Rozdział 31

42 5 0
                                    

- Nie chcę nic mówić, ale współrzędne, które mi podałeś, to po prostu... - Chissanka wykonała w powietrzu gest, jakby chciała wskazać bliżej nieokreślone miejsce. - Tam po prostu nic nie ma!
- Będzie Rebelia - wyjaśnił krótko Starkiller.
Zagłada przyjrzała mu się uważnie.
- A przepraszam bardzo, skąd niby? Przyleci na zawołanie?
Młody mężczyzna zauważył już, że gdy jego towarzyszka się denerwuje, zaczyna być sarkastyczna. W takich momentach przypominała mu trochę Juno. Starkiller poczuł nagle ucisk w sercu. Tak wiele rzeczy wydarzyło się od momentu, w którym ostatni raz widział byłą pilotkę Imperium. Tak wiele spraw się skomplikowało i tak wiele wciąż pozostaje nierozwiązanych. Jedi po prostu tęsknił za Juno. Jedyne, czego pragnął, to znów być z nią i zapomnieć o całej tej wojnie, jaką prowadziła Rebelia przeciwko Imperium.
- Wyglądasz na zmęczonego - zauważyła Zagłada, odwracając się w fotelu do Starkillera. - Powinieneś odpocząć. W takim stanie jej nie pomożesz.
Mężczyzna westchnął i odchylił się do tylu, zrozumiawszy, że towarzyszka przejrzała jego myśli.
- Nie potrafię - powiedział. - Martwię się nie tylko o Juno, ale i o wszystkich pozostałych. Znam Imperium i wiem, że jeśli się spóźnię, to zastanę tam same trupy. Tego nie przeżyję...
Chissanka milczała przez chwilę, po czym położyła swoją dłoń na dłoni Starkillera i odezwała się cichym, ale kojącym głosem:
- Nawet jeśli nie możesz odpocząć, to spróbuj pomyśleć o tym wszystkim, co z nimi przeszedłeś, i przypomnij sobie, dlaczego chcesz ich ratować. Być może to ci pomoże.
Zagłada puściła rękę zaskoczonego Starkillera i wyszła z kokpitu, zostawiając wciąż zdezorientowanego mężczyznę samego.
Starkiller spojrzał na dłoń, za która złapała go towarzyszka, i pomyślał o Juno. Tak naprawdę niewiele z nią przeżył. Był tylko przedłużeniem tego, co stworzył i co wywalczył tajny uczeń Vadera, ale mimo wszystko czuł, że nie może jej tak zostawić. Nie może zostawić ani Juno, ani Koty, ani PROXY'ego, ani Rebelii. Nie może tego zostawić nie tylko ze względu na nich, lecz przede wszystkim ze względu na Galena.
Mam wrażenie, że teraz przeżywam to samo co on tuż przed swoją śmiercią... - pomyślał zaskoczony. - Tak samo jak on odrzuciłem swoje dawne imię, chociaż w mniejszym stopniu, i tak samo chcę uratować ledwo tlącą się iskrę jaką jest Rebelia, która może doszczętnie spalić Imperium. Pytanie tylko... czy to ma sens? Galen poświęcił własne życie i szansę na zaznanie odrobiny szczęścia, by wydostać się z łańcuchów kłamstw Ciemnej Strony. Zginął, bo chciał ratować innych. Czy... czy ja mogę się z nim równać? Czy mam prawo walczyć o to wszystko i rzucać na szalę życia innych, byleby osiągnąć własny cel? Nie, nie mam... A już i tak zginęła Marissa. Prosiłem ją o niemożliwe. Teraz moja kolej. Uratuję tyle, ile się da, ale nie pozwolę już nikomu więcej się poświęcić. Jeśli ktoś będzie musiał umrzeć, to będę to tylko ja, nikt więcej.
Mężczyzna zapatrzył się na gwiazdy coraz szybciej migające za szybą i pomyślał, że takie jest właśnie życie: mija szybciej, niż zdołasz sobie uświadomić, że oto nadchodzi koniec.
Tak naprawdę bał się tego, co zostało po Rebelii, jeśli drugi klon tajnego ucznia Vadera postanowił zniszczyć wrogów Imperium. Musiał się spieszyć.

- Zwolnij - polecił Starkiller, widząc oddaloną sylwetkę dobrze znanego statku Rebelii. Nie musiał nawet korzystać z Mocy, aby zrozumieć, że coś jest nie tak. Jedi wsunął holodysk do czytnika i wyświetlił plan Wyzwolonego. Wskazał punkt znajdujący się na samym spodzie statku. - Tutaj jest ukryty hangar. Wysadź mnie tam, a potem uciekaj.
- Chyba żartujesz! - krzyknęła Zagłada. Widac było, że nie miała zamiaru zostawić Starkillera. - Idę z tobą!
- Wykluczone - powiedział twardo mężczyzna, poprawiając miecze przypięte do pasa. Nagle prychnął. - Spójrz, jaka ironia losu. Rok temu szukałem Juno, ponieważ pamiętałem tylko ją. Wtedy też Imperium zaatakowało statek Rebelii. Takich zabawek, jakie na nas napuścili, się nie spodziewałem. Teraz jednak nie mam nawet pojęcia, co mogę zrobić i na co tym razem mam się przygotować.
- To dlaczego pchasz się w tą całą walkę? Czy nie łatwiej zapomnieć i odpuścić sobie, ukryć się i zacząć trochę szczęścia? - zapytała Chissanka.
Starkiller milczał przez chwilę, wpatrując się w Wyzwolonego. Powróciły do niego wspomnienia sprzed roku: porwana Juno, ledwo żywy PROXY, tysiące marwych żołnierzy Rebelii i Imperium. Koniec końców nie miało dla nich znaczenia, po której stronie walczyli. I jedni, i drudzy wierzyli, że robią to, co słuszne, i że ich smierć ma znaczenie. Jakby nie patrzeć, śmierć to jednak śmierć.
- Nie - zaprzeczył. - Nie, jeśli jest ktoś, za kogo warto oddać życie.
Po tych słowach Starkiller odwrócił się i wyszedł z kokpitu. Stanął przed wyjściem, czekając, aż Zagłada wyląduje.
Czuł, jak serce wali mu jak oszalałe. Bał się. Najzwyczajniej na świecie bał się. Martwił się o Juno, o Kotę, o PROXY'ego i o swoje życie.
Ale nie martwił się o Rebelię. Postanowił odpuścić sobie tą całą walkę i wolność i równość, chcąc zasmakować normalnego życia. Co prawda Galen poświecił wszystko dla Rebelii, ale Starkiller nie zamierzał iść w jego ślady. Tajny uczeń Vadera był narzędziem Imperium, zaś on, jego klon, czuł się narzędziem Rebelii. Tylko tego od niego oczekiwano, niczego więcej.
Koniec z tym - pomyślał. - Ratuję tych, którzy są dla mnie ważni, a resztę mam głęboko gdzieś. Już i tak za dużo straciłem w tej bezsensownej walce. Przecież ta wojna może ciągnąć się przez wieki!
Starkiller słyszał, że szum silników powoli cichnie. Nagle dobiegł go pełen przerażenia okrzyk Chissanki.
- Co się stało? - krzyknął w kierunku kokpitu. Odpowiedziało mu milczenie. Pełen najgorszych obaw powoli wszedł do kabiny. Odetchnął z ulgą, widząc, że Zagłada jest cała i zdrowa.
- Już myślałem, że coś cię tu zabiło - powiedział pół żartem, pół serio. Coś jednak mu nie pasowało. Zagłada siedziała jak sparaliżowana i wpatrywała się w coś, co było w hangarze. Starkiller spojrzał w tym samym kierunku i zamarł.
Z sufitu zwieszały się ciała w mundurach Rebelii. Większość z nich miała ucięte kończyny lub była przebita na wylot. Niektóre wyglądały, jakby ktoś potraktował je piorunami Mocy. Starkiller widział tylko niewielką część pomieszczenia, ale był pewny, że dalej jest jeszcze gorzej.
- Nie wychodź - powiedział dziwnie cichym głosem. - Pójdę się rozejrzeć.
- Zwariowałeś?! - wrzasnęła Zagłada, powracając do normalności. Chissanka wskazała ręką na hangar. - Chcesz iść tam?!
- Mówiłem ci już, że muszę kogoś znaleźć - przypomniał Starkiller.
- Życzę ci jak najlepiej, ale bądźmy szczerzy: ta dziewczyna już nie żyje! Lepiej uciekajmy skąd, póki jest czas.
- Jak chcesz, to leć, nie trzymam cię tu na siłę. Jestem ci wdzięczny za twoją pomoc, ale jeśli się boisz, masz prawo wrócić - odparł Starkiller, idąc w kierunku wyjścia.
Powoli opuścił statek i zapalił miecz świetlny. Niebieskie ostrze oświetliło kolejne szczegóły koszmaru. Jedi poczuł, jak robi mu się niedobrze. Odcięte kończyny i wnętrzności martwych żołnierzy Rebelii walały się po podłodze, a przy każdym kroku słyszał, jak wteptuje w kałuże krwi.
Starkiller widział w swoim życiu wiele zmasakrowanych ciał, ale co innego zabójstwo, a co innego sadystyczne zadanie bólu. Ktoś, kto tego dokonał, zrobił to z czystej przyjemności. Jedi nie miał najmniejszych wątpliwości kto za tym stoi.
Nagle dobiegł go krzyk tak pełny bólu i rozpaczy, że mężczyzna zamarł na chwilę. Trwało to ułamek sekundy, po czym Starkiller puścił się biegiem w kierunku, z którego dochodziły wrzaski. Znał ten głos.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 16, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Star Wars: Moc Wyzwolona III Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz