Rozdział 16

26 6 0
                                    

Starkiller strzelił jeszcze raz z blastera i uskoczył w bok, zręcznie omijając miotacz ognia Fetta. Przeturlał się za jedną z klatek, po czym szybko zerwał się na nogi i wycelował w głowę łowcy nagród, jednak ten w ostatnim momencie zdołał uniknąć wiązki z blastera. W odpowiedzi Mandalorianin wysłał w stronę Starkillera serię szybkich strzałów, nie trafiając w niego, lecz raniąc kilka dziewczyn w klatkach.
Na sali zapanowała panika. Niewolnice zaczęły krzyczeć, bo nie mogły uciec z pola walki łowcy nagród i rebelianta. Co chwila któraś z nich padała na ziemię przestraszona, ranna lub martwa.
Z góry przebiegło kilku ochroniarzy i włączyło się do potyczki, z wolna okrążając Starkillera.
Juno odwróciła się i poprosiła Uten:
- Powiedz Kashu, aby przyciągnęła Mocą blaster tego Twi'leka. Potrzebuję broni, aby nas stąd uwolnić!
Uten przetłumaczyła prośbę Juno, ale przerażona Nautolanka pokręciła głową. Twi'lekanka spróbowała jeszcze raz, jednak nie przyniosło to efektów.
- Mówi, że czuje tu mroczną siłę, pełną gniewu i śmierci i że dopóki nie zniknie, nie użyje Mocy.
Juno zacisnęła ze złości pięść.
- Spytaj ją, czy chce być wolna.
- Oczywiście, że chce - odpowiedziała Uten, tłumacząc słowa Kashu.
- To teraz powiedz jej, że nie tylko jej wolność, ale wolność wszystkich uwięzionych tu dziewczyn jest w jej rękach.
Uten przekazała słowa Juno Nautolance. Kashu spojrzała na kobiety, które były razem z nią klatce, po czym rozejrzała się po sali. Walka zaczęła się już na dobre. Ochroniarze Jamy ani Boba Fett nie zwracali większej uwagi na niewolnice, tylko Starkiller starał się je chronić w miarę swoich możliwości. Wiele z nich już wykrwawiało się, leżąc na zimnej podłodze, inne próbowały wydostać się i uciec jak najdalej, jednak nie przynosiło to najmniejszych efektów.
Juno dotknęła ramienia Kashu.
- Zrób to, proszę - powiedziała, chociaż wiedziała, że Nautolanka jej nie rozumie. Miała jednak nadzieję, że jej rozpaczliwy ton głosu przyniesie zamierzony efekt.
I rzeczywiście, Kashu skinęła głową i skupiła się, by przyciągnąć blaster martwego Wes'telo. Broń powoli wysunęła się z kabury i zaczęła niezauważalnie przesuwać się w ich stronę.
- Czy ona nie może tego robić szybciej? - zapytała ciemnoskóra. Zaczynała już działać Juno na nerwy.
- Robi, co może. To wcale nie jest takie proste, jak się wydaje, tym bardziej, że jest przestraszona - wytłumaczyła pilotka. - Ale jeśli umiesz to zrobić lepiej, to proszę bardzo.
- Nie... ja tak tylko pytam - spotulniała kobieta.
blaster był już prawie przy klatce, gdy nagle Kashu krzyknęła zaskoczona i padła na klaty za plecami. Juno doskoczyła do niej, tak samo jak Togrutanka i Uten.
- Co się stało?! - zapytała przerażona Twi'lekanka. Jej lekku drgały nerwowo, a twarz straszliwie pobladła.
- O nie... - szepnęła Togrutanka. - Kashu...
Klatka piersiowa Nautolanki dymiła, a rana krwawiła obficie. Strzał z blastera przebił dziewczynę na wylot.
Juno nie miała czasu na żal po odważnej Kashu, bo wiedziała, że jeśli się nie pospieszy, padną kolejne ofiary. Zresztą jakby nie patrzeć, to już cała sala była skąpana we krwi, a wiele zniewolonych dziewczyn straciło życie. Dlatego też pilotka przecisnęła rękę przez pręty i wyciągnęła ją w stronę broni. Przywarła do kraty, chcąc uzyskać jak największy zasięg, ale brakowało jej dosłownie kilku centymetrów.
- Nie dosięgam! - krzyknęła rozpaczliwie.
Nagle poczuła ostry ból w ramieniu. Szybko zabrała rękę i przycisnęła krwawiącą ranę. Tym razem to ona stanęła na drodze strzału.
- Łapcie blaster! - krzyknęła, zwijając się z bólu.
- Odsuńcie się - zarządziła ciemnoskóra kobieta, zdejmując z szyi chustę i przerzucając ją za kraty. Złapała końce w dłonie, po czym umieściła blaster pośrodku szalu i przyciągnęła go. Juno wystawiła zdrową rękę i chwyciła broń.
- Mam! - krzyknęła, wstając. Wycelowała w panel kontrolny znajdujący się na przeciwległej ścianie i pociągnęła za spust. Trafiła dopiero za szóstym razem, ale w końcu udało jej się zepsuć mechanizm kontrolujący wszystkie klatki. Ocalałe niewolnice rozbiegły się we wszystkich kierunkach, chcąc ratować swoje życie. Juno już chciała wyjść i odszukać Starkillera, kiedy ciemnoskóra kobieta zatrzymała ją i owinęła swoją chustę niczym bandaż wokół rany pilotki.
- Może to nie jest najlepszy na świecie opatrunek, ale lepszy niż nic - stwierdziła. - Miałaś rację. Warto walczyć o to, w co się wierzy.
Po tych słowach uciekła wraz z pozostałymi kobietami. Juno zaczęła przeciskać się w stronę drugiej sali, gdzie trzymano niewolników walczących na arenie. Dotarła tam akurat w momencie, w którym Starkiller uwolnił swoją Moc, rozrzucając przeciwników po całym pomieszczeniu, które nie wyglądało lepiej niż to, w którym przetrzymywana była Juno. Kobieta rozejrzała się po klatkach, w których siedziało wielu Wookich, Zabraków, ludzi, Togrutanów, Twi'leków i przedstawicieli innych ras, których nie była w stanie nazwać. Część z nich była już zastrzelona lub spalona przez miotacz ognia, ale większość z nich wciąż mogła walczyć. Juno odszukała panel kontrolny i strzeliła w niego, otwierając klatki. Połowa ocalałych od razu uciekła, ale ci, którzy byli jej wdzięczni lub po prostu chcieli się zemścić na oprawcach, rzuciła się do ataku. Rebeliantka stała i patrzyła, jak dopiero co uwolnieni niewolnicy walczą o swoją wolność. Przypominało jej to walkę Rebelii z Imperium - liczyła się tylko siła idei.
Nagle ktoś chwycił ją za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Zaskoczona kobieta dopiero po chwili zauważyła, że jest to Starkiller w zakrwawionej szacie.
- Szybciej! - ponaglał ją. - Zaraz zlecą się tu szturmowcy!
Nie pomylił się. Gdy tylko wbiegli do lokalu, zastali tam czekający na nich oddział imperialnych żołnierzy. Starkiller wciągnął ją do jednej z nisz, z której mógł dogodnie strzelać. Juno zastanawiało, dlaczego nie używa swoich mieczy świetlnych, ale postanowiła nie przejmować się tym. Może po prostu nie chciał być zbyt charakterystyczny.
- Łapać zbiega! - krzyknął jeden ze szturmowców.
- Ilu już dzisiaj zabiłeś? - zapytała Juno pomiędzy strzałami.
- Wiesz... nie miałem czasu ich liczyć - kolejne dwie wiązki dosięgnęły swoich celów - ale możesz doliczyć jeszcze tych dwóch.
- Masz jakiś plan? - teraz to Juno powaliła kolejnego nieprzyjaciela.
- Musimy się wydostać z miasta - powiedział Starkiller.
- W życiu bym na to nie wpadła - mruknęła kobieta.
- Nie przesadzaj, wyjdziemy wyjściem dla personelu - wskazał jej zaplecze. - Na mój sygnał. Raz... dwa.... trzy! Teraz!
Szybko przebiegli przez lokal, po czym wydostali się po krętych schodach na ulice Bilbousy. Był już wieczór, więc nie rzucali się tak mocno w oczy, chociaż to mogło się zmienić, gdy zacznie się walka.
- Prędko! - Starkiller złapał ją za nadgarstek i pociągnął bocznymi uliczkami w stronę bram miasta. Co jakiś czas napotykali niewielkie oddziały szturmowców, z którymi Starkiller błyskawicznie się rozprawiał.
- Brama jest zamknięta! - zauważyła Juno, gdy byli już na końcu miasta.
- Osłaniaj mnie - polecił Starkiller, po czym skupił się i wyważył potężne wrota za pomocą Mocy, jakby były zrobione z papieru. - Już niedaleko!
Przedzierali się przez wzgórza Nal Hutty, ale nikt ich nie gonił. Najwidoczniej Imperium uznało ich za niewartych pościgu albo znaleźli inny sposób, aby ich zatrzymać.
- PROXY! - krzyknął Starkiller do komunikatora. - Przygotuj Cień Łotra do lotu! Bez odbioru!
Gdy dotarli do statku, zastali droida przed pojazdem. Wyglądał na zaskoczonego ich widokiem.
- Do środka, już! - krzyknął Starkiller.
- Ale... mistrzu... - zaprotestował PROXY. - Statek nie jest gotowy!
- Nie dotarła do ciebie moja wiadomość? - zdziwił się mężczyzna.
- Komunikatory padły - oznajmił robot.
- Dobra... nieważne. Do środka, lecimy. Szybko!
Wbiegli na pokład, a kiedy PROXY uruchomił silniki i wznieśli się nad powierzchnię planety, Starkiller zapytał:
- Co z polem maskującym?
- Nie miałem czasu go naprawić - odparł PROXY.
- Ustaw współrzędne Wyzwolonego, muszę pilnie porozmawiać z Kotą - powiedział Starkiller. - I szybko wchodź w nadświetlną, musimy im uciec, póki jeszcze możemy! Juno, idź do kabiny załogi, musisz odpocząć. Ja spróbuję skontaktować się z generałem - zdecydował, zabierając komunikatory. - PROXY, mów jeśli coś się będzie dziać.
Po tych słowach wyszedł z kokpitu i wszedł do kabiny medytacyjnej. Na widok ciała Galena Mareka poczuł niechęć. Jak on nienawidził tego człowieka...

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz