Starkiller doszedł w końcu do laboratorium, którego współrzędne dostał jeszcze na Wyzwolonym. Zgodnie z informacjami uzyskanymi od Koty w środku miał na niego czekać jeden z klonerów, który nie popierał polityki Imperium. Zadaniem Starkillera było dowiedzieć sie jak najwięcej o planach Imperatora odnośnie klonowania armii czy prywatnych morderców. Stary Jedi miał słuszność, obawiając się, że i tym razem klony mogą im zagrozić. Młody mężczyzna zepchnął to jednak na drugi plan, bo najważniejsze dla niego stało się wyjaśnienie swojego pochodzenia i tego, czy jest prawdziwym Starkillerem czy tylko jego klonem, a także tego, co grozi Juno.
Dyskretnie wślizgnął się do środka i znalazł się w przyciemnionym, długim pomieszczeniu. Gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, Starkiller dostrzegł ustawione w równe rzędy całe setki, a może i tysiące zbiorników, w których wyczuwał żyjące istoty rozumne, jednak były one uśpione. Wzdrygnął się na to uczucie, bo przypomniało mu moment, w którym śledził Vadera, aby stoczyć z nim ostateczny bój i uratować Juno. Czuł wtedy tysiące umysłów takich jak on. Niemal uwierzył, że także jest klonem, ale ostatnie miesiące sprawiły, że zmienił zdanie.
Powoli, prawie bezszelestnie zaczął iść pomiędzy zbiornikami, rozglądając się na boki. Nie podobało mu się tutaj. Tknięty przeczuciem, przystanął przy jednym z nich i przetarł zakurzone szkło. Wytężył wzrok, usiłując dojrzeć, co znajduje się w środku. Zamrugał zaskoczony i przyjrzał się uważniej mężczyźnie w zbiorniku.
- Niemożliwe - szepnął sam do siebie, zapominając o ostrożności.
Odwrócił się i zajrzał do kolejnego pojemnika wybranego na chybił trafił. Potem do kolejnego. I do jeszcze jednego. W końcu musiał zaakceptować prawdę: był w laboratorium, w którym tworzono klony Galena Mareka. Pomyślał, że nie znalazł się tu przypadkiem i może spodziewać się podstępu. Doskonale pamiętał, jak szedł przez korytarz na szczycie miasta Timira, słysząc głos Juno.
Unoszący się dookoła dym mógł skrywać Vadera. Nie miał pojęcia, gdzie on uciekł, ale wiedział, że idzie prosto w jego pułapkę. Musiał jednak uratować Juno.
- Vader! Wyłaź! - wrzasnął, chcąc sprowokować Sitha do ujawnienia się. Ostrożnie idąc naprzód, zawołał pilotkę.
Jeszcze nie ucichł jego głos w oddali, a on usłyszał mechaniczny oddech. Nie dochodził jednak z otoczenia, ale z jego głowy. Złapał się za nią, chcąc zagłuszyć Vadera, jednak głos się zmienił. Teraz słyszał Juno:
- Kim ty jesteś?
Głos był zimny i pretensjonalny, jednak niewątpliwie należał do jego ukochanej.
- Juno! - zawołał błagalnie. - To ja!
Ruszył dalej, ale gdy uszedł kilka kroków, odniósł wrażenie, że wszystko zaczęło się trzęś, jak podczas trzęsienia ziemi. Znów złapał się za głowę, mając nadzieję, że to tylko sztuczki Vadera.
- Jesteś potworem, rzeczą - zasyczał głos kapitan Eclipse, odbijając się echem w jego umyśle.
Kuląc się jeszcze bardziej i zamykając oczy, krzyknął:
- Juno! Proszę...!
Po chwili wszystko minęło, a on podjął swoją wędrówkę. Korytarz skręcał, prowadząc go pomiędzy panelami kontrolnymi. Gdy obok nich przechodził, te zaczęły syczeć i sypać iskrami, a on znów poczuł w głowie to dziwne uczucie. Szedł jednak dalej.
- Jesteś marionetką Vadera - usłyszał ociekający obrzydzeniem głos generała Koty. - Wyłącznie zepsutym ciałem z wspomnieniami martwego człowieka.
Całe jego ciało drżało, chcąc pozbyć się tych myśli. Nie, nie był niczyją marionetką, a tym bardziej nie marionetką Vadera. Bolało go jednak te raniące słowa z ust dwóch najbliższych mu osób, nawet jeśli nie były prawdziwe.
Wszedł pomiędzy zbiorniki, w których zanurzone były niedokończone jeszcze klony...
Cofnął się gwałtownie do tyłu, wpadając na pojemnik. Oddychał ciężko. Nie wiedział, co się z nim dzieje, ale nie podobało mu się to.
- Jeśli nie chcesz, aby nas nakryli, powinieneś zachowywać się ciszej - usłyszał za sobą.
Błyskawicznie odwrócił się i stanął w twarz z wysoką istotą o długiej szyi i gładkiej skórze. Był to Kaminoan.
- Chwila słabości - powiedział, nie zamierzając niczego więcej tłumaczyć. - Mamy sprawę do załatwienia.
Kaminoan skinął głową.
- Podoba mi się twoje podejście. Ale przejdźmy się.
- Gdzie jesteśmy? - zapytał Starkiller.
Kaminoan rozejrzał się.
- W jednym z laboratorium. Niestety, musieliśmy porzucić ten projekt, po tym jak pół roku wcześniej uciekł mam jeden z prototypów - Kaminoan zdawał się traktować proces klonowania jak coś najzwyklejszego na świecie, a istoty w nim powstałe jako wynik doświadczenia.
"Jak rzecz..." - pomyślał Starkiller, przypominając sobie słowa wypowiedziane głosem Juno.
Kaminoan nie zwracał jednak uwagi na swojego rozmówcę i kontynuował:
- Wtedy to zabito wszystkich, którzy zajmowali się tym projektem, a był to pierwszy w tym rodzaju. Zostaliśmy zmuszeni do zaprzestania badań. Jest to jeden z powodów, dla którego postanowiliśmy pomóc Rebelii. Oczywiście, nie wszyscy, ale nas nas kilkudziesięciu.
- Zawsze dobre i to - mruknął Starkiller, myślami będąc gdzieś daleko.
W milczeniu doszli do końca hali. Kaminoan wpisał kod otwierający drzwi i znaleźli się w mniejszym pomieszczeniu, najprawdopodobniej pracowni. Tubylec wskazał mężczyźnie jedno z zakurzonych krzeseł, a sam usiadł na drugim.
- Teraz możemy w spokoju porozmawiać - stwierdził.
- Może zdradzisz mi chociaż swoje imię? - zapytał Starkiller.
- Jestem Tau So, ale nie sądzę, aby ta wiedza mogłaby ci się do czegokolwiek przydać. A ty jakie miano nosisz?
Mężczyzna na chwilę się zawahał.
- Na razie żadne - odparł zgodnie z prawdą. Czuł wewnętrznie, że "Starkiller" oraz "Galen" to nie są jego imiona i nigdy nimi nie będą. - Przejdźmy lepiej do spraw ważnych.
- Nie ufasz mi, tak? No cóż, będzie trzeba przekonać do na Rebelię. W każdym razie nie podoba nam się, że stacjonuje tutaj Imperium. Jeśli ich wypędzicie, dołączymy do was.
- Jak, przepraszam bardzo, mamy to zrobić? Trwa wojna, to nie jest takie proste.
Tau So wzruszył ramionami.
- Powiem to inaczej: jeśli nam nie pomożecie, Imperium rozkaże wznowienie projektu ożywienia prywatnego zabójcy Vadera, a wtedy na nic wasze tłumaczenia. Nie wiesz nawet, jaki on potrafi być potężny.
Starkiller zamarł. A więc Imperium właśnie to planowało... Jeśli przetrwały jakieś dane, musi je zdobyć.
- Możesz powiedzieć mi coś więcej o tym... projekcie?
Kaminoan wyprostował się.
- Och, ci ludzie, których widziałeś w zbiornikach, to właśnie klony dla Lorda Vadera.
- Tego się domyśliłem - powiedział Starkiller.
Jego rozmówca zmarszczył podejrzliwie oczy.
- A skąd takie przypuszczenie?
Mężczyzna zrozumiał, że sam złapał siebie w pułapkę. Jako że wciąż miał kaptur na głowie, Kaminoan nie widział jego twarzy, więc nie mógł porównać jej z twarzami klonów w zbiornikach, ale była to tylko kwestia czasu. Tymczasem musiał coś wymyślić.
- Mówiłeś, że zabito wszystkich, którzy pracowali przy tym projekcie.
- Mówiłem - potwierdził.
- Mówiłeś także, że pracowaliście przy klonowaniu zabójcy dla Vadera, ale wasze badania zostały wstrzymane - Starkiller czuł, że udało mu się wybrnąć z sytuacji.
- Mówiłem tak, ale co z tego?
- Tylko Vader jest w stanie zabić wszystkich, jeśli ci go zawiedli - wytłumaczył. - Dobrze skojarzyłem fakty, czyż nie?
Tau So przyglądał mu się przez chwilę, a potem skinął głową osadzoną na długiej szyi.
- Jesteś błyskotliwy. Wracając do tematu... Te klony są specjalne, ponieważ pierwowzorem jest martwy człowiek. Co więcej, zachowują jego wrażliwość na Moc. Jest to pierwszy taki przypadek i chcielibyśmy to zbadać dokładniej, jednak przez Imperium nie możemy.
- Lepiej tego nie robić - powiedział Starkiller, czując ucisk w klatce piersiowej.
- O, a to dlaczego? - zapytał Kaminoan.
- Jeśli Imperium dowie się, że możecie przywrócić do życia każdą zmarłą osobę, a ona zachowuje swoje wspomnienia i wrażliwość na Moc, wiesz do czego by doszło? Mielibyśmy nie jednego Vadera w galaktyce, lecz całą armię.
- A skąd wiesz, że wspomnienia też zachowują? O tym nic nie wspominałem.
Starkiller miał ochotę udusić Tau So za wytykanie mu błędów, które spostrzegł sekundę za późno. Logiczne wydawało się jednak, że był po prostu przejęty tym, czego się właśnie dowiedział.
- Mieliśmy tutaj jednego ze szpiegów - skłamał, wzmacniając swoje słowa Mocą, aby Kaminoan w nie uwierzył.
W pierwszym momencie wydawało się, że kloner nie uznał tego wyjaśnienia, ale po chwili skinął głową i nie drążył tematu.
- Mógłbym się dowiedzieć czegoś więcej o pierwowzorze? Dla Rebelii ta informacja byłaby bezcenna.
- Mogę ci nawet pokazać pierwowzór - zaproponował Tau So.
Starkiller zawahał się. Czy tego chciał? Wiedział, że jeśli przystanie na propozycję Kaminoana, nie będzie już taki sam jak wcześniej. Będzie miał niezbity dowód, że nie jest Galenem - twórcą Rebelii i pierwszą ofiarą w walce z Imperium. Wyczuwał także podstęp, ale słowa Tau So były mimo wszystko prawdziwe. Rebelia jednak potrzebowała tych informacji.
- Niech będzie - powiedział i podniósł się z krzesła.
- Tędy proszę - Teu So wskazał mu drzwi znajdujące się w prawej ścianie hali z klonami. - Są otwarte.
- A ty nie idziesz?
- Ja już dość się napatrzyłem na tego trupa - wyjaśnił Kaminoan.
Starkiller dyskretnie sprawdził broń w drodze do drzwi. Spodziewał się pułapki, ale co jeśli to naprawdę będzie prawdziwy Galen Marek? Nie miał pojęcia, jak wtedy zareaguje. Na coś takiego nigdy się nie przygotowywał, chociażby z tego względu, że uwierzył, że to on nim jest. Wiedział jednak, że teraz nie ma odwrotu.Tau So zaczekał, aż jego rozmówca zniknie za drzwiami, a potem wyjął komunikator i połączył się z pewną bardzo dobrze znaną mu osobą:
- Tak, Tau So? - usłyszał.
- On tu jest - powiedział tylko. - Tak jak ci obiecałem.
- Dobra robota - pochwaliła klonera osoba po drugiej stronie komunikatora. - Teraz skończę to, co zacząłem.
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
FanfictionDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...