Starkiller siedział w kajucie statku Fetta i oglądał swoją nową, mechaniczną rękę, próbując przyzwyczaić się do dziwnego uczucia.
Minął tydzień odkąd się obudził i wymusił na łowcy nagród pomoc. Chociaż denerwował się za każdy dzień opóźnienia, to jednak Mandalorianin miał rację: musiał mieć protezę. Bez niej jego misja byłaby z góry skazana na niepowodzenie, cokolwiek by się nie stało. Fett uruchomił swoje kontakty z półświatka i znalazł lekarza z Nar Shadaaa, który zamontował Starkillerowi sztuczne ramię po kolosalnej cenie. Łowca nagród jednak wszystko opłacił ku zaskoczeniu Jedi.
Zabieg zakończył się przed godziną, gdyż dopiero siódmego dnia po ataku Imperium na Nal Hutta uruchomiono porty i Slave II mógł opuścić planetę. Vurs przyleciała na Nar Shadaaa swoim statkiem, jednak w trakcie operacji Starkillera oddaliła się od nich, chcąc załatwić własne sprawy.
Fett wszedł do kajuty i usiadł na miejscu pilota.
- Nada się? - zapytał, wskazując brodą na protezę. Starkiller skinął głową.
- Nie jest źle - powiedział.
Mandalorianin odchylił się w fotelu i głośno wypuścił powietrze.
- To co zamierzasz zrobić dalej? Z tego co udało się ustalić Zagładzie, twój statek odleciał z Nal Hutty jeszcze zanim zablokowano wszystkie porty. A wątpię abyś doprowadził do Rebelii mnie czy Vurs - osoby, które za odpowiednią sumę kredytów mogą sprzedać wszystko i wszystkich.
- Wiesz co ci powiem, Fett? - Starkiller spojrzał mężczyźnie prosto w oczy. - Nie ufam ci i mam do ciebie żal, ale widzę, że masz swój honor. Ktoś taki jak ty nie pasuje do Imperium. Dlaczego mnie nie wydałeś, kiedy miałeś okazję? Na pewno dostałbyś dużą nagrodę.
Fett prychnął w odpowiedzi na słowa Starkillera.
- Powiedzmy, że Imperium chciało wyrządzić nam podobną krzywdę, a w dodatku wciągnęli mnie do jakiegoś swojego spisku, nie mówiąc mi nawet, co mam robić. Nie lubię takiej roboty.
Zapadło milczenie. Starkiller odpiął od pasa jeden z mieczy świetlnych i zaczął obracać go w palcach.
- Nie wiem, czy wiesz, ale prawdziwy Starkiller był tajnym uczniem Vadera - powiedział w końcu. - Przez lata wykonywał wszystkie zadania zlecone przez Mistrza, nie znając celu swoich działań.
- Po co mi to mówisz? - zapytał znudzony łowca nagród.
- W końcu Vader rozkazał mu stworzyć Rebelię. Rzekomo po to, by Imperator się nią zajął, podczas gdy Vader ze swoim uczniem będą planować zdradę - ciągnął Jedi.
Fett zmarszczył brwi wyraźnie zaskoczony.
- Vader stworzył Rebelię? - zapytał tonem sugerującym, że nie wierzy w słowa Starkillera. - Akurat.
- Starkiller uwierzył, że jego mistrz chce obalić Imperatora i przystąpił do wykonywania zadania. Jednak w pewnym momencie zrozumiał, że on sam może tak pokierować Rebelią, że naprawdę może zdziałać coś dobrego. Gdy doszło do spotkania potencjalnych przywódców, okazało się, że to wszystko miało na celu tylko wykrycie buntowników - mężczyzna włączył swój miecz i błękitne ostrze wystrzeliło do góry. - Vader nigdy nie planował uczynić Starkillera swoim prawdziwym uczniem. Był w jego rękach jedynie narzędziem, które później można wyrzucić. Dlatego Mroczny Lord chciał stworzyć klona, który byłby mu bezwzględnie posłuszny; chciał odzyskać swojego niewolnika.
Fett milczał przez jakiś czas, próbując zrozumieć, dlaczego Starkiller opowiedział mu tą historię.
Tymczasem Jedi wyłączył swoją broń i przypiął rękojeść do pasa.
- Dlatego tak nienawidzę Imperium. Wszystkie wspomnienia Starkillera żyją we mnie. Imperium opiera się na zdradzie i oszustwie, przedmiotowym traktowaniu istot. Tak nie powinno być.
- A wiesz dlaczego ja nienawidzę Jedi i jestem właśnie za Imperium? - zapytał w odpowiedzi Fett. - Wychowywał mnie Jango Fett, którego uważałem za ojca i nie obchodziło mnie, że był to mój pierwowzór. Gdy miałem dziesięć lat, jeden z Mistrzów Jedi obciął mu głowę w trakcie walki. Widziałem to - Mandalorianin pokręcił głową i westchnął. - I niby Jedi byli strażnikami pokoju i obrońcami istot? Po tym wydarzeniu musiałem sam sobie radzić przez wiele lat. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego Jedi tak łatwo przychodziło podział ludzi na tych dobrych i na tych złych.
- Ojca prawdziwego Starkillera zabił Vader, też na jego oczach - zauważył Jedi. - A potem został zabrany i wychowany przez Vadera na maszynę do zabijania.
- Chrzanić to wszystko - warknął Fett. - Jedni są warci drugich. Mam ich po dziurki w nosie. Cała ta Moc, Sithowie, Jedi... Od tysiącleci wojna pomiędzy nimi wyniszcza galaktykę.
- Świat byłby lepszy, gdyby ta odwieczna walka dobiegła końca - stwierdził Starkiller, rozumiejąc, co Fett chciał powiedzieć. - Dlatego właśnie Rebelia jest potrzebna.
- Nie jest potrzebna. Wystarczy, aby na czele państwa stanął właściwy człowiek. Obecnie jeden idiota zastępuje kolejnego. Nic się tak naprawdę nie zmieniło, tylko to, że lepiej zarabiam i mam ciekawsze cele do zlikwidowania. Ale skończy się już tak spoufalać. Pogadaliśmy sobie, wymieniliśmy opinie i na tym poprzestańmy.
- Tak... - mruknął Starkiller, rozmyślając nad słowami Fetta.- Jeszcze raz dzięki za pomoc - powiedział Starkiller do Zagłady, siedząc na miejscu drugiego pilota na pokładzie Niewidzialnego. Chissanka uśmiechnęła się i włączyła silniki.
Minęły trzy dni od operacji Starkillera, które mężczyzna spędził na obmyślaniu planu działania. Musiał skontaktować się z Kotą, bo jeśli ktoś miał mu uwierzyć, to tylko on. Kota na pewno wyczuje poprzez Moc, że coś jest nie tak z klonem, który podaje się za niego. W każdym razie Starkiller miał taką nadzieję.
- Skoro to jest osoba, na której naprawdę ci zależy, to chcę ci pomóc - odpowiedziała Chissanka.
- Nie gwarantuję, że przeżyjesz - ostrzegł Starkiller.
- Wiem - przyznała Zagłada - ale i tak polecę.
Wystartowali, nie dodając już nic więcej.
Starkiller czuł, że od teraz wszystko może się potoczyć w nieprzewidywalnym kierunku. Juno nie wie przecież, że nie jest prawdziwym Starkillerem - jej ukochanym. Nie miał pojęcia, jak kobieta zareaguje na wiadomość, że jest zwykłym klonem. Był jednak gotów zrobić wszystko, byleby Juno była bezpieczna. Nawet jeśli oznaczało to, że pilotka go znienawidzi. Był gotów.
Za nimi został księżyc Nar Shadaaa i Niewidzialny wszedł w nadprzestrzeń.Fett obserwował start Niewidzialnego z pokładu swojego statku. Z zamyślenia wyrwało go piknięcie komunikatora. Fett odebrał połączenie i komunikator wyświetlił kilkunastocentymetrowy hologram Imperatora.
- A więc ruszył szukać tej swojej Juno - bardziej stwierdził, niż zapytał Sith. Fett skinął głową.
- Zrobiłem wszystko, co mi kazałeś. Teraz czekam na zapłatę.
- Kredyty zostały już przelane na twoje konto. Jeśli jeszcze będziemy potrzebować twoich usług, skontaktujemy się z tobą.
Po tych słowach Imperator rozłączył się, a Fett padł na fotel pilota. Nie miał pojęcia, dlaczego Imperator kazał mu wypuścić Starkillera, ale nie oponował. Nawet polubił młodego mężczyznę i cieszył się, że to nie on musi zadać ostateczny cios. Mimo wszystko wiedział, że Starkiller zginie.
Fett odwrócił się w fotelu i zaczął uruchamiać silniki do startu. Wykonał swoje zadanie i otrzymał za nią zapłatę.
Statek łowcy nagród wystartował z lotniska na Nar Shadaaa i po opuszczeniu atmosfery planety wszedł w nadprzestrzeń. Przyszedł czas na nowe zlecenie.
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
Fiksi PenggemarDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...