Cień Łotra wyszedł z nadprzestrzeni, prawie uderzając w imperialnego niszczyciela gwiazd. Tylko dzięki umiejętnościom PROXY'ego nie skończyli wyssani w próżnię, a dzięki polu maskującemu załoga olbrzymiego okrętu nie namierzyła ich.
Starkiller odetchnął z ulgą i padł na fotel drugiego pilota. Chciał odnaleźć Juno, ale nie z prywatnych zachcianek, lecz po to, by jej w końcu powiedzieć prawdę.
- Wchodzimy w atmosferę - oznajmił PROXY. - Gdzie lądować?
- Niedaleko Bilbousy - oznajmił, sprawdzając dane przesłane przez Marisę.
Cudem udało mu się z nią skontaktować dwa dni temu. Medytował wtedy w kabinie, próbując odszukać Juno Mocą, gdy nagle zobaczył dziwną sekwencję cyfr, która wyglądała jak adres komunikatora. Mając nadzieję, że to właśnie Moc podsunęła mu rozwiązanie przed nos, spróbował połączyć się z nieznaną osobą. Gdy ujrzał Zabrakankę, w pierwszym momencie jej nie rozpoznał. Dopiero po chwili przypomniał sobie, że to była uczennica Shaak Ti, z którą Galen Marek walczył podczas swojej drugiej wizyty na Felucji. Marisa Brood była niemniej zaskoczona od Starkillera, widząc go po latach.
Marek musiał przyznać, że Zabrakanka wydoroślała i spoważniała. Nie była już tą samą przerażoną dziewczyną, którą prawdziwy uczeń Vadera puścił wolno. Teraz bił od niej niezachwiany niczym spokój i pewność siebie, które Starkiller wyczuwał nawet tak daleko od siebie. Po krótkiej rozmowie okazało się, że Marisa przebywa aktualnie na Nal Hutta, gdzie zdobywa informacje i anonimowo przesyła je Rebelii, chcąc naprawić swoje winy z przeszłości. Bez wahania zgodziła się pomóc odszukać mu Juno, mówiąc, że wie nawet gdzie powinna zacząć. Kilka godzin temu przesłała mu wiadomość, że odnalazła kobietę, ale trzeba się spieszyć, jeśli Juno nie ma zostać wydana Imperium w zamian za pokaźną sumę kredytów. Dzięki Mocy miał pewność, że Zabrakanka mówiła prawdę.
- Ale, mistrzu... - zaprotestował PROXY. - Bilbousa jest kontrolowana przed Imperium! Stacjonuje tam wiele oddziałów szturmowców!
- To wyląduj dwa kilometry od miasta, w górach - oznajmił zdenerwowany Jedi.
Czuł, jak żołądek ściska mu się z podekscytowania, a we krwi krąży adrenalina. Nigdy ani nigdzie nie czuł się tak dobrze jak wtedy, kiedy walczył. Kiedy zanurzał swój miecz w ciałach przeciwników, miał wrażenie, że wstępuje w niego nowe życie, o ile tylko walczył o coś, co wydawało mu się warte walki. A to, co niedługo będzie powodem starcia, było tego warte.
Nagle statkiem zatrzęsło tak mocno, że Starkiller aż zleciał z fotela. Szybko jednak się podniósł i spojrzał na radary.
- PROXY! - krzyknął przejęty. - Pole maskujące padło! Podnieś osłony!
- Już to zrobiłem, mistrzu - odpowiedział droid - ale nie działają.
- Co?! - Starkiller wyjrzał przez szybę tak daleko, na ile pozwalały mu ramy statku, ale dostrzegł niczego niepokojącego. Zaklął pod nosem.
To że nie niczego dostrzegł, nie oznaczało, że niczego nie czuł. Od kilku godzin miał wrażenie, że są śledzeni, jednak uczucie co jakiś czas znikało. Starkiller tłumaczył to sobie tym, że najzwyczajniej w świecie stresuje się przed spotkaniem z Juno, więc zignorował podszepty Mocy. Teraz tego żałował.
- PROXY, schodź do lądowania! - rzucił wychodząc z kokpitu.
- A ty, mistrzu, gdzie idziesz?! - krzyknął za nim droid.
- Ktoś musi się zająć ochroną statku! - odparł z kabiny medytacyjnej, zanim zamknął za sobą drzwi.
Otoczyła go uspokajająca cisza. Starkiller ukląkł na środku sali, tak jak kiedyś czynił to poprzedni właściciel Cienia Łotra i wypuścił swoje myśli poza statek. Zaczęło do niego docierać wiele myśli różnych istot, ich zamiary i ostrzeżenia Mocy. Mimo wszystko skupił się na celu, którego nie mógł odnaleźć. Wiedział, że to tam jest prześladowca. Zbyt zajęty poszukiwaniami, nie spostrzegł w porę nadlatującego pocisku. Nie miał czasu by go odepchnąć, więc rzucił Cieniem Łotra w bok, aby zejść z linii ciosu strzału.
- Mistrzu! - usłyszał przytłumiony krzyk PROXY'ego. - Trrafili nas!
- Nie wygaduj głupstw, PROXY! - odkrzyknął Jedi, nie mając pewności, czy droid go słyszy. - To tylko ja!
Po tym zdarzeniu postanowił pozostawić prześladowcę w spokoju, a zająć się ochroną statku. Nie przyda mu się przecież wiedza o tajemniczym osobniku, jeśli za chwilę rozbiją się o powierzchnię Nal Hutty albo spłoną w atmosferze. Zadanie nie było takie trudne tym bardziej, że już wcześniej oczyszczał drogę dla promu kosmicznego w bitwie o Kamino. Nie miał pojęcia, ile czasu spędził pogrążony w Mocy, chroniąc Cień Łotra, ale z tego stanu wyrwał go PROXY, który niespodziewanie stanął obok niego. Zaskoczony Starkiller drgnął, doznając dziwnego wrażenia deja vu. Zignorował jej jednak, trafnie przypuszczając, że chodzi po prostu o wspomnienia z życia Galena.
- Mistrzu - powiedział PROXY - wylądowaliśmy.
- Bardzo dobrze - sapnął Jedi, podnosząc się i stękając z bólu. Pomimo tego, że przez cały czas siedział, korzystanie z Mocy zawsze było męczące. - Skontaktowałeś się z Marisą?
- Tak, mistrzu - potwierdził droid. - Za chwilę powinna tu być.
- Już jest - stwierdził Starkiller, wyczuwając jej obecność w Mocy. - Pilnuj statku i spróbuj naprawić, co tylko się da! - nakazał, mijając swojego mechanicznego towarzysza w przejściu.
Wyszedł przed statek, gdzie czekała na niego Zabrakanka. Ubrana była w czarną, trochę za dużą kurtkę, czarne obcisłe spodnie i czarne buty do kolan. Do paska miała przypięty blaster, ale pod brązową peleryną, którą zarzuciła na strój, kryły się dwa miecze świetlne typu Shoto Strażnika. Marisa patrzyła na Starkillera żółtymi oczami, jednak nie był to wpływ Ciemnej Strony na jej osobę, lecz zwykłe geny przekazywane tej odmianie Zabraków z pokolenia na pokolenie.
- Witaj, Maris - przywitał się mężczyzna podchodząc do młodej kobiety. Mimo wszystko był wobec niej trochę podejrzliwy, więc trzymał dłoń blisko rękojeści swojego miecza. Zabrakanka zdawała się na to nie zwracać najmniejszej uwagi.
- Witaj - odpowiedziała była Jedi.
Zapadła cisza. Łatwo prowadzić wspólne interesy przez komunikator czy Holonet, lecz rozmawiać twarzą w twarz jest znacznie trudniej. Marisie w końcu znudziło się bezczynne stanie, więc powiedziała:
- Twoja Juno jest w Jamie. Słyszałeś o tym miejscu? - w jej głosie nie było złośliwości.
- Nie - przyznał się Starkiller.
- To dobrze. Ale w pewnym sensie też źle. Ogólnie lepiej nie wiedzieć, co się tam wyprawia, łatwiej jest wtedy spać w nocy. Jednak w obecnej sytuacji...
- Wolę nie wiedzieć! - przerwał jej Jedi z niepewnym uśmiechem. - Zaprowadzisz mnie tam?
- Oczywiście - odpowiedziała Maris. - Nie myślałeś chyba, że przyjdę tu i cię potem zostawię? Mam dług do spłacenia, chcę naprawić swoje winy.
- To nie mnie jesteś coś winna - powiedział Starkiller.
Zabrakanka spojrzała na niego takim wzrokiem, że Jedi poczuł się nagle bardzo głupio.
- Przecież pamiętam twoją obecność w Mocy... To niemożliwe, aby pomylić ją z...
-To był mój... brat. W pewnym sensie. Zresztą to teraz nieważne! - urwał dyskusję na ten temat. - Mówiłaś, że mamy mało czasu.
- Tak, chodźmy. Po drodze opowiem ci co nieco o Jamie.
To, czego Starkiller dowiedział się o nielegalnym lokalu, przyprawiło go o dreszcze. Wiedział jednak, dlaczego Maris tak zależało, aby mu o tym powiedzieć. Wcześniej zależało mu tylko na uwolnieniu Juno, teraz jednak chciał ją ocalić od fatalnego losu, jaki mógł ją spotkać.
Nagle Marisa zatrzymała go ruchem ręki i spojrzała na mury miasta.
- Co jest? - zapytał Starkiller, zerkając jej przez ramię.
- Wystawili straże... - odparła zaskoczona Zabrakanka, odwracając się do swojego towarzysza. - Gdy tu szłam, nikogo nie było - Maris wydawała się być zakłopotana, tak jakby wyjście szturmowców było jej winą.
- Nie mogłaś o tym wiedzieć - powiedział Starkiller, chcąc ją pocieszyć. - Znasz inne wejście?
Maris przez chwilę zastanawiała się na odpowiedzią, aż w końcu wolno skinęła głową.
- Znam. Jednak nie wpuszczają tam każdego - zlustrowała go od dołu go góry. - Wyglądasz jak łowca nagród, więc nie powinno być większego problemu, aby cię jakoś przemycić. Pozwól jednak mi mówić, a wszystko będzie dobrze.
- No to wspaniale! - Starkillerowi ulżyło, jednak Zabrakanka pokręciła smutno głową.
- Jest jeden problem.
- Jaki? - przestraszył się mężczyzna.
- Czas - odparła krótko Marisa.
- Co?
- Wejście jest na drugim końcu miasta, a Jama tu niedaleko. Będziemy potrzebować kilku godzin, aby się tam dostać.
Starkiller obejrzał się na miasto, czując gotowość szturmowców do strzału w każdy ruchomy cel. Maris miała rację, nie przedostaną się tędy. O zabraniu się Cieniem Łotra nie było mowy, jeśli nie chcieli się ujawniać, a poza tym PROXY musiał zreperować uszkodzenia.
- Wszystko w porządku? - zapytała Zabrakanka. W jej głosie słychać było poczucie winy. - Przykro mi, naprawdę chcę ci pomóc. Gdybym tylko wiedziała wcześniej...
- Spokojnie, Maris. Wszystko dobrze. Po prostu martwię się o Juno.
- Lepiej więc ruszajmy w drogę. Mamy przed sobą długi spacer...
- A potem walkę.
- A potem walkę - powtórzyła smutno Zabrakanka, dotykając dłonią rękojeści miecza.
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
FanfictionDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...