Rozdział 24

20 5 0
                                    

Na trybunach zrobiło się zamieszanie. Starkiller spojrzał za Chissanką, która zniknęła w chmurze pyłu nadciągającej od strony należącej do ich przeciwników. Krzyki i panika nacierały na niego z każdej strony. Nawet strażnicy strojący na kratkach nad areną wydawali się niespokojni i poddenerwowani. Patrzyli w kierunku niedawnego wybuchu w skupieniu i z bronią gotową do strzału. Działo się coś niedobrego.
Starkiller włączył komunikator na nadgarstku i wywołał Maris:
- Co tam się dzieje? - usłyszał, zanim zdążył cokolwiek powiedzieć. Zabrakanka była przestraszona. - Słyszałam wybuch i nie wiem...
- Spokojnie - przerwał jej łagodnym tonem Starkiller. - Na razie nie mam pojęcia, co się stało. Spróbuj mnie znaleźć. Możliwe, że będziemy potrzebować wsparcia. Bez odbioru - Jedi wyłączył komunikator, zanim Marisa była zdolna cokolwiek powiedzieć.
Nagle coś naskoczyło na niego od tyłu, zwalając go z nóg. Zupełnie zaskoczony Starkiller wypuścił z dłoni blaster, który potoczył się nie wiadomo gdzie. Nie czekając, aż napastnik go wykończy, młody mężczyzna zaczął się szarpać, ale przestał, gdy sekundę później rozległ się kolejny wybuch i olbrzymie głazy przeleciały nad ich głowami. Napastnik podniósł się. Dopiero teraz Starkiller zauważył, że to była Chissanka.
- Na przyszłość zwracaj uwagę na otoczenie - powiedziała karcącym tonem, patrząc w kierunku chmury pyłu. - Tym bardziej, że przylecieli Imperialni.
- Jak to Imperialni? - zdziwił się Jedi. - Czego oni tu szukają? Czy to przypadkiem nie jest przestrzeń Huttów?
- Huttowie też podlegają Imperium - przypomniała łowczyni. - W pewnym sensie.
- Chodźmy lepiej - Starkiller złapał ją za rękę i pociągnął za sobą. - Nie pałam do Imperium miłością.
- Ja też nie - dodała Chissanka, wyrywając rękę z uścisku Starkillera i podnosząc jego broń. - To ci się jeszcze przyda.
Ruszyli biegiem przez arenę, zatrzymując się dopiero za wystarczająco dużym głazem, aby zdołał zakryć ich dwójkę. Przykucnęli i zaczęli rozglądać się po otoczeniu, próbując rozeznać się w sytuacji. Trybuny opustoszały, a ochrona otworzyła ogień w kierunku przybyłych. Niecelne strzały od czasu do czasu trafiały zabłąkanych widzów, zabijając ich na miejscu. Nikt nie zwracał uwagi na postronnych, każdy myślał tylko o zabiciu wroga.
- Teraz trwa tu prawdziwa bitwa - stwierdziła łowczyni nagród, ale była to zwykła uwaga. Jej złośliwość gdzieś zniknęła zastąpiona czujnością. Bez wątpienia niebieskoskóra kobieta była zaprawiona w walce i nie traciła zimnej krwi nawet w najniebezpieczniejszych i nieprzewidywalnych sytuacjach.
Starkillerowi przemknęło przez myśl, że przydałyby mu się teraz jego miecze świetlne, które stały się dla niego przedłużeniem własnego ciała. Nie było jednak czasu na poczucie straty, bo kolejna eksplozja wywołała nową falę pyłu i kurzu. Starkiller i Chissanka pochylili głowy, próbując ochronić oczy.
- Szukajcie go! - usłyszeli dobiegający od strony dziury w ścianie rozkaz jednego ze szturmowców. - Ma cały dotrzeć do Imperatora!
- Masz pomysł, o kim on mówi? - spytała Chissanka, wychylając się zza głazu. Oddała szybką serię strzałów w stronę szturmowców, po czym ponownie skryła się za kamieniem. Wróg odpowiedział ogniem.
- Mogą szukać każdego - teraz Starkiller posłał kilka strzałów z blastera w znienawidzone białe pancerze. Trójka żołnierzy padła martwa na ziemię, zanim zrozumieli, co się właściwie dzieje. - A zresztą - Jedi odwrócił się w stronę Chissanki - czy ma to dla ciebie jakiekolwiek znaczenie?
- Możliwe, że ma - przyznała kobieta. - Za tobą! - krzyknęła, widząc wyłaniającą się z pyłu za nimi biegnącą postać. Z pewnością bez zastanowienia oddałaby strzał w głowę zbliżającej się osoby, gdyby nie stojący na linii lotu wiązki Starkiller. Chissanka mogła więc tylko go ostrzec i to właśnie zrobiła.
Starkiller odwrócił się i już miał strzelić, gdy zrozumiał, że tajemniczy ktoś to Marisa.
- Szybko! - krzyknął w jej stronę, bo szturmowcy otworzyli ogień. Jedi po raz kolejny żałował braku swoich mieczy, którymi bez problemu odbiłby strzały w kierunku tych, którzy je oddali. Niestety nie było takiej możliwości i musiał radzić sobie tym, co miał. Nagle przyszedł mu do głowy pewien pomysł. Marisa była daleko od nich prowizorycznej kryjówki, ale koło niej stała jedna ze skalnych kolumn, które podtrzymywały kraty nad areną.
- Mam plan - odwrócił się w stronę Chissanki i w dwóch zdaniach powiedział jej, co ma zrobić. Łowczyni skinęła głową na znak zgody i ruszyła biegiem w kierunku Zabrakanki. Starkiller zaś odwrócił się do szturmowców i posłał do nich kolejną serię strzałów. Sprawdził magazynek, chcąc wiedzieć, ile czasu zdoła kupić Chissance i Marisie.
Dziesięć strzałów.
Niewiele, ale musiało wystarczyć. I tak nie było innej możliwości.
Tak jak przewidział, część oddziału skupiła się na nim. Na ich ogień odpowiadał własnym, przeskakując równocześnie od jednej kryjówki do kolejnej, coraz bardziej zbliżając się do swoich wrogów.
Nagle jego blaster przestał strzelać. Starkiller wciąż jednak był za daleko od wroga, aby go pokonać w inny sposób, więc przyciągnął do siebie broń powalonego przed chwilą szturmowca. Co prawda mógł użyć sztuczki umysłu, ale wiedział, że nie dałoby mu to wystarczająco dużo czasu. Musiał pokonać ich wszystkich na raz.
Kolejna wymiana ognia połączona z powolnym przemieszczaniem się w stronę Imperialnych.
W końcu był na tyle blisko, że udało mu się wskoczyć pomiędzy żołnierzy. Zaskoczeni nie byli w stanie niczego zrobić przez dobra sekundę, a właśnie tej sekundy potrzebował Starkiller. Wyskoczył w powietrze, kumulując wokół siebie Moc. Pomyślał o tym wszystkim, co się wokół niego działo. Pomyślał o Juno najprawdopodobniej porwanej przez innego klona tajnego ucznia Vadera, o rebelii, której groziło niebezpieczeństwo. O Kocie, który mimo wszystko dawał drugą szansę. O PROXY'm - jedynym przyjacielu prawdziwego Starkillera przez cały okres szkolenia u Mrocznego Lorda. Pomyślał o strachu o nich, o ich nadziejach i wartościach, które stały się jego wartościami i nadziejami. Pomyślał o tym, co ich łączy...
I uwolnił potęgę Mocy. To wszystko trwało ułamek sekundy, krócej niż wspomnienie tego wydarzenia, ale fala uczuć była chwilą. Starkiller nie potrzebował jednak niczego więcej, by szturmowcy polecieli w każdą możliwą stronę, skracając karki przy spotkaniu z ziemią, kamieniami czy ścianami. Jedi wylądował na ziemi i rozejrzał się. Wokół niego zalegało kilkanaście trupów. Jeden z żołnierzy Imperialnych wciąż żył i próbował odczołgać się jak najdalej od Starkillera. Jedi uniósł blaster i strzelił w nieosłoniętą już głowę mężczyzny. Nawet przy tym nie mrugnął.
Obejrzał się w kierunku, gdzie powinny być Marisa i łowczyni. Także i one zdołały pokonać swoją część oddziału i teraz spoglądały na niewidoczny koniec areny. Starkiller podbiegł do nich, zdziwiony, że odwracają się tyłem do wroga. Niespodziewany ryk uświadomił mu, że kobiety wypatrują nowego niebezpieczeństwa.
- Co się znowu dzieje? - zapytał, stając obok nich.
Maris wskazała palcem przed siebie.
- Rankorn - odparła krótko.
- Rozwścieczony rankorn - sprostowała Chissanka. 
Nagle z pyłu wyłonił się olbrzymi głaz, mijając ich głowy zaledwie o niecały metr. Cała trójka padła na ziemię dosłownie w ostatniej chwili.
- Bardzo rozwścieczony rankorn - powiedział Starkiller, wstając i pomagając podnieść się Marisie. Łowczyni była już na nogach. Wypatrywała czegoś.
Z chmury kurzu zaczęła wyłaniać się olbrzymią postać. Posturą co prawda przypominała rankorna, ale była o wiele za dużo.
- Czy to na pewno rankorn? - zapytał Starkiller, zwracając się do Zabrakanki. Dzięki wspomnieniom Mareka pamiętał, że Marisa miała kontakt z rankornami na Feluci.
- Na pewno... - powiedziała niepewnie. - Ale chyba zmutowany.
- Zmutowany czy nie - wtrąciła się Chissanka - ale chyba będzie próbował nas zabić. Tak samo jak oni - wskazała za siebie na kolejny oddział szturmowców, który akurat wchodził na arenę i dobijał ostatnich ocalałych widzów i strażników.
Starkiller uświadomił sobie, że znaleźli się pomiędzy dwoma przeciwnikami. Ich trójka przeciwko oddziałowi imperialnych żołnierzy i zmutowanemu rankornowi. Byli bez znanej sobie broni na wrogim terytorium otoczeni osobami, którym zależało na ich śmierci.
- Musimy jak najszybciej znaleźć stąd wyjście - powiedział Starkiller. - I chyba nawet mam pomysł, jak.

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz