Rozdział 15

1.3K 146 6
                                    

  Zamknęłam oczy. Zacisnęłam dłonie w pięści, skupiając się. Gdzieś w oddali słyszałam kłótnię mojego rodzeństwa, która została zagłuszona przez narastający szum. Przez zaciśnięte powieki przedostało się światło.
  Gdy otworzyłam oczy, do moich źrenic dotarł obraz błyszczącej groty. Spojrzałam w dół, na kamień. Widziałam, jak otwór, w którym przed chwilą trzymałam pierścień, powoli zarasta.
  Wstałam, otrzepując spodnie. Temperatura wokół mnie wróciła do normy.
  Nie miałam pojęcia, ile czasu byłam pod ziemią. Nic nie wskazywało tutaj na jakikolwiek upływ czasu.
  Westchnęłam cicho i ruszyłam w kierunku śpiących przyjaciół. Obudziłam wszystkich i oznajmiłam im, że czas ruszać dalej. Wszyscy bez szemrania zebrali się w szybkim tempie. Tylko Naloson miał dość niezadowoloną minę, ale nie skarżył się na głos, za co byłam mu bardzo wdzięczna.

   - Um... panienko? - usłyszałam nieśmiały głos za plecami. Odwróciłam się, napotykając spojrzenie Nastii. Służąca szybko spuściła wzrok.

  - Tak? - zapytałam niepewnie. Dziewczyna nerwowo zaczęła gnieść swoją szatę w rękach.

  - Czyli... zabierze panienka moją siostrę? - zapytała cicho. Uśmiechnęłam się delikatnie.

  - Oczywiście. Jeśli ona tylko będzie chciała, może ruszyć z nami - odparłam, na co służąca westchnęła z ulgą. Widziałam jednak, że coś jeszcze zaprząta jej głowę. Coś, o co nie odważyła się spytać.

  - Dziękuję. Panienka jest bardzo łaskawa i...

  - Nastio - przerwałam jej stanowczo. - Nie jesteś już moją służącą. Za moją ucieczkę z celi, stanę się dezerterem. Wiesz dobrze, co się z takimi robi w trakcie wojny. Oczywistym jest, że nie przysługują mi żadne przywileje. Teraz jesteśmy równe. Nawet mogę powiedzieć, że teraz bardziej liczysz się ty niż ja. Koniec tematu. Zresztą, skoro mamy podróżować razem, wypadałoby, abyśmy były przyjaciółmi - ostatnie zdanie powiedziałam jakby od niechcenia, ale uważnie obserwowałam reakcję dziewczyny.

  - Co...? Ale przecież... to byłby zaszczyt... ale ja nie mogę! - szeptała cicho.

  - Dlaczego nie możesz? - zapytałam z wysoko uniesioną brwią. Spędziłam ostatnie kilka dni, ćwicząc przed lustrem ten grymas, a teraz byłam szczęśliwa, że mogę go wykorzystać.

  - Bo... przecież muszę służyć! - krzyknęła, zwracając tym samym uwagę reszty, która po chwili jednak wróciła do swoich zajęć. Westchnęłam cicho.

  - Spójrz na to tak. Jesteś magiem ognia. Doskonale zdawałaś sobie ryzyko z pracy na zamku. Robiłaś to dla siostry. Ale teraz, skoro Nakia jest zdrowa, nie ma sensu się narażać. Do tego, jeśli zdecyduje, że wyruszy z nami, zostaniesz od niej odcięta. Jeśli pójdziesz z nami, będziesz mogła z nią być. Poza tym, po naszej nocnej eskapadzie, wzmocnili kontrolę, więc ryzyko wzrosło. Ja naprawdę nie chcę, aby coś ci się stało - wyszeptałam. Nastia wahała się, ale trwało to tylko chwilę.

  - Dobrze, pójdę za panienką. Chcę pomóc w ustanowieniu pokoju, który został zniszczony przez moją kastę. Pragnę zwrócić naszym honor - odparła z zacięciem, które widziałam już kiedyś u niej. Całkiem niedawno.

  - Cieszę się - odparłam, klepiąc dziewczynę po ramieniu.

  - Idziemy!? - krzyknął Naloson, który zdążył już się rozbudzić. Uśmiechnęłam się.

  - Jasne, czemu nie - odparłam. Nie widziałam sensu dalszego czekania.

  W swoim czasie król podarował mi całkiem spory arsenał broni. Bardzo ucieszyły mnie ten podarunki.
   Piękny miecz wykonany był z nieznanego mi metalu, który miał niesamowite właściwości. Był niezwykle lekki i wytrzymały. Rękojeść przedstawiała dwa, dziwne stworzenia, ciasno zwinięte. Ich paszcze rozwierały się po dwóch stronach gardy. Ogony stworów owijały się wokół okrągłej główni. Klinga była idealnie wyważona. Gładka połać metalu błyszczała nawet przy nikłym świetle. Do tego prosta pochwa z brązowej skóry.
  Razem z mieczem otrzymałam zestaw małych noży do rzucania. Były prostej budowy, bez żadnych zdobień. Zamiast tego zrobione zostały z tego samego materiału, co miecz. Były równie lekkie i wytrzymałe.
  Na koniec została moja duma. Łuk z dziwnego drewna. Jego wielkość została idealnie dopasowana do mojego wzrostu i siły. Cięciwa także została dobrana właściwie do moich predyspozycji. Kołczan zawsze pełen był strzał, a do niego przymocowany był woreczek, pełen nowych grotów i lotek.
  W zamku nie pozwoliłam, aby sprzęt się kurzył. W wolnym czasie, pomiędzy treningami magii wody i naradami, ćwiczyłam. Po kryjomu. Wiedział tylko król i Naloson. Mag wody wiedział, jak posługiwać się bronią. W końcu został wychowany w rodzinie szlacheckiej, gdzie tradycją były sztuki walki bronią białą. Tak więc Naloson pomagał mi w walce na miecze, a rzucania nożami zaniechałam. Przynajmniej na ten czas.
   Zorientowałam się, że przez dłuższą chwilę stałam zapatrzona na moją broń. Szybko otrząsnęłam się z amoku. Zarzuciłam kołczan i łuk na plecy. Zapięłam pas z mieczem na biodrach, a noże włożyłam do jednej z toreb.
   Widziałam, jak Nastia dyskutuje ze swoją siostrą. Po chwili Nakia pokiwała głową. Zarzuciła jeden z naszych skromnych bagaży na ramię i ruszyła z Nastią w kierunku chłopaków. Wywnioskowałam z tego, że zgodziła się, aby podróżować z nami.
   Szybkim krokiem dogoniłam resztę. Nieco dziwił mnie fakt, że ani Aret ani Naloson nie pytają mnie o bliźniaczki.
  Podczas gdy Nastia z Nakią wyprzedziły nas o kilkanaście metrów, Aret dyskretnie zwolnił kroku, aby się ze mną zrównać. Szykowały się pytania.

  - Co to za dziewczyny? - zapytał cicho, rzucając szybkie spojrzenie w kierunku bliźniaczek.

  - Możemy im zaufać - odparłam lakonicznie.

   Nie wiedziałam, czy Nastia życzy sobie, aby reszta drużyny wiedziała, że jest magiem ognia. Zresztą nie wiedziałam, jak reszta zareaguje na taką wiadomość.
  Aret prychnął. Naloson widocznie zauważył, że coś się święci i także zrównał się z nami.

  - Skąd je znasz? - spytał Aret, nie dając za wygraną.

  - Z zamku - burknęłam. Chłopacy wciągnęli powietrze, a ja zrozumiałam, co mogą podejrzewać. - Spokojnie. Jedna z nich to służąca. Żaden mag nie zadawałby się z nią.

  - A ta druga? - zapytał dociekliwie Naloson.

  - Jej też możemy zaufać. Musicie mi uwierzyć. Najpierw muszę z nimi porozmawiać sama.

  Aret znowu prychnął, ale nic nie powiedział. Odetchnęłam, widząc, że chwilowo mam spokój. Poprawiłam nerwowo ramię torby.

  - Pójdę się zapytać, jak daleko do wyjścia - rzekłam po chwili nieprzyjemnej ciszy. Oni tylko pokiwali głową.

  Przyspieszyłam kroku. Odgłosy stąpania po podłodze odbijały się od ścian, stwarzając wrażenie, że jest nas co najmniej dwadzieścia, a nie pięć.
  Dogoniłam dziewczyny. Widząc mnie, zamilkły z szacunkiem. Zirytowana wypuściłam powietrze z ust, ale stwierdziłam, że lepiej będzie, jak pogadam z nimi o tym później.

  - Jak daleko stąd do wyjścia? - zapytałam.

  Nastia tylko się uśmiechnęła.
  W tym momencie wyszłyśmy zza załomu korytarza. Światło dzienne oślepiło mnie. Chwilę trwało, aż moje oczy przyzwyczają się do nagłego blasku.
  Zamrugałam gwałtownie oczami. Dopiero po dobrej chwili zorientowałam się, że słońce nie wpada bezpośrednio do wyjścia z korytarza, tylko prześwituje przez liście, które nieco tłumiły blask.
  Za moimi plecami ktoś zaklął. Chłopacy też nie byli zadowoleni z nagłej zmiany oświetlenia.
  Nastia odgarnęła delikatnie liście, sprawdzając, czy nikogo nie ma w zasięgu wzroku. Było czysto.
  Wyszłam z jaskini za bliźniaczkami. Słyszałam cichy szum strumienia, który musiał płynąć gdzieś w okolicy.
  Wszędzie było zielono. Intensywna zieleń aż paliła w oczy osoby do niej nie przyzwyczajone.
  Wzięłam głęboki wdech, rozkoszując się świeżym powietrzem.

  - Przygodo, nadchodzę - wyszeptałam pod wpływem chwili.

  Zawiał wiatr.

~*~

Witam, witam i pozdrawiam!

Z ogłoszeń:

- osoby, które zobowiązały się oddać rysunki na konkurs, niech już powoli przesyłają je na mojego maila. Do tej pory dostałam tylko jedną pracę.

- oneshoty pisane będą nieregularnie. Jeszcze nie wiem, kiedy startuję z tym projektem, więc nie pytajcie, kiedy pojawi się pierwszy.

Silea

OrmundiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz