Rozdział 7

1.5K 167 15
                                        

   Następna narada przyniosła więcej niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Nic tego nie zapowiadało. Nawet pogoda zdawała się przeczyć powodzeniu rozmów. W te niebywale suche lato, spadł po raz pierwszy obfity deszcz.
   Narada zaczęła się tak, jak każda. Król przemówił, a potem nastąpiła kłótnia o to samo - kto ma rację.

  - Powinniśmy się przegrupować i ich zaskoczyć.

  - Dla nich zaskoczeniem jest, że tak długo się utrzymujemy - mruknął pod nosem Kiczoko, ale chyba tylko ja usłyszałam jego pesymistyczną uwagę.

  - Niby jak chcesz to zrobić?

  - Nie mam pojęcia.

  - Czyli masz naprawdę świetny plan!

  Nastąpiła cisza, w trakcie której słychać było tylko bębnienie deszczu o okna.
   Kap, kap, kap...
   Cisza na sali przedłużała się.
   Pomyślałam o tym, jak cudownie teraz byłoby wyjść na dwór, na deszcz. Poczuć orzeźwiające krople na skórze.
   Kap, kap, kap...
   W sali nadal cisza.
   Król oparł głowę na dłoni. Westchnął ciężko, po chwili podnosząc wzrok na mnie.

   - A ty Diwarze, co myślisz? - zapytał król, a ja zaskoczona spojrzałam na niego.

   Do tej pory nie zdarzyło się, aby władca zapytał mnie o zdanie. Po sali rozległ się pomruk zdziwienia. Może i byłam Diwarem, ale byłam też kobietą. Rada niechętnie przyjęła moją obecność na zebraniach, a moje sporadyczne uwagi także nie były mile widziane. I ja, i oni czuliśmy, że jestem tu nie na miejscu.

   - Eh, ja... - zaczęłam, spuszczając wzrok na mapy. 

   Setki skomplikowanych kresek, kropek i szkiców przedstawiały cała naszą sytuację. Nie była ona wesoła.
   Obawiałam się odzywać gdziekolwiek, a tu byłam w wysoko postawionym towarzystwie. Bałam się zabrać głos w szkole, w obecności Justyny, a ona przecież była tylko wredną dziewczyną.
   Podniosłam wzrok, napotykając uspokajające spojrzenie króla. Z trudem zebrałam się w sobie.

   - Myślę, że powinniśmy coś zrobić - zaczęłam niepewnie, a któryś z doradców prychnął. Strachliwa część mnie skuliła się w sobie.

   Wzięłam głęboki wdech, patrząc jeszcze raz na mapy i zbierając się na odwagę. Plan, który kiełkował w mojej głowie już od paru tygodni, nagle zaczął nabierać kształtów.

  - Dajmy im myśleć, że wygrywają - mruknęłam, przysuwając do siebie jedną z map.

   - Oni już wygrywają - warknął ktoś, ale ja starałam się go zignorować.

   - Tutaj - wskazałam na ostatnią z wolnych twierdz magii powietrza. Wszyscy mimowolnie pochylili się w moją stronę. - I tutaj, tutaj też - wyszeptałam, pokazując z podekscytowaniem na poszczególne miejsca.

   - Brawo. Wielki Diwar zna się na mapach i pokazuje nam, gdzie znajdują się ostatnie wolne twierdze... - syknął jeden z magów powietrza, ale niemal natychmiast został uciszony.

   Jego uwagę zanotowałam gdzieś na skraju świadomości, bo ogarnęło mnie niesamowite podekscytowanie. Po takim czasie biernego czekania zaczynałam  żyć. Wydawało mi się to dziwne, przecież przywykłam do bezczynności przez cały czas.

   - Wyślijmy wiadomość. Niech się wycofają - powiedziałam po chwili.

   - Mamy oddać te miejsca bez walki!?

   - Nie do końca bez walki. Spójrzcie. Ta forteca powietrza znajduje się na wyspie. Założę się, że pod nią jest mnóstwo podwodnych jaskiń. Prawda? - zapytałam, patrząc na wkurzającego staruszka, a on niechętnie przyznał mi rację. - Setka magów wody powinna wystarczyć, aby wygrać z wojskiem ognia.

OrmundiaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz