Rozdział 18

1.1K 129 17
                                    

   Po lesie rozniosło się echo skrzeku jakiegoś nocnego ptaka. Chwilę później sowa przeleciała nam nad głowami.
   Siedziałam na mokrej ziemi, przeklinając deszcz. Ani ja, ani Naloson nie potrafiliśmy wyciągnąć wsiąkniętej wody z ziemi.
   Wszyscy już spali. Ben cicho pochrapywał, wtulony w bok Areta. Naloson gadał przez sen, a bliźniaczki co jakiś czas wierciły się niespokojnie. Tyruei ułożył się wygodnie na ziemi. Z daleka mógłby zostać uznany za jakąś skałę. Tylko Kiczoko nie spał.
   Siedziałam oparta o drzewo, bacznie przyglądając się staremu magowi, który jakby nigdy nic rysował coś patykiem na ziemi.

   - Dlaczego tu jesteście? Bezpieczniej dla was byłoby zostać na zamku - mruknęłam w końcu, zła na Kiczoka, że postąpił tak lekkomyślnie.

   - Nie poradzilibyście sobie bez nas - odparł starzec, wzruszając ramionami, jakby to było oczywiste. Zgrzytnęłam zębami.

   - Skąd niby ta pewność? - zapytałam, siląc się na spokojny ton.

   - Macie po dziesięć lat, do cholery! - mruknął, zaczynając przerzucać patyk z ręki do ręki.

   - Nie dziesięć. Prawie szesnaście - warknąłam zła na mężczyznę.

   - To nie zmienia faktu, że dopiero co odstawiliście mleko matek spod nosa - odparł, po raz kolejny wzruszając ramionami.

   Westchnęłam cicho, mając ochotę w coś kopnąć. Cieszyłam się z obecności Tyrueiego. Obecność smoka burzy mogła być bardzo przydatna. Co prawda, trudno będzie go ukryć, ale coś się wymyśli.
   Natomiast Ben miał tylko dziesięć lat. W zamku byłby bezpieczny. A Kiczoko? On do ma dobrze powyżej sześćdziesiątki! Owszem, trzyma się dobrze, ale nie wiadomo, jak zniesie taką podróż.

   - Ty i Ben wracacie do zamku. Jutro - ucięłam.

    - Nie ma mowy. Poza tym to niestety nie możliwe. Mogło się zdarzyć, że dokonałem czegoś w rodzaju zdrady stanu czy coś - mruknął starzec, ale pomimo niezbyt miłej treści, jego oczy się uśmiechały. Westchnęłam głośno.

   - Jak z dzieckiem! - warknąłam, po czym wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. - W takim razie zostajecie w najbliższej wiosce Lomu.

   - Obawiam się, że to także jest niemożliwe - powiedział, uśmiechając się szeroko.

   - A to niby dlaczego? - zapytałam z jadem w głosie.

   - Takie wioski są stale kontrolowane - odparł, szczerząc się. - Przecież moglibyśmy wpaść w ręce żołnierzy ognia. Albo, nie daj losie, naszych!

   Westchnęłam i ze złością uderzyłam tyłem głowy w pień drzewa za mną. Nie pomogło.

   - Niech ci będzie. Zostajecie. Ale przy pierwszej lepszej okazji odstawimy was w bezpieczne miejsce - mruknęłam.

   Kiczoko tylko uśmiechnął się pod nosem z wyższością. Złamał patyk i rzucił jego fragmentami w krzaki. Wstał, otrzepując spodnie z mokrej ziemi.

   - W takim razie życzę dobrej nocy - odrzekł Kiczoko, udając się na swoje miejsce. Zarzucił na siebie koc i po chwili słychać było jego głośne chrapanie.

   Zamknęłam oczy, opierając głowę o korę drzewa. Chciałam już zasnąć, ale nie mogłam. Ktoś musiał trzymać wartę. Pierwszej nocy nie było to konieczne, ale teraz byliśmy na otwartym terenie. Do tego niebezpieczna sytuacja z dzisiejszego dnia skutecznie pokazała nam, że trzeba mieć się cały czas na baczności.
   Zastukałam palcem w ziemię, otwierając oczy. Przeczesałam wzrokiem teren, ale nie zastałam nic podejrzanego. Wytężyłam słuch, ale i tym razem nie usłyszałam nic oprócz równomiernych oddechów towarzyszy.
  Ciszę lasu rozdarł nieludzki, wibrujący krzyk. Serce podskoczyło mi do gardła, ale na szczęście odgłos dobiegał z daleka. Drzewa niosły echo przez długą drogę.
   Zamknęłam oczy, uspokajając się. Postanowiłam nie budzić nikogo. Już i tak dziwne, że ten odgłos nie obudził żadnego z moich towarzyszy.
   Gdy minął wyznaczony czas, obudziłam Nalosona. Wspomniałam mu tylko, aby uważał, bo słyszałam gdzieś w oddali. Chłopak pokiwał głową.

***

   Następnego dnia skręciliśmy nieco na wschód, ponieważ bagna zaczęły dawać o sobie znać. Szczególnie cierpiał smok błyskawic, ponieważ co chwila zachaczał głową o niskie gałęzie.
   Pod wieczór gęsty, bagnisty las przerzedził się i z każdym krokiem było coraz łatwiej iść.
   Do moich nozdrzy dotarł swąd spalenizny. Pełna złych przeczuć, zatrzymałam się. Rozglądnęłam się niespokojnie, poprawiając uchwyt mojej torby.

   - Też to czujecie? - zapytałam, po raz kolejny wciągając głośno powietrze.

   - Niby co? - spytał Naloson, również się zatrzymując.

   - Dym - odparłam. Naloson wciągnął głośno powietrze nosem.

   - Nie. Ja nic nie czuję - odpowiedział ze zdziwieniem.

  - Silea ma rację. Tu czuć dym. Zapach jest jeszcze słaby, ale wydaje mi się, że zbliżamy się do jego źródła - stwierdził smok, stając obok nas.

   Dopiero teraz złączyłam fakty. Nocny nieludzki krzyk dobiegał z właśnie z tego rejonu. Moje przeczucia były coraz gorsze.
   Wszelkie wątpliwości rozwiał widok, który zastaliśmy po wyjściu z lasu.
   Z trudem powstrzymałam odruch wymiotny. Nalosonowi się to nie udało.
   Zapach, jaki nagle w nas uderzył, był okropny. Powietrze było gęste od smrodu krwi i uryny.
   Ciała zmasakrowanych wieśniaków jeszcze się nie zaczęły rozkładać, ale woń z pewnością nie należała do przyjemnych.
   Parę metrów ode mnie leżało pierwsze ciało. A dokładniej korpus. Reszta leżała porozrzucana na wszystkie strony. Głowa została przyczepiona do drzewa za włosy. Dziewczynka mogła mieć góra dziesięć lat. Pod spodem widniał krwawy napis: "Śmierć Lomu!".
   Przełknęłam ślinę, razem z cofającym się jedzeniem. Aret, który przez cały czas stał jak wmurowany, nagle się zreflektował i zasłonił oczy Benowi.

   - Chodźmy stąd szybko - wyszeptałam przez ściśnięte gardło.

   - Trzeba jakoś pogrzebać te ciała - zaprotestował Kiczoko. Obrzuciłam go zimnym spojrzeniem.

   - Nie. Nie chcę na to patrzeć - wycedziłam przez zęby i odwróciłam się na pięcie, nie czekając na resztę.

~*~

  Witam, witam i pozdrawiam!

Wystartowałam z shotami, na razie tylko wyjaśnienia, ale pierwsza opowieść już się robi.

Zapomniałam jeszcze Wam się pochwalić - udało mi się przejść z dwóch konkursów kuratoryjnych! Nie macie nawet pojęcia, jak się cieszę ^^

Życzę miłego wieczoru/dnia/nocy/kiedy Wy to czytacie!

Silea

OrmundiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz