- Mistrzu - odezwał się niespodziewanie PROXY, wyrywając Starkillera z jego rozmyślań.
Młody mężczyzna podniósł pytający wzrok na mechanicznego przyjaciela; droid bez słowa wskazał na radar.
- Ktoś nas śledzi- wywnioskował Starkiller.
Podejrzewał to już od początku swojej podróży na Kamino, ale jak dotychczas nie udało mu się wykryć intruza mocą. Były trzy wyjaśnienia: załogę statku stanowiły wyłącznie maszyny, ta była zupełnie niewrażliwa na moc lub prześladowca potrafił ukryć swoją obecność. Tego obawiał się najbardziej, gdyż było to prawie równoznaczne z zaawansowanym użytkownikiem Ciemnej Strony. Niestety było to najbardziej prawdopodobne.Wątpił by to jakiś ocalały Jedi go śledził, a więc musieli jak najszybciej pozbyć się śledzącego ich statku.
- PROXY, zmień kurs na... - poczuł w głowie pustkę, nie mając pojęcia, gdzie mogliby się udać dla zmylenia pościgu. Ze złością wywołał mapę galaktyki i zaczął analizować układy. Nagle zauważył jedną nazwę, która przykuła jego uwagę. - Zmień kurs na Kashyyyk.
- Tak, mistrzu- zgodził się droid, wpisując do komputera pokładowego nowe współrzędne.
Starkiller wstał z fotela drugiego pilota i udał się do kabiny medytacyjnej, chcąc sięgnąć mocą do intruza. Cień Łotra wydawał mu się dziwnie pusty tylko z PROXY'm na pokładzie, bez Juno. Jej obeconść zawsze była dla niego kojąca i uspokajająca, a świadomość, że coś jej może grozić sprawiała, że myślał tylko niej i nie potrafił się skupić na teraźniejszości.
Starkiller usiadł na środku kabiny i zamknął oczy. Wielkim wysiłkiem woli sięgnął mocą w kierunku obcego statku, ale natrafił na grubą barierę. Poczuł się, jakby z dużą prędkością uderzył w mur, a potem się od niego odbił i boleśnie wylądował na ziemi. Jedyne, co wyczuł, to silną obecność Ciemnej Strony, oznaczającą potężnego przeciwnika. Zaintrygowany sytuacją postanowił bardziej skupić się na nieznajomym i spróbował zajść go od innej strony. Zaczął chłonąć znikomą aurę Ciemnej Mocy, wiedząc, że wystarczy chwila nieuwagi, by bezpowrotnie stracić trop. Zaciskając powieki z całej siły, starał się zapamiętać obecność prześladowcy. Wydawało mu się, że ją zna, ale nie mógł sobie przypomnieć, skąd. Była jednak tak charakterystyczna, że aż dziwne, że jej nie pamiętał. No chyba że kojarzył ją z czasów sprzed swojej "śmierci" i odrodzenia na Kamino. Nie wszystkie wspomnienia powróciły w całości; część wciąż pozostawała niewyraźnym zarysem dawnych wydarzeń, miotającym się w jego umyśle niczym ślepiec we mgle. Tak naprawdę pomimo powolnego przypominania sobie dawnego życia, Starkiller czuł się właśnie jak taki ślepiec, niepewny zbyt wielu rzeczy ze swojej przeszłości.
Tymczasem w najmniej spodziewanym momencie znalazł kolejny łącznik pomiędzy obecnym a przyszłym życiem. Tak mu się przynajmniej wydawało.
Analizując aurę śledzącej ich osoby, tak pogrążył się w swoich myślach, że nawet nie zauważył, kiedy Cień Łotra wszedł w nadprzestrzeń. Dopiero silne szarpnięcie zrywające kontakt pomiędzy nim a intruzem spowodowało, że skupił się na otoczeniu. Wstał i wyszedł z kabiny zły, że uciekła mu myśl będąca o krok przed nim. Odpowiedź na pytanie, kim była śledząca ich osoba, wymknęła mu się dosłownie z palców.
- PROXY - odezwał się Starkiller, ponownie siadając obok mechanicznego przyjaciela. Starał powstrzymać rosnącą w nim złość z powodu własnej niepamięci. - Mógłbyś mi powiedzieć coś o moim... o moich dawnych misjach?
PROXY zwrócił swoje fotoreceptory na mistrza i odpowiedział:
- Ale o których?
Starkiller westchnął.
- O tych, po których mogli zostać wrogowie wrażliwi na Moc.
PROXY patrzył przed siebie, analizując dawne zapisy w pamięci. Po kilku minutach pokręcił przecząco głową.
- Przepraszam, mistrzu - powiedział. - Moja pamięć została w dużej mierze usunięta, kiedy Jądro próbowało przejąć nade mną kontrolę.
- Aha... - westchnął młody mężczyzna zawiedziony odpowiedzią. Gdzieś tam z dna jego umysłu wypłynęło na wierzch wspomnienie z planety-wysypiska, a zwłaszcza jego walka z odwiecznym towarzyszem i pierwszym prawdziwym przyjacielem.
Jedno było pewne: od PROXY'ego się niczego nie dowie.
- Wyjdź z nadświetlnej w połowie drogi i z powrotem ustaw kurs na Kamino - zarządził. - W ten sposób zmylimy pościg.
Droid bez słowa zaczął wpisywać komendy do komputera, a Starkiller ponownie pogrążył się we własnych myślach.
Po kilku minutach pogrążył się w transie, pozwalającym zregenerować siły, ale równocześnie być świadomym otoczenia.
W głowie miał jednak tylko jedną myśl: odnaleźć Juno.
Juno...
Zaintrygowany słowami dziwnej istoty na zewnątrz jaskini, mówiącej mu, że odnajdzie w środku coś zgubionego, część siebie, wszedł do środka. Grota była jednak dziwna. Wydawała się być nierealna, ale równocześnie sięgała głęboko do serca, wyciągając na wierzch największe lęki. Szedł więc przed siebie. Nagle usłyszał dziwny dźwięk dochodzący zza gromady pnączy. Zbliżył się i powoli odsunął jedno z nich, a wtedy ktoś rzucił się na niego. Ręka minęła go zaledwie o włos. Cofnął się aż do przeciwległej sściany, ale i tam poczuł łapiące do dłonie. Zapalił swoje miecze świetlne, gotowy do obrony, jednak nikt go nie atakował. Zaskoczony tym wyłączył broń i przyjrzał się swoim niedoszłym napastnikom.
Nie... to niemożliwe.
Agresorami byli... on. Rozejrzał się wokoło, czując na sobie wzrok kilkunastu osób, a każda z nich wyglądała tak samo. Jak on. Jak Starkiller. Jak klon.
Postacie wyciągały ręce w jego kierunku, w niemym geście proszenia o pomoc. Ich twarze wyrażały ból. On jednak wiedział, że cel jego podróży był na końcu kamiennego korytarza.
Delikatnie odsuwając nieruchome kończyny, zaczął przechodzić do drugiej groty.
Była ona wypełniona mgłą, która rozstąpiła się, gdy tylko stanął, ukazując Juno. Serce zabiło mu mocniej, czując, że w końcu został osiągnięty od tak dawna wyczekiwany cel. Była tam. Tak piękna. Tak delikatna. Tak prawdziwa.
Przed stojącą tyłem kobietą zaczęły pojawiać się gwiazdy, asteroidy, aż w końcu całe wyposażenie statku. Juno odsunęła się od okna i włączyła komunikator pokładowy:
- Tutaj kapitan Eclipse. Rozpocząć protokoły ochronne. Włączyć pola ochr...
Wybuch za plecami pilotki przerwał jej komunikat, ale kobieta otrząsnęła się szybko z szoku i jeszcze raz spróbowała przekazać coś załodze. Jeden ze strzałów blasterowych trafił ją w ramię, Juno krzyknęła. Wszystko wokół niej zaczęło znikać, a zraniona rebeliantka przestraszona parła przez ciemność w jego stronę. Tuż przed nim straciła siły. Chciał ją złapać, ale ukochana przeleciała mu przez ręce, zostawiając go samego w jaskini.
Znów samego...
CZYTASZ
Star Wars: Moc Wyzwolona III
FanfictionDawno, dawno temu w odległej galaktyce... Minęło sześć miesięcy odkąd Starkiller powrócił, a mroczny Darth Vader został pojmany przez rebeliantów. Wydawać by się mogło, że teraz nastaną czasy pokoju, a rebelia pod wodzą Jedi Rhama Koty obali Imperat...