Rozdział 29

832 89 10
                                    

   Zamknęłam oczy i opadłam na posłanie. Czułam, jak opuszczają mnie siły. Mój umysł wypełniła tylko ta jedna wypowiedź. Analizowałam, przetwarzałam wciąż od początku, od nowa jedno zdanie. Trzy słowa. Pięć sylab. Dwanaście liter. Niewiele, a jednak tak dużo. I pozostawała tylko świadomość, że to moja wina.

   – Jak? – zapytałam, wypuszczając powietrze.

   – Ten stos podpalili jako pierwszy... nie zdążyliśmy jej wyciągnąć.

  Skinęłam głową. Patrzyłam pustym spojrzeniem przed siebie. Niebo było czyste. Ani jednej chmurki. Czy właśnie tam była teraz Nakia? Czy jej dusza leciała gdzieś tam w oddali, wspominając swoje ziemskie życie?
  Przełknęłam ślinę. Moje myśli od razu powędrowały ku drugiej bliźniaczce. Nastia kochała swoją siostrę, to była jej jedyna rodzina.

   – Jak się trzyma Nastia? – zapytałam, odwracając wzrok od nieboskłonu. Wpatrywałam się intensywnie w Areta, zupełnie jakbym miała nadzieję, że po chwili się roześmieje i powie, że śmierć Nakii to tylko głupi żart.

– Chyba nie najlepiej, zresztą sam już nie wiem... po tym wszystkim gdzieś zniknęła.

– Jak to nie wiesz? Nie szukaliście jej? – zapytałam zaniepokojona.

– Szukaliśmy, ale jakby zapadła się pod ziemię.

Odwróciłam wzrok, czując, jak moje wnętrzności skręcają się w ciasny supełek. Cholera, ja się po prostu do tego nie nadawałam! Ta cała odpowiedzialność za grupę spoczywała na moich barkach, a ja ewidentnie nie dawałam rady. Mogłam pomyśleć, nie dać się zmęczeniu i chociaż raz podjąć dobrą decyzję. Ale zamiast znaleźć jaskinię, czy zbudować jakiś szałas, utworzyłam kopułę z lodu, którą widać na kilometr, bo odbija światło.
  Westchnęłam cicho. Aret chyba się domyślił, co się dzieje w mojej głowie, bo spojrzał na mnie badawczo.

  – To nie twoja wina. Wszyscy postąpiliśmy nieostrożnie – dotknął mojego ramienia. Skrzywiłam się, czując falę bólu. Cała ta gonitwa myśli nie pozwoliła mi myśleć o poparzeniach. Jednak ruch Areta dotkliwie mi o nich przypomniał. Chłopak natychmiast zorientował się, co się dzieje, i cofnął dłoń. Pokręciłam głową.

  – Ale to mi zaufały bliźniaczki i to ja podjęłam złą decyzję.

  Ze złości zacisnęłam palce na kocu. Czułam jak szorstki materiał podrażnia wewnętrzną stronę dłoni. Taka wściekłość była właśnie najgorsza. Nie można się na nikim wyżyć, nakrzyczeć, dać jej jakikolwiek upust, bo nic nie zmieni tego uczucia trawiącego cię od środka, zadającego niewysłowiony ból. I już do końca życia pozostanie ci świadomość, że to twoja wina, że postąpiłeś źle.
  Powietrze rozdarł krzyk wieczornego ptaka. Słońce zachodziło za górami, rzucając długie cienie, wyolbrzymiając strachy.
  Milczący do tej pory brodaty mężczyzna przegonił Kiczoko i Areta, dając im do zrozumienia, że powinnam odpoczywać. Odprowadziłam ich wzrokiem.
  Próbowałam nie myśleć o podwójnym bólu, jaki rozdzierał moje ciało i duszę. Każdy najmniejszy ruch powodował falę cierpienia, potwornego gorąca. Każda najmniejsza myśl przypominała mi o Nakii.
  Nie pozostawało mi nic jak tylko zamknąć oczy i z całych sił starać się nie ruszać się i nie myśleć.

*

   Gwiazdy świeciły na bezchmurnym niebie. Zapowiadała się zimna noc.
  Starałam się zasnąć, odpocząć chociaż chwilę od bólu.
  Księżyc oślepiał swoim blaskiem, pokazując się w swojej pełnej okazałości. Było już po północy.
   W obozie panowała cisza, przerywana tyko chrapaniem i ciężkimi oddechami. Raz ktoś obudził się z krzykiem.
  Maleńka chmura pędzona przez wiatr pędziła przez nieboskłon. Na chwilkę przysłoniła tarczę księżyca, by po chwili dać się pokonać białej poświacie i polecieć dalej.
   Myślałam o wszystkim i o niczym, starając się odciągnąć myśli od śmierci jednej z bliźniaczek. Pomyślałam o teście z matematyki. To już jutro na Erboarze, a ja nic nie umiem. Ciekawe, czy Nastia byłaby dobra z matmy? Rozumiałaby pierwiastki? Potęgi? Zbiory? Jak radziłaby sobie w szkole?
  Potrząsnęłam głową, znowu całą swoją uwagę skupiając na chmurze. Na białej powierzchni pojawił się ciemny cień jakiegoś nocnego ptaka.
   Do tego wypracowanie z języka polskiego. Powinnam je skończyć. Pani dała chyba najgorszy możliwy temat. Bo jaką przeciwność losu sukcesywnie pokonałam? Z tych, o których mogłam mówić głośno. A Nakia? Co ją spotkało? Tak naprawdę nie wiedziałam o niej nic. Nie rozmawiałam z nią praktycznie w ogóle. Nie wiedziałam, o czym marzyła, jakie miała plany na przyszłość, nic.
   Chmurka zakryła się za horyzontem, a ja poczułam ukłucie w sercu, czując się znowu sama.
   Nagle moją uwagę przykuł dźwięk inny od pozostałych.
  Szelest był cichy, praktycznie niesłyszalny. Ale w milczeniu nocy rozbrzmiał głośno jak trzaśnięcie bicza.
  Powoli odwróciłam głowę w kierunku głosu. Odbyło się to z cichym protestem bolącej skóry. Na całe szczęście szyja była jednym z najmniej poparzonych elementów mojego ciała.
   Sylwetka człowieka odcinała się od zarysu lasu. Niewyraźnie, jednak dostatecznie mocno, aby dostrzec ją w mroku nocy. Obserwowałam ją spod półprzymkniętych powiek.
  Sylwetka przemknęła pomiędzy posłaniami. Bezszelestnie, zwinnie i szybko.
   Postać przemknęła bez najmniejszego dźwięku przez obozowisko. Schylając się tylko raz i unosząc coś w dal.
  Jej pojawienie się było tak nagłe, że nawet nie zdążyłam zareagować. Sylwetka... czy to mogła być Nastia?

~*~

Ja wiem, nie bijcie. Ten rozdział pisało się tak cholernie ciężko, że jakoś nie mogłam się do niego zabrać. Pisanie o uczuciach jest dla mnie po prostu trudne, może dlatego, że nie jestem zbyt otwartą osobą w realnym życiu. Do tego nowa szkoła, te wszystkie wyjazdy integracyjne i masa nowych obowiązków. Wiem, że to nie jest najlepsze usprawiedliwienie. Ale w ramach chociaż tej malutkiej rekompensaty założyłam konto na snapie, na którym można mnie zapraszać. Będę tam wysyłać, kiedy wstawię rozdział, czasem może jakiś szkic albo ciekawostkę odnośnie postaci, możecie też zadawać mi pytania. Na moje zdjęcia niestety nie liczcie, nie uchodzę raczej za osobę fotogeniczną, ponadto cenię sobie jako taką prywatność.

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam miłego dnia i spóźnionego powodzenia w tym jakże wspaniałym roku szkolnym! No, i najlepsze życzenia wszystkim chłopcom, z okazji Dni Chłopaka! Co prawda dzień wcześniej, ale się liczy ^^

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Wam miłego dnia i spóźnionego powodzenia w tym jakże wspaniałym roku szkolnym! No, i najlepsze życzenia wszystkim chłopcom, z okazji Dni Chłopaka! Co prawda dzień wcześniej, ale się liczy ^^

Silea

OrmundiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz