Boba Fett miał już po dziurki w nosie tego zadania. Niby nagroda była wysoka, ale wodzenie go za nos było denerwujące. Najpierw wszystko wydawało się proste. Vader miał dać mu szansę na czysty strzał i zabicie Stakillera. Tyle.
Chociaż Fett nigdy nie przyzna, to nie strzelił do młodego mężczyzny tylko dlatego, że wzruszył się cudownym ożyciem Juno Eclipse i wyrazem ulgi na twarzy obojga zakochanych. Fett nie był wyzbyty z uczuć, tak jak niektórym się wydawało.
Po pojmaniu Vadera jego rozkazy zmieniły się. Kazano mu polecieć na Kamino i wyczuć, jak silny jest Starkiller. Najciekawsze było to, że zmiana dotycząca wyczucia siły przyszła do niego na kilka minut przed planowanym atakiem. Potem wysłano go do Jamy, która w sumie nie była najgorszym miejscem, w jakim był. Tam znów trafił na Stakillera, nawet dwa razy. Fett odnosił jednak wrażenie, że spotkał dwóch różnych ludzi. W barze pokonał go ten z czerwonymi mieczami. Wciąż zastanawiały go słowa, które jego przeciwnik wypowiedział, zanim wyszedł: Nie odpuszczaj tak łatwo następnym razem. Być może nie będziesz musiał długo czekać na zemstę.
Coś tu nie grało. Fett został na turnieju, bo chciał dowiedzieć się czegoś więcej. Nie lubił być marionetką w rękach władzy, niezależnie do kogo ona należała. Wolał sam stawiać warunki.
W ocenie Fetta uwolnienie zmutowanego rankorna podczas ataku Imperium było szczytem desperacji. Imperium chciało dostać Stakillera, to praktycznie nie uległo wątpliwości zdaniem łowcy nagród. Skąd jednak wiedzieli, że tu jest, nie miał pojęcia. Wolał się nad tym nie zastanawiać, bo olbrzymi głaz właśnie przyleciał mu koło głowy.
Fett odpalił silniki swojego plecaka odrzutowego i uniósł się w powietrze, próbując lepiej rozeznać się w sytuacji. Imperialni właśnie pojmali kilka osób.
Być może byłem w błędzie - pomyślał mimowolnie. - Być może jest to po prostu zwykła łapanka do obozów pracy.
Na te rozmyślania też nie było czasu. Imperialni zostawili rankorna Starkillerowi, jakieś młodej Zabrakance i Chissance, którą natychmiast rozpoznał. Już miał przyłączyć się do walki, gdy nagle rozwścieczony zwierz cisnął Starkillerem o skalną kolumnę. Do leżącego nieruchomo mężczyzny podbiegła Zabrakanka, krzycząc coś w stronę rankorna i rzucając w niego kamieniami. Po chwili kolumna zwaliła się zarówno na Zabrakankę, jak i na ledwo żywego Starkillera, grzebiąc ich pod sobą.
Chiassanka została sama przeciwko zmutowanemu rankorowi. Pomimo dawnych spraw, jakie łączyły Fetta z dziewczyną, łowca nagród zdecydował się pomóc znajomej po fachu. Wylądował obok niej w momencie, w którym Chiassanka sprawdzała swoją broń.
- Chyba przyda ci się pomoc, co Zagłada? - zapytał, ściągając na siebie uwagę dziewczyny.
Chiassanka spojrzała na niego zaskoczona, mrużąc przy tym oczy, co było znakiem, że łowczyni doszukuje się podstępu.
Zagłada... takie imię nadano w półświatku galaktycznym, ale nikt od dawna się tak do niej nie zwracał.
- Czego chcesz, Fett? - warknęła.
Mandalorianin miał odpowiedzieć, gdy nagle zarejestrował ruch od strony rankorna.
- Uważaj! - krzyknął, łapiąc ją w pasie i ciągnąc za sobą na ziemię. Kamień minął ich zaledwie o centymetry.
Zagłada była wściekła jeszcze bardziej niż rankorn. Fett doskonale pamiętał, że dziewczyna nienawidziła, gdy ktoś jej dotykał, ale tym razem była to wyższa konieczność. Szybko się podniósł i strzelił w stronę rankorna.
- Stang! - zaklął, gdy strzał nie uczynił zwierzęciu żadnej krzywdy. Wyciągnął kilka granatów i podał połowę Zagładzie. - Na mój znak rzuć je w niego tak szybko, jak tylko możesz.
Chiassanka skinęła głową, nie wchodząc w szczegóły planu Fetta. Wolała pozbyć się terentatka jak najszybciej i zająć się ratowaniem Starkillera i Marisy. Nie mogła ich tak zostawić.
Po prostu nie była w stanie.
Fett odpalił plecak i znalazł się centralnie nad rankornem, po czym dał sygnał Zagładzie. Dziewczyna cisnęła granaty, łowca nagród rzucił także swoją, po czym odpalił miotacz ognia umieszczony na przedramieniu. Rankorn zginął w ciągu minuty.
Fett wylądował i rozejrzał się, szukając Zagłady. W końcu ją znalazł. Próbowała ogarnąć kamienie z gruzowiska, pod którym spoczywał Starkiller.
- Co ty robisz?! - zawołał, podchodząc do niej. - Powinnaś stąd uciekać.
- Nie mogę ich tak zostawić!
- Oni najprawdopodobniej nie żyją - zauważył bez ogródek Fett.
- Słuchaj no - Zagłada odwróciła się do Mandalorianina - lepiej pomóż mi z tym! Masz dług wobec mnie - przypomniała.
To prawda, Fett był coś winien Zagładzie, ale nie zamierzał wyciągnąć spod kamieni swojej niedoszłej ofiary. Zresztą, i tak najprawdopodobniej nie żyli.
- Chodźmy stąd - Fett położył dłoń na ramieniu Chissanki. - Nic tu nie zdziałamy.Starkiller odzyskał przytomność, co od razu objawiło się bólem w każdej części ciała. Był podbijany, połamany i krwawiący.
Ale żył.
Kamienne fragmenty zatrzymały się na ochronie, dzięki czemu ułożyły się w sposób nie zagrażający bezpośrednio Starkillerowi.
Poprzez Moc mężczyzna wyczuwał, choć nie bez trudu, że Marisa nie miała tyle szczęścia, co on. Nieprzygotowana na kamienną lawinę dziewczyna nie otoczyła się tarczą Mocy i cały ciężar głazów spadł na nią, zabijając ją na miejscu. Nie miał czasu na żal, bo jeśli nie zajmie się sobą, być może za chwilę dołączy do przyjaciółki.
Spróbował poruszyć ręką, ale gdy tylko to zrobił, ramię przeszył ból nie do opisania. Starkiller jęknął mimowolnie, pociemniało mu w oczach. Ręka była przygnieciona jednym z głazów i nie było szans, by ją stamtąd ruszyć. Mimo wszystko Starkiller podjął jeszcze kilka prób, które oczywiście zakończyły się klęską. Znów zaczął tracić przytomność, pociemniało mu w oczach. W ostatnim przebłysku świadomości poczuł, że czyjeś silne ręce zakute w pancerz łapią go i próbują wyciągnąć, jednak zaklinowana ręka uniemożliwiła im to. Potem był już dobrze znany mu ból i palące przedramienię ciepło. Nie miał już sił krzyczeć. Umierał.
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
FanfictionDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...