Rozdział 12

24 5 1
                                    

Juno stęknęła przez sen, po czym z trudem usiadła na niewielkiej, twardej jak kamień pryczy w ciasnej  celi, która cuchnęła gorzej niż powierzchnia Nal Hutty. Ręce, które od dłuższego czasu miała związane za plecach, bolały ją coraz bardziej, brzuch burczał z głodu, wyschnięte gardło domagało się o łyk zwykłej, czystej wody, a całe ciało było po prostu wykończone, jednak nie zamierzała się poddawać. Znajdywała się już w gorszych opałach, tylko że zawsze ratował ją Starkiller. Wiedziała, że może na nim polegać.
A w każdym razie kiedyś mogła.
Od kiedy cudem powrócił ze świata zmarłych, był jakiś inny. Starkiller, którego pokochała, poświęcił się w imię Rebelii, wiedząc, że to jedyna słuszna rzecz, którą mógł jeszcze zrobić.
- Mam złe przeczucia co do tego - powiedziała mu Juno, gdy widziała go po raz ostatni.
Starkiller odwrócił się tylko i uśmiechnął ze smutkiem.
- A więc musimy robić coś właściwego - stwierdził z pewnością w głosie.
I rzeczywiście to zrobił. W każdym razie tam, na tej olbrzymiej stacji kosmicznej. Na Kamino zachowywał się, jakby nic poza jego własnymi pragnieniami nie miało większego znaczenia. Juno była gotowa zginąć, jeśli miałoby to pomóc Rebelii, za to odniosła wrażenie, że Starkiller byłby w stanie poświęcić cały sojusz, byleby tylko ją uratować. To nie miało dla niej najmniejszego sensu.
Jak co ranek usłyszała ciężkie buty na metalowej podłodze, które dudniły nad głowami jeńców. Juno podniosła wzrok do góry, czekając, aż zobaczy jednego z porywaczy przez zakratowany sufit. Wiedziała, że przyniesie skromny i stary posiłek, ale musiała coś zjeść, jeśli jeszcze chciała pożyć i pomóc Rebelii. Słyszała, jak inne klatki są już otwierane.
W końcu gangster stanął nad jej głową. Na jej nieszczęście, Rodianin nie trzymał niczego poza karabinem a w dodatku był to szef bandy. Widziała już kilka razy, jak z byle powodu strzelał do swoich ludzi, krew jednego z nich wciąż mogła oglądać w celi. Mężczyzna skierował swój obojętny wzrok na nią, po czym odwrócił się i krzyknął do towarzyszy:
- Weźcie jeszcze tą. W Jamie czekają na takie jak ona - Rodianin z powrotem przeniósł swój wzrok na Juno, która czuła, jak jej serce przyspiesza ze strachu. Słyszała o Jamie. Były to podziemia całkiem przyzwoitego klubu, Zielonej Łąki, które mimo wszystko były nielegalne. Przyprawa, strzelaniny, handel żywym towarem, tajemnicze interesy - to wszystko było na porządku dziennym. Imperium nic jednak nie robiło z lokalem, bo właśnie tam można kupić wiele cennych informacji, których tak potrzebowali. Jama musiała jednak płacić bardzo wysokie podatki, a piękne kobiety były dla właścicieli najszybszym i najlepszym źródłem zarobku. Co jakiś czas musieli jednak je "wymieniać", jak to określili członkowie gangu w czasie jednej rozmowy, którą udało jej się podsłuchać.
- Już się robi, szefie - usłyszała, po czym Rodianin skinął głową i odszedł poszukać kolejnych kobiet i dziewczyn, które mógłby sprzedać.
Zamiast niego nad jej głową pojawiło się dwóch Twi'leków o pomarańczowej skórze. Zdążyła się już zorientować, że byli to bliźniacy, zresztą obydwoje bardzo brutalni. Od kilku dni jednak jeden z nich, zwany Wes'telo, zachowywał się wobec niej bardziej przyjaźnie niż reszta bandy. Tak więc i tym razem, kiedy tylko napotkał jej wzrok, uśmiechnął się. Rzucił coś do brata w ojczystym języku i krata rozsunęła się. Wes'telo wyjął blaster i zszedł do celi.
- Odwróć się - powiedział, a kiedy Juno nie zareagowała, wycelował w jej stronę. - Powiedziałem: odwróć się.
- Po co? - zapytała odważnie, chociaż miała wrażenie, że jej serce bije w gardle, a nie w klatce piersiowej.
- Chcę cię rozwiązać - przyjrzał się jej krytycznym wzrokiem. - W Jamie oczekują dziewczyn w... lepszym stanie.
To prawda, Juno miała na sobie przepocony, podarty i poplamiony krwią strój, przetłuszczone włosy były w nieładzie, ona sama nie kąpała się od dłuższego czasu, a do tego przetrzymywano w celi, w której śmierdziało gorzej niż na Raxus Prime. Nie wiedziała, czego spodziewał się Twi'lek.
Nie mając żadnego sensownego wytłumaczenia, rebeliantka odwróciła się, a Wes'telo rozwiązał sznur, który krępował jej ręce. Gang wolał używać tradycyjnych, nienowoczesnych metod porywania ludności.
- Wchodź na górę - rzucił, wskazując blasterem na drabinę. - No już!
Juno westchnęła, po czym wdrapała się na górę. Kilka razy o mało nie spadła, bo unieruchomione przez długi czas ręce nie były w stanie utrzymać jej ciężaru. W końcu jednak stanęła obok drugiego Twi'leka, który od razu złapał ją za ramię i przyłożył blaster do skroni. Zaczekał, aż obok niego stanie Wes'telo, po czym bracia poprowadzili Juno przez sieć krętych korytarzy. Po drodze mijali inne dziewczyny eskortowane przez pozostałych członków gangu. Wszystkie sprawiały wrażenie, jakby myślami krążyły gdzieś daleko skąd, pozostawiając swoje ciało ubrane w skąpą odzież, odsłaniającą intymne części ciała. Juno skrzywiła się na ten widok, a jej serce zaczęło bić jeszcze mocniej, chociaż myślała, że to już niemożliwe.
Nagle usłyszeli hałas, więc twi'lekańskie rodzeństwo kazało się jej zatrzymać. Zza zakrętu wypadła młoda dziewczyna w za dużym mundurze pilota TIE. Biegła przed siebie, nie zwracając uwagi na otoczenie. Strzelała na oślep do tyłu, chcąc pozbyć się pościgu. Była przerażona.
Wes'telo wyjął blaster i z obojętną miną, jakby od niechcenia, strzelił trzy razy do uciekinierki. Wszystkie trzy strzały przeszyły na wylot klatkę piersiową dziewczyny, która zaskoczona padła na ziemię.
Juno w ciszy patrzyła, jak umiera. Dziewczyna miała może z piętnaście lat, długie, ciemne włosy i opaloną skórę. Była naprawdę bardzo ładna, ale i wychudzona. Musiała spędzić w zamknięciu co najmniej kilka miesięcy. Twi'lekańscy bracia także nie skomentowali całego wydarzenia, zaczekali tylko na gangstera, który gonił dziewczynę, po czym zdali mu relację z tego, co zaszło. Ten pokiwał ze zrozumieniem głową, podniósł martwe ciało i wyrzucił je do pobliskiego wylotu śmietnika. Potem jak gdyby nigdy nic odszedł w swoją stronę. Juno nie mogła uwierzyć, że tak potraktowali dziewczynę, która była przecież tylko dzieckiem.
Brat Wes'tela popchnął ją do przodu, nakazując iść przed siebie. Rebaliantka bezwiednie posłuchała jego rozkazu, zbyt przejęta śmiercią nieznanej dziewczyny. Czuła, że cała nadzieja ją opuściła.

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz