Rozdział 13

1.2K 157 8
                                    

  Obudziłam się cała zesztywniała od zimna i twardego podłoża. Usiadłam powoli, stękając cicho. Z mojego ramienia zsunął się jakiś materiał.
  Wzięłam go do ręki i zorientowałam się, że to gruby koc. Uśmiechnęłam się delikatnie, gdy dotarło do mnie, że nie jestem sama.
  Rozejrzałam się, ale reszta także spała. Widać poprzedni dzień był męczący dla nas wszystkich.
  Nie miałam pojęcia, ile czasu spędziłam na śnie ani jaka pora dnia jest na powierzchni. Nie była to przyjemna świadomość.
  Zadrżałam, a z moich ust wydobyła się para. Patrzyłam na nią chwilę, zanim zorientowałam się, że coś jest nie tak. Było za zimno. Nawet jak na podziemie.
   Wstałam, zarzucając sobie koc na plecy. Obeszłam po cichu grotę dookoła, nie znalazłam jednak niczego podejrzanego.
  Gdy znalazłam się przy dziwnym, wystającym głazie, temperatura zauważalnie spadła. Przez mój kręgosłup przeszedł dreszcz.
  Uklęknęłam przy kamieniu. Ze zdziwieniem stwierdziłam, że w jego środku znajduje się mały otwór, który zdawał się być wykuty wieki temu. Zmarszczyłam brwi, bo miałam pewność, że wcześniej go tam nie było.
  Drżącymi z zimna rękami objęłam kamień, sprawdzając, czy nie da się nim poruszyć. Nic. Mój wzrok zatrzymał się na pierścieniu. Przeniosłam spojrzenie na otwór, potem z powrotem na pierścień.
  Niewiele myśląc, przyłożyłam pierścień do wnęki. Moje serce zabiło szybciej, gdy okazało się, że ten pasuje idealnie.
  Dotarło do mnie, że temperatura wróciła do normalnego stanu. Cofnęłam rękę, a z moich ust z powrotem uniosła się para.
   Dziwne zachowanie się tego miejsca mnie zaniepokoiło. To było tak, jakby ono chciało, abym coś zrobiła z pierścieniem.
  Wzruszyłam ramionami. Skoro nie było innego sposobu na ogrzanie tej kopuły, warto było spróbować, pomimo ryzyka.
  Włożyłam pierścień do otworu w głazie, a temperatura wróciła do normy. Naoglądałam się masę filmów przygodowych, więc intuicyjnie wiedziałam, co powinnam zrobić.
  Przekręciłam dłoń o dziewięćdziesiąt stopni. Spięłam się, czekając aż jakaś niewidzialna pułapka nagle okaże się widzialna. Na szczęście nic takiego się nie stało.
  Natomiast skała zaczęła pękać się na cztery równe części, które nagle się odsunęły. Pod nimi spostrzegłam dziwną, jaśniejącą materię, która w kolorze przypominała diament.
  Poczułam, jak moja ręka sama idzie w kierunku dziury. Próbowałam ją powstrzymać, ale na darmo. Szarpnęłam całym ciałem, ale ręka nie zamierzała się zatrzymać. Tak, jakby ktoś za nią ciągnął.
  Zamknęłam oczy, widząc, że zostały tylko milimetry. Gdy moje palce zetknęły się ze świecącą powierzchnią, ta rozjaśniła się jeszcze bardziej. Blask przeszedł przez zaciśnięte powieki.
  Materia w dotyku była zimna, natomiast jej konsystencja przypominała trochę gęsty żel pod prysznic.
  Kiedy przez chwilę nic się nie działo, nabrałam odwagi, aby otworzyć oczy. Krzyknęłam ze zdziwienia.
  Świecąca kopuła zniknęła. Byłam tylko ja, kamień i mały fragment podłogi. Poruszyłam się niepewnie. Na szczęście podłoże było stabilne.
  Wciągnęłam głośno powietrze. Przestrzeń wokół mnie nieco zgęstniała. Nagle z mroku zaczęły wyjawiać się ogromne, błyszczące kule. Wyglądały jakby były wyświetlane rzutnikiem przestrzennym.
  Zmarszczyłam brwi, widząc wśród błyszczących kul, jedną do złudzenia przypominającą Ziemię. Przy dokładniejszym przejrzeniu się innym, zauważyłam, że one też przypominają planety.
  Nie pewnie wyciągnęłam dłoń w kierunku Erboaru. Kula, jakby chcąc być dotkniętą, podleciała bliżej.
  Moje palce zetknęły się z powierzchnią Ziemi. Po raz kolejny wciągnęłam powietrze, widząc, że obraz się powiększa, a ja przed nosem miałam Gdańsk w miniaturowej wersji.
  Niepewnie dotknęłam miniaturkę Starego Miasta. Obraz powiększył się jeszcze bardziej.
  Widziałam ludzi wielkości mojego małego palca. Poruszali się bardzo powoli, jakby ktoś zanurzył ich w bardzo gęstej substancji. Woda z fontanny Neptuna też ruszała się wolno.
  Machnęłam ręką, a obraz się przesunął. Skierowałam go na moją ulicę, a potem na dom. Widziałam, jak mój brat goni Marysię na ogrodzie. Babcia podlewała kwiaty. Oni także poruszali się strasznie powoli. Uśmiechnęłam się do siebie

  - Widzę, że podoba ci się to miejsce - usłyszałam za plecami i podskoczyłam. Odwróciłam się szybkim ruchem w kierunku głosu. Po chwili jednak się rozluźniłam.

  - Sumun - westchnęłam z ulgą, widząc postać starca.

  - Miło mi cię widzieć. Widziałem, że w niezłą kabałę się wpakowałaś - powiedział ze śmiechem.

  - To nie jest śmieszne. Prawie skrócili mnie o głowę - warknęłam, bo na tamto wspomnienie przeszły mnie dreszcze. - Co to za miejsce? - zapytałam, aby zmienić temat.

  - To? Świątynia Diwarów. Całkiem fajne miejsce, co nie? Wymyśliłem je, aby Posłaniec mógł z jednego miejsca kontrolować, co się dzieje w innych światach - odparł z nieskrywaną dumą. Uśmiechnęłam się.

  - Dlaczego ci ludzie poruszają się tak wolno? - wskazałam na Erboar i moją rodzinę.

  - Tak działa pierścień. Tam, gdzie cię nie ma, czas zwalnia. Tam, gdzie jesteś - przyspiesza. Logiczne. Zapewne zdążyłaś już to zauważyć - stwierdził Sumun, a jego broda poruszyła się pod wpływem uśmiechu.

  Odwróciłam się w kierunku mojego domu. Przybliżyłam wizję jeszcze bardziej. Zauważyłam siebie. Nieruchomą postać, która do złudzenia przypominała posąg. Druga ja była półprzezroczysta i częściowo zasnuta mgłą. Dziwnie się patrzyło na siebie.

  - Jak stąd wrócić do Ormundii? - zapytałam.

  - Wystarczy, że o tym pomyślisz. Musisz się skupić na tym zadaniu, a uda ci się bez problemu.

  - A wrócić... tutaj? - spytałam nie pewnie.

  - Tak, jak wracasz na Ormundię musisz się tylko skupić.

  Pokiwałam głową. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy, który pomagał w wielu kwestiach.

  - Czyli muszę się teraz skupić na myśli powrotu do Ormundii, aby tam się znaleźć? - upewniłam się.

  - Tak. Chociaż na twoim miejscu wróciłbym na Erboar. Twoja mama zaraz wejdzie do twojego pokoju. Nie wiem, czy uśmiecha ci się przyprawienie jej o zawał.

  Pokiwałam głową. Odwróciłam się w kierunku starca, który stał tam z założonymi rękami.

  - Będziesz tutaj zawsze? - zapytałam jeszcze.

  - Niestety, ale wymaga to zbyt dużo energii od pierścienia.

  - W takim razie, żegnaj - odparłam,  zamykając oczy.

  - Do zobaczenia, Diwarko.

  Koncentracja.  Erboar . Dom.

~*~

Ktoś był dzisiaj na Orkiestrze? Pochwalcie się, ile zdobyliście. Ja ponad tysiąc (#fejm). Właśnie teraz leżę pod kocykiem i odmarzam.

Pozdroski

Silea

OrmundiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz