Konie zniknęły. Uciekły, czy zostały zabrane? Nie wiedzieliśmy. Po chwili zorientowaliśmy się, że po prostu ich nie ma.
W milczeniu więc ruszyliśmy na południe. Każdy pogrążył się we własnych, niewesołych myślach.
Słońce stało wysoko, grzejąc niemiłosiernie. Trawa dawała marną ochronę przed okrutnym gorącem. Wokół jednak nie było widać żadnego schronienia. Jak okiem sięgnąć, wszędzie to samo. Ziemia była płaska, jakby ktoś przejechał ją wałkiem. Tylko za naszymi plecami majaczyły szczyty gór, napełniając nas dziwnym uczuciem obserwacji.
Poczułam gęsią skórkę na myśl, że faktycznie te dziwne istoty mogłyby nas nadal obserwować.
Moja dłoń zacisnęła się na zimnym metalu wisiorka.
Zalia – powtórzyłam jeszcze raz w myślach jej imię. Nie mogłam zapomnieć.
Zlękniona rzuciłam okiem przez ramię, jednak nie zauważyłam nic dziwnego. Nie uspokoiło mnie to ani trochę.~*~
Noc była zimna. Czułam jej chłodny powiew nawet pod kocem. Kiczoko chrapał, Ben mamrotał przez sen, a Aret...
Aret spał tuż obok, obejmując mnie w pasie. Biło od niego przyjemne ciepło. Jego oddech łaskotał mnie w szyję, nie pozwalając zasnąć. Rozpraszał moje myśli i sprawiał, że czułam się niepewnie.
Dawno nie był tak blisko. Nie chodziło o to, że nie chciał. Nie. To ja trzymałam go na dystans. Świadomość mojego wyglądu, blizn na całym ciele, krzywo obciętych włosów... To wszystko sprawiało, że nie czułam się go warta. Wydawał się rozumieć, starał się dać mi czas. Chociaż wątpiłam, że czas da radę wszystko naprawić.
Zimno jednak zmusiło nas wszystkich do spania jak najbliżej, aby nie zamarznąć w nocy.
A on był tak blisko. Spał pod jednym kocem. Tuż obok.
To była bezsenna noc.~*~
W nocy potworny chłód, za dnia nieznośny upał. Trudno było o prowiant, a to, co mieliśmy w bagażach, kurczyło się w zastraszającym tempie. Część zmuszeni byliśmy zostawić, ponieważ nie mogliśmy ich unieść ze sobą. Okolica była monotonna. Trawa, trawa, jeszcze więcej trawy.
A ja marudziłam na góry...
Posuwaliśmy się cały czas na południe. Dość umiejętnie unikaliśmy rozmów o Nakii.
Podczas kolejnego postoju przyjrzałam się jeszcze raz Nastii. Były jak dwie krople wody. Widząc ją, widziałam drugą bliźniaczkę, stojącą w płomieniach.
Zagryzłam wargę, odwracając wzrok.– Mogę na słowo? – Naloson nachylił się nad moim uchem. Drgnęłam wystraszona, po czym skinęłam głową.
Odeszliśmy kilka kroków od miejsca postoju. Uniosłam pytająco brew, odwracając się w kierunku maga wody.
– O co chodzi? – mruknęłam zmęczona. Marzyłam, żeby znowu usiąść i dać odpocząć nogom. Z każdym krokiem czułam, jak pęcherze na stopach rosły.
– Trzymaj myśli na wodzy.
Żaden mięsień na twarzy Nalosona nawet nie drgnął przy tych słowach.
– Hę? – zmarszczyłam brwi, przetwarzając powoli informacje.
– Słychać je na kilometr.
Nastała chwila milczenia. Chłopak westchnął ciężko, kładąc mi rękę na ramieniu.
– Tajemnice mogą sparzyć – wyszeptał mi na ucho i odszedł.
Stałam przez chwilę jak sparaliżowana z szeroko otwartymi oczami.
Cholera, on wie.~*~
Burza myśli przelatywała mi przez głowę. Fakt, że Naloson słyszy praktycznie każdą wcale nie pomagał.
Próbowałam nałożyć barierę na swój umysł. Dawno nie ćwiczyłam tego i teraz takie były tego efekty. Wyszłam z wprawy i taki wysiłek znajdował się poza moimi możliwościami. Ilekroć czułam, że jestem już blisko, opuszczały mnie siły, a naciągnięta bariera wracała na swoje pierwotne miejsce. Była jak stara guma. Dawała się naciągnąć, jednak zbyt łatwo pękała.
Nastia już spała, nie mogłam z nią porozmawiać. Wcześniej nie było okazji zabrać ją dyskretnie na bok. Nie chciałam podejmować jakichkolwiek kroków bez jej wiedzy. Z drugiej jednak strony sama świadomość, że Naloson wszystko wie, sprawiała, że nie byłam w stanie sama spać, a nawet chociażby zebrać myśli. Leżałam więc na ziemi jak na rozpalonych węglach. Odliczałam do świtu, nie mogąc spać.
Kiczoko chrapał donośniej niż ostatniej nocy. Pragnęłam snu. Odpocząć od natrętnych myśli. Zamiast tego jednak w otaczającym mnie spokoju, te pojawiały się coraz natarczywiej. Za każdym razem, gdy próbowałam myśleć o czymś innym, one powracały, cały czas jądrząc moje poczucie winy. Podsycały coraz bardziej piętrzące się uczucia.
Wokół moich palców pojawiła się drobna siateczka szronu. Zirytowana zacisnęłam dłoń w pięść, przyciągając ją do klatki piersiowej.
Zbliżała się pełnia.~*~
– Jak się nazywasz?
– Reakcja turgorowa rośliny niezależna od kierunku działania bodźca, a co? (Innymi słowy Nastia)
Przepraszam, ale mnie to bawi.Parę osób pisało pod niektórymi rozdziałami, że główna bohaterka zbyt łatwo zaufała niektórym postaciom. Doceniam takie komentarze, jednak ostrzegam, że ciężko jest robić teorie spiskowe na bazie relacji bohaterów (zaczynających się w pierwszej części). Nie ma co ukrywać, zaczynałam pisać tutaj prawie cztery lata temu. To szmat czasu. Kiedy zaczynałam, nie umiałam budować relacji między bohaterami (teraz także przychodzi mi to z trudem, ale staram się nadrobić zaległości) i przyjaźnie w fabule pojawiały się od tak, bez zbytnich podstaw ku temu.
Poczułam się w obowiązku, żeby to wytłumaczyć, więc przepraszam za tak długi wykład. Mam nadzieję, że udało mi się jakoś w miarę zgrabnie wytłumaczyć sytuację.
Swoją drogą dopiero teraz uświadomiłam sobie, jak wiele czasu już tu jestem. Chyba zaczynam się starzeć.
~S
Następny rozdział: 28.03
CZYTASZ
Ormundia
Fantasy" - Moc została opanowana. Mimo że nadal sprawia trudności Diwarowi, jest on już gotowy aby stawić czoła swojemu i naszemu wrogowi." Silea rusza w długą podróż, aby zgładzić swojego największego wroga. Zaopatrzona w listy Ununchiego, swoje zdolnoś...