Całą noc czekałam na moment, żeby porozmawiać z Nastią na osobności.
Niestety, taka okazja zdarzyła się dopiero w południe, gdy przystanęliśmy, aby odpocząć od okrutnego słońca.
Delikatnie dotknęłam ramienia Nastii, odrywając ją od przyciszonej rozmowy z Nalosonem. Palce trzęsły mi się nieznacznie, co przyjęłam z lekką irytacją.– Masz chwilkę? – zapytałam. Dziewczyna skinęła głową.
Odeszłyśmy parę kroków od obozu. Gdy już znalazłyśmy się poza zasięgiem słuchu, czułam, że moje nerwy są napięte jak postronki.
Rozmasowałam skronie, zbierając myśli.– Czy coś się stało? – spytała się mnie nieśmiało.
Westchnęłam ciężko.
– Naloson wie – powiedziałam cicho, patrząc na jej twarz. Nie musiałam mówić nic więcej. W oczach dziewczyny pojawił się strach.
– J... Jak to?
– Musiałyśmy być nieostrożne. Wyczytał coś z naszych myśli – wyszeptałam. Przez gardło nie chciało mi przejść, że to mój mózg wyrwał się spod kontroli.
Nastąpiła chwila ciężkiej ciszy. Nastia patrzyła się na swoje dłonie, na zmianę zaciskając palce w pięść, to rozluźniając.
– Musimy im powiedzieć, zanim dowiedzą się od Nakosona. Nigdy nie powinniśmy ich okłamywać i... – zaczęłam, kładąc dłoń na jej ramieniu.
– Nie! – krzyknęła, odsuwając się od mnie. Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy. Nigdy nie słyszałam, żeby Nastia podniosła głos.
– Nastio...
– Wszyscy w moim otoczeniu cierpią! Każdy wokół mnie! Przez tę głupią magię! Potrafię tylko niszczyć, palić!
Zszokowana podeszłam krok do dziewczyny, starając się ją jakoś uspokoić. Ta jednak cofnęła się jeszcze bardziej.
– Odejdź! Bo tobie też zrobię krzywdę!
Emocje wzięły nad nią górę. Płomienie zaczęły pełzać po jej ramionach, co wywołało jeszcze większy atak paniki.
– Nastio, oddychaj. Oddychaj spokojnie. Musisz się zrelaksować i rozluźnić – wyszeptałam, rzucając niespokojne spojrzenie na wyschnięte trawy.
Jeśli zapłoną, to już po nas.
– Słuchaj, ja też przez to przechodziłam. Nadal przechodzę – szeptałam spokojnym głosem, chociaż serce waliło mi jak oszalałe. – Każdy żywioł jest dziki i nieokiełznany. Woda też. Musisz się uspokoić i wszystko będzie w porządku. Zaufaj mi.
Nastia zamrugała gwałtownie oczami. Jej ręce zaczęły gasnąć. Upadła na kolana, chowając twarz w dłoniach. Jej ciałem wstrząsnął szloch.
Błyskawicznie znalazłam się przy niej. Delikatnie objęłam jej ramiona, starając się ją uspokoić. Szeptałam pocieszające słowa. Wiedziałam jednak że były to tylko puste frazesy. Na szczęście działały.
Minęło parę chwil, zanim Nastia opanowała się na tyle, aby przestać płakać. Pociągnęła kilka razy nosem, po czym wyswobodziła się z mojego uścisku.
Wstała powoli, unikając kontaktu wzrokowego.– Masz rację. Muszę im powiedzieć. Będą mnie nienawidzić... – jej głos się załamał, po chwili jednak kontynuowała. – Stanie się to, co dzieje się zawsze. Widać takie jest moje przeznaczenie.
Jej spojrzenie było pozbawione wyrazu. Chciałam coś powiedzieć, jednak zanim zdążyłam sformułować zdanie, ona ruszyła sztywnym krokiem w kierunku obozu. Zagryzłam wargę, podążając za nią.
Bałam się reakcji innych. Ufałam im, jednak emocje mogły wziąć górę. Od dzieciństwa wpajano im strach i nienawiść do ognia. Mogli zrobić wszystko.
Wolałam nie myśleć, co mogło się dziać w głowie Nastii.
Gdy stanęła przed wszystkimi, początkowo nie zwrócili uwagi. Położyłam dłoń na jej ramieniu, ściskając je delikatnie. Wtedy Nastia odchrząknęła. Rozmowy ucichły powoli. Zaczęli wyczuwać, że coś się stało. Cisza zapadła nad obozowiskiem.
Słowa jednak uwięzły dziewczynie w gardle. Patrzyła się bezradnie wokół. Pod moimi palcami czułam, jak bardzo jest spięta.
Jej dłoń wychynęła nieśmiało do przodu. Powietrze zgęstniało wokół jej palców, a nad opuszkami zapłonął delikatny płomień.
Cisza wwiercała się w uszy. Kiczoko wstał powoli ze swojego miejsca. Jego oczy otwierały się coraz szerzej.– Ja pierdolę.
A potem wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Naloson złapał Kiczoka w pasie, zanim ten zdążył się rzucić w kierunku bliźniaczki. Staruszek przeklinał i wił się wściekle.
Nie miał jednak kto złapać Areta. Nim ktokolwiek zdążył się spostrzec, Nastia została zaciśnięta w kamiennej statule. Nad ziemią wystawała tylko jej głowa.
Zanim Aret zdążył zrobić cokolwiek, stanęłam pomiędzy nim a dziewczyną.– Co ty wyprawiasz? – warknęłam, marszcząc czoło.
Zdezorientowany chłopak stał przez chwilę jak wryty. W tle było słychać przeklinanie wyrywającego się Kiczoka.
– Ona jest magiem ognia. Szpiegiem. Trzeba coś z nią zrobić! – krzyknął. Był zdezorientowany i wściekły. Jego oczy rzucały wokół gniewne iskry.
Potrząsnęłam głową
– Jeśli chcesz co z nią zrobić, to musisz najpierw przejść obok mnie – odparłam chłodno.
Nastała cisza. Cisza raniąca i rozszarpująca moje serce na kawałki.
– Wiedziałaś – wyrzucił mi po chwili.
Nie odrywałam oczu od niego. Zagryzłam wargę, zaciskając pięść.
– Jak długo?
Dalej milczałam. Kiczoko się uspokoił, więc Naloson w końcu go puścił. Ciszę można było kroić nożem.
– Od początku – pilnowałam, żeby głos mi się nie załamał.
– I nie uznałaś za stosowne nas o tym powiadomić? – wycedził Kiczoko przez zęby.
– Ona jest naszym wrogiem, Sil. Nie widzisz tego?
Aret z trudem panował nad sobą, gdy zadawał mi to pytanie. Widziałam, jak napina mięśnie karku i zaciska szczękę.
– Ona nie jest przeciwko nam – zaoponowałam gwałtownie. Szybko jednak się opanowałam. Sytuacja była delikatna. – Pomogła mi wiele razy. Wam też. Nigdy nie zrobiła wam nic złego. Sama straciła wiele w tej wojnie.
– No pewnie! Więc teraz przytulmy każdego maga ognia i udajmy, że nic się nie stało. Że też wcześniej na to nie wpadliśmy – rzucił zirytowany Aret.
– Oczywiście, że nie! – krzyknęłam.
Zacisnęłam usta w wąską linię. Nie miałam pojęcia, jak im to wszystko wytłumaczyć. Starałam się zebrać myśli.
– Pozwól mu mnie zabić – wyszeptała cicha do tej pory Nastia.
– Co? – zaskoczona, odwróciłam się w jej kierunku.
– Ułatwi to sprawę zarówno mi jak i jemu. Gdy mnie zabije zazna zemsty, a ja spotkam moją rodzinę. Tak będzie lepiej – głos jej drżał.
– Oszaleliście. Wszystkich was powaliło. Czy wy jesteście normalni!? Nikt nikogo nie będzie zabijał! – krzyknęłam, rozglądając się wokół, szukając pomocy u kogokolwiek.
Kiczoko patrzył na mnie spode łba. Ben był przerażony. Turuei zniknął gdzieś, nawet nie byłam pewna, czy słyszał początek tej rozmowy. Naloson patrzył we mnie intensywnie, nie mówił jednak nic.
– Nikt nikogo nie zabije – powtórzyłam. – Moc nie definiuje człowieka. Cholera jasna, przecież wy też mogliście otrzymać dar żywiołu ognia, nie rozumiecie tego?
Odpowiedziała mi cisza. Zobaczyłam jak Aret rozluźnia mięśnie, a potem usłyszałam głośny trzask za plecami. Nastia była wolna.
Nic nie mówiąc, wszyscy się rozeszli.
A ja zrozumiałam, że wszystko zepsułam.
Zepsułam wszystko.~*~
Delikatna obsuwa czasowa, za co bardzo przepraszam. Rozdział był napisany już dawno, ale nie miałam czasu go poprawić. Dopiero dzisiaj znalazłam chwilę.
Następny rozdział: 11.04.2019
~ Silea
CZYTASZ
Ormundia
Fantasy" - Moc została opanowana. Mimo że nadal sprawia trudności Diwarowi, jest on już gotowy aby stawić czoła swojemu i naszemu wrogowi." Silea rusza w długą podróż, aby zgładzić swojego największego wroga. Zaopatrzona w listy Ununchiego, swoje zdolnoś...