Media: Stephen - Crossfire
~*~
Wypuściłam powietrze z ust i popchnęłam drzwi. Moim oczom ukazała się ogromna, okrągła sala. Witraże przepuszczały światło słoneczne w zmienionych kolorach, a wspaniałe arrasy przedstawiały największych mistrzów magii w akcji.
Za kamiennym, prostokątnym stołem siedziało dziesięciu ludzi. Przyglądali się rozłożonym mapom i rozpiskom, żywo dyskutując. Trzy krzesła były wolne.
Pięć ogromnych smoków stało za dyskutującymi ludźmi. Złożyły skrzydła wzdłuż boków, kiwając głowami co jakiś czas. Ich cielska zdawały się być za duże na ową salę.
Napotkałam jedno spojrzenie. Smocze ślepia uśmiechały się do mnie współczująco. Odwzajemniłam uśmiech.- To niedorzeczne! - krzyczał jakiś staruszek skrzekliwym głosem. Stał uderzając raz po raz w stół.
- Drogi Kiczoko, nie ma sensu się tak gorączkować... - zaczął król, ale zaraz mu przerwano.
- NIE MA SENSU SIĘ TAK GORĄCZKOWAĆ!? Mamy wojnę, jakby jaśnie pan nie zauważył! A do tego z naszego wspaniałego siedmiotysięcznego wojska, dumy naszych czasów, została tylko kupa gówna, za przeproszeniem! Przegrywamy, chociaż mamy do dyspozycji magię trzech żywiołów, przeciwko JEDNEMU! I NIE MA SIĘ CZYM SIĘ DENERWOWAĆ!? - twarz staruszka poczerwieniała podczas tej tyrady, żyłka na jego czole zaczęła szybciej tętnić, a on sam dyszał, jakby co najmniej przebiegł maraton.
Nastąpiła cisza.
Odchrząknęłam, zwracając na siebie uwagę mężczyzn. Wszyscy spojrzeli na mnie. Przełknęłam ślinę. Nadal niezbyt dobrze czułam się w centrum uwagi.- Wasza Wysokość - wymamrotałam, dygając. W panującej dookoła przeraźliwej ciszy, dźwięk moich słów dotarł do najdalszego kąta sali.
- Witaj, Diwarze - odparł król, wskazując na krzesło po swojej lewej stronie. Ostatnimi czasy siadałam tam coraz częściej.
Zajęłam swoje miejsce. Odkąd przybyłam do tego wspaniałego zamku, codziennie odbywały się narady. Zdarzało się, że trwały one godzinami, ale zawsze kończyły się na dwa sposoby. Albo jeden z radców zdenerwowany wychodził z sali i narady nie było sensu kontynuować, albo koniec końców nic nie udawało się ustalić.
- Kiczoko, rozumiem twoje zdenerwowanie, ale nasze wojska mają opanowaną sytuację... - zaczął podstarzały mag powietrza, ale natychmiast mu przerwano.
- Możesz wciskać ten kit Lomu i wieśniakom, którzy szukają tutaj schronienia oraz setkom rodzin, których ojcowie zginęli na darmo, ale nie mi! Skoro idzie nam tak świetnie, to dlaczego siedzimy tutaj całe dnie, szukając jakiegoś wyjścia z sytuacji!? - krzyknął Kiczoko.
- A co twoim zdaniem powinniśmy zrobić? Co powinniśmy mówić? - syknął.
- Prawdę. Nie można łudzić tych ludzi głupią nadzieją. Jeśli im się powie, jak jest, może dołączą do nas i przechylą szalę zwycięstwa na naszą stronę! - powiedział Kiczoko, na co po sali rozległy się wzburzone okrzyki.
- Mamy prosić Lomu o pomoc!? - odezwał się któryś ze smoków.
- Jak śmiesz w ogóle o tym myśleć!? Te śmieci mają nam pomóc!?
- To darmozjady, które prędzej czy później będzie trzeba wyrzucić na zbity pysk!
- Spokój panowie, spokój! - krzyknął król, przerywając wrzawę, które podniosła się po słowach Kiczoka.
Właśnie dlatego rzadko zabierałam głos podczas narad. Mimo że przebywałam w Ormundii już od jakiegoś czasu, nadal nie potrafiłam zrozumieć tutejszych zwyczajów i tradycji. Czasem zdawało mi się, że Lomu byli jeszcze mniej ważni od kobiet władających żywiołem. Cała służba składała się z osób, które nie otrzymały daru magii. Także większość wieśniaków była Lomu. Ogólnie wszystkie brudne i poniżające prace otrzymywali niemagiczni.
Nie rozumiałam tej zasady. Moim zdaniem Lomu nie różnili się bardzo od magów. Też byli ludźmi. Kiczoko nie tylko rozumiał moje zdanie, ale też je podzielał. Poza nim jedynie król zgadzał się ze mną, ale on nie odważył się przyznać o tym Radzie. Bał się, że uznają go niegodnego władzy i oddają tron komuś innemu z dynastii, a jego samego skażą za zdradę.- Tak nie może być - warknął Kiczoko, uderzając pięścią w stół.
- Powiedziałem koniec dyskusji - przerwał mu król, na co starzec poderwał się na równe nogi.
- W takim razie żegnam. Do widzenia na następnej bezsensownej naradzie! - krzyknął Kiczoko, stojąc już przy drzwiach.
Nikt nie próbował go zatrzymać. Nie miał po co.
Westchnęłam.
Kolejna narada zakończona w taki sam sposób, a ja nawet się nie odezwałam.
Jak ja mam zakończyć ten wojnę, siedząc tutaj? - zapytałam sama siebie, patrząc się tępym wzrokiem na rozłożone mapy.~*~
Wieści organizacyjne!
Rozdziały pojawiać się będą raz na tydzień/ dwa. Dlaczego? Mam dużo nauki, a także własne życie. Mam nadzieję, że zrozumiecie ^^ Oczywiście w święta bądź inne dni wolne, mogę dodawać szybciej, ale niczego nie obiecuję.
Miłego wieczoruSilea
Ps. Wpisałam kiedyś z ciekawości w Google'a, czy imię głównej bohaterki coś znaczy. Wyskoczyła mi jakąś gmina we Włoszech :')
![](https://img.wattpad.com/cover/84367759-288-k109689.jpg)
CZYTASZ
Ormundia
Fantasia" - Moc została opanowana. Mimo że nadal sprawia trudności Diwarowi, jest on już gotowy aby stawić czoła swojemu i naszemu wrogowi." Silea rusza w długą podróż, aby zgładzić swojego największego wroga. Zaopatrzona w listy Ununchiego, swoje zdolnoś...