- I co teraz? - zapytałam Areta, siadając obok na kamieniu.
- Ty nam powiedz - mruknął, wystawiając twarz do słońca.
Westchnęłam cicho. W końcu miałam to, co chciałam. Byłam wolna. Źle się jednak czułam z powodu ucieczki. Sumienie cały czas nie dawało mi spokoju. Gryzło mnie od środka, a ja nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić.
- No to się porobiło - odparł Aret po chwili ciszy. Byłam mu za to wdzięczna, bo im dłużej było cicho, tym coraz trudniej było znieść mi wewnętrzną frustrację.
- Trochę - mruknęłam, nie wiedząc, co odpowiedzieć, a jednocześnie chcąc podtrzymać rozmowę.
- Zabrałem twoje mapy - powiedział szybko, jakby też bojąc się ciszy.
- Naprawdę? - spytałam z niedowierzaniem. Aret nie uznał za stosowne odpowiadać. Po prostu wcisnął mi swoją torbę w dłonie, a moją zabrał.
Szybko otwarłam zapięcie, nie wierząc własnym oczom. Aret spakował chyba wszystkie mapy z mojego biurka. Do tego w środku znalazł się także dziennik Ununchiego.
Odruchowo dotknęłam złotego łańcuszka, ukrytego pod moją koszulką. Na szczęście, dało mi się go zachować.
Nie tracąc więcej czasu, rozłożyłam szczegółową mapę tej części kraju, w której się znajdowaliśmy. Stolica Kanna i zamek o tej samej nazwie znajdowały się mniej więcej po środku szkicu.
Rzuciłam okiem na słońce, potem w kierunku ledwo widocznych wież. Wskazałam palcem reszcie pewien punkt.- Mniej więcej tutaj powinniśmy się znajdować - stwierdziłam.
- Jesteśmy nieco bardziej na zachód - stwierdził Naloson. - O tutaj - przesunął mój palec w odpowiednie miejsce.
- Jesteś pewny? - zapytałam. Fakt, mistrzem w dziedzinie orientacji nie byłam, ale Naloson nigdy nie wspominał, że rozeznaje się w kwestii map.
- Tak. Rozejrzyj się. Jest jeden szczegół, którego nie zauważyłaś. Ten strumień jest oznaczony na mapie, a miejsce, które wskazujesz, nie jest nawet w jego pobliżu.
- Masz rację - mruknęłam, czując się głupio, że nie zauważyłam tak wielkiej pomyłki.
Naloson poklepał mnie po plecach, jakby wiedząc, co czułam.
W głowie zaplanowałam sobie trasę, którą powinniśmy pokonać do wieczora. Szybko spakowałam mapę do torby.- Chodźcie. Musimy się spieszyć, na pewno wysłali za nami pościg. Ruszamy na południe. Potem nieco zboczymy na wschód, aby obejść najgorsze mokradła i bagna - stwierdziłam, zarzucając torbę na ramię.
***
Podróż była ciężka. Nie mogliśmy podążać normalnymi drogami, było to zbyt niebezpieczne. Aret często zapuszczał się przed pochód, używając zdolności do bycia niewidzialnym. Kilka razy ta moc uratowała nas przed złapaniem.
Szliśmy przez krzaki, a pod wieczór zdawało mi się, że nie ma na mnie takiego miejsca, w które nie wbił mi się kolec, poparzyła pokrzywa, bądź nie obdrapała jakaś zbłąkana gałąź. Do tego okolica stawała się coraz bardziej podmokła. Przez buty przesiąkała woda, a my nie mogliśmy robić co chwila przystanków, aby magią osuszyć sobie obuwie. Komary zaczęły nas atakować popołudniu i nie zamierzały przestać.
Wyczerpani dotarliśmy do jakiejś małej groty. Było tam w miarę sucho, ale komary nadal gryzły.
Rzuciłam torbę i łuk na ziemię, odpięłam pas z mieczem, a po chwili ja też dołączyłam do moich rzeczy. Wszyscy weszli do środka. Bliźniaczki bez słowa skargi usiadły pod ścianą. Aret utworzył z ziemi skałę, która zasłoniła wejście. Po chwili opadł obok mnie.- Ale mnie stopy bolą - wyjąkał Naloson, siadając obok bliźniaczek. Nikt nie raczył odpowiedzieć.
Zamknęłam oczy, czując, że sen się zbliża. Jakiś komar zabzyczał mi nad uchem. Udało mi się go zabić, zanim zdążył się wbić w skórę. Nagle mój żołądek głośno dał o sobie znać.
Stęknęłam cicho. Aret się zaśmiał, gdy jego brzuch zawtórował.- Mamy jakieś zapasy? - zapytałam.
- Masz nas za idiotów? - zapytał Naloson, uśmiechając się.
Rozpakował swoją torbę i wyjął jakiś pakunek. W środku był chleb. Mój brzuch zaburczał jeszcze głośniej. Zignorowałam go. Zmarszczyłam brwi, nie do końca rozumiejąc pewien fakt.
- Mamy jeszcze suchy prowiant, ale póki można, wolałbym jeść normalne jedzenie - odparł Naloson na mój pytający wzrok.
Chłopak rozdał każdemu po kawałku chleba, rwąc go na w miarę równe kawałki.
Podziękowałam, gdy dostałam swój. Szybko zjadłam pożywienie. Bochen zdążył już nieco przyschnąć, ale nadal był smaczny.
Gdy już wszyscy się posilili, Aret poruszył temat, który od jakiegoś czasu musiał krążyć mu po głowie.- Wiecie, skoro będziemy razem podróżować, wypadałoby nieco się poznać. Nic o sobie nie wiemy - stwierdził.
Nastia rzuciła mi niespokojne spojrzenie. Na szczęście Naloson usiadł od strony Nakii i nie mógł wyczytać nic z myśli zagrożonej bliźniaczki.
- Jestem magiem żywiołu powietrza - odparła szybko Nakia, jakby wiedząc, co czuje siostra. - Niestety, nie trenowałam w ogóle i nie panuję nad tym za bardzo...
Potem się wyłączyłam. Nakia na szczęście pojęła, że od jej szybkiej interwencji zależy los jej siostry. Znałam chłopaków. Nie mogli się jeszcze dowiedzieć o zdolnościach Nastii. Nie byłam w stanie przewidzieć, jak zareagują na taką wiadomość. Wojna trwała już od setek lat, więc nienawiść do kasty ognia była nabywana praktycznie z narodzeniem się dziecka.
Nie, nie mogą teraz wiedzieć. Powiem im z czasem. A z Nastią muszę porozmawiać na ten temat.
Nakia ciągnęła swoją historię, a jej bliźniaczka potakiwała co jakiś czas.
Władczyni powietrza zdawała się być inna niż siostra. Sprawiała wrażenie pewnej siebie i odważnej. Jednak u obydwu bliźniaczek widziało się to samo zacięcie i determinację.
Poczułam, jak moja głowa opada ze zmęczenia. Otrząsnęłam się szybko.- Chyba czas już iść spać - przerwałam Nakii jej wywód. Dziewczyny podziękowały spojrzeniem.
- Racja - stwierdził Aret, ziewając.
Uśmiechnęłam się. Aret delikatnie objął mnie ramieniem. Nie protestowałam, zamiast tego wtuliłam się w ciepły tors chłopaka. Reszta też ułożyła się w miarę wygodnie.
Nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.~*~
Dzisiaj tylko informacja - przedłużam termin oddawania prac, ponieważ kilka osób mówiło, że nie na czasu. Także przekładam termin na 20 lutego.
Silea
CZYTASZ
Ormundia
Fantasy" - Moc została opanowana. Mimo że nadal sprawia trudności Diwarowi, jest on już gotowy aby stawić czoła swojemu i naszemu wrogowi." Silea rusza w długą podróż, aby zgładzić swojego największego wroga. Zaopatrzona w listy Ununchiego, swoje zdolnoś...