Publikuję wcześniej, bo się za Wami stęskniłam :)
Drzwi zamknęły się za Kiczokiem, ale jeszcze przez chwilę słychać było jego głos, mówiący coś o "młodych i głupich". Mimowolnie się uśmiechnęłam.
Poczułam, jak czyjeś ręce złapały mnie za talię, odwracając w stronę ich właściciela.- Stęskniłaś się? - zapytał Aret, na co na moje usta wpłynął jeszcze szerszy uśmiech.
- Trochę - mruknęłam cicho, wtulając się w ciepły tors chłopaka. Słyszałam, jak bije jego serce.
- Nieźle sobie radzisz - wyszeptał, gładząc moje włosy.
- Ty lepiej - burknęłam do siebie, mając nadzieję, że chłopak tego nie słyszał.
Aret westchnął, odsuwając mnie od siebie na odległość ramion. Usłyszał.
Spojrzał mi w oczy, ale ja skutecznie unikałam jego wzroku.- Jesteś kobietą. To naturalne, że walki uczysz się wolniej.
- Muszę się stąd wyrwać. Jak najszybciej. Żeby to zrobić, potrzebuję przekonać króla, że umiem o siebie zadbać - mruknęłam pod nosem, nadal unikając wzroku chłopaka.
- Ty znowu o tym samym. Nie możesz choć przez chwilę przestać się martwić?
Nic nie odpowiedziałam. Aret nie był w stanie mnie zrozumieć. To nie na jego barkach spoczywał los wieloletniej wojny. To nie on musiał ją zakończyć. To nie on musiał marnować czas, siedząc w zamku i słuchać narzekań radców.
- Czy możesz mi wreszcie spojrzeć w oczy? - zapytał. Gdy to się nie stało, uśmiechnął się tylko. - Co planujesz?
- Hę? - mruknęłam zbita z tropu.
- Planujesz coś, prawda? - zapytał cicho, nadal szukając ze mną kontaktu wzrokowego. Chcąc, nie chcąc, odwzajemniłam spojrzenie.
- Nic nie planuję - odparłam, chociaż w głębi duszy czułam, że nie jest to do końca prawda.
- Dlaczego więc po nocach siedzisz w starych księgach?
- Chcę dowiedzieć się więcej o tym miejscu i waszych zwyczajach - odparłam wymijająco.
- Ja i tak wiem lepiej.
- I tu się mylisz. Nie wiesz także paru innych rzeczy - powiedziałam cicho, uśmiechając się delikatnie.
- Jednak dowiedziałaś się czegoś wartego uwagi z tych swoich zakurzonych ksiąg? - spytał Aret, udając obojętność. Ja jednak widziałam w jego oczach iskierki podekscytowania.
Pokiwałam delikatnie głową, po czym streściłam mu cały przebieg wieczornego zdarzenia.
- Co o tym myślisz? - zapytałam na sam koniec.
- Nigdy o czymś takim nie słyszałem.
- Ty o niewielu rzeczach słyszałeś - powiedział pewny siebie głos, a my odskoczyliśmy od siebie.
- Naloson - mruknęłam z ulgą.
- Witajcie - odparł niezrażony chłopak. - O czym tak rozmawiacie?
- O niczym istotnym - mruknęłam niezbyt uprzejmie, chociaż chłopak nie zasłużył na złe traktowanie.
- Ah, czyli myślisz, jak się stąd wyrwać - stwierdził mag wody, uśmiechając się przebiegle.
Odpowiedziała mu cisza. Nie przestając się szczerzyć, chłopak położył dłoń na moim ramieniu. Poczułam znajome ukłucie z tyłu umysłu.
Chwilę droczyłam się z młodym telepatą, udając, że nie mogę naciągnąć tarczy na umysł. Po chwili jednak znudziła mi się ta zabawa i skończyłam definitywnie nasze zmagania.
Mag nie wydawał się urażony przegraną. Nadal się uśmiechał.- Wiesz co? Jak już coś wymyślisz, to daj znać. Też mam dosyć siedzenia pod kluczem - stwierdził chłopak, odsuwając się ode mnie i klepiąc przyjacielsko Areta po plecach. Mogłam się założyć, że w trakcie tak krótkiego dotyku wyczytał z myśli maga ziemi wszystko.
- W takim razie żegnam i życzę udanego dnia - odparł Naloson po chwili niezręcznej ciszy.
Gdy tylko mag wody opuścił salę, Aret odetchnął z ulgą. Westchnęłam cicho.
- Dlaczego tak bardzo nie lubisz Nalosona? - zapytałam z irytacją.
- Jest strasznie bufonowaty - mruknął chłopak w odpowiedzi.
- Moim zdaniem nie jest aż tak zły. Wychowano go w taki sposób, przecież pochodzi z bogatej rodziny. Nie można go o to winić.
- Jasne. Wywyższa się nad innymi, ale nie można go o to winić! - warknął, wyraźnie zły, że wzięłam Nalosona w obronę.
- Co ci jest? Po śmierci Groya nie byłeś na niego taki cięty - stwierdziłam, również powoli robiąc się zła. - Mało tego! Poprzysięgneślicie wspólną zemstę!
- Ununchi nie żyje. To już jest nieważne.
- Przecież, przysięgając zemstę, wiedziałeś, że ten mężczyzna jest martwy! - krzyknęłam, ale odpowiedziała mi cisza - A co z tym, który go tam nasłał? - zapytałam ciszej.
- Myślisz, że we dwójkę damy radę wbić się do samej stolicy wroga!? - warknął chłopak, odwracając głowę.
- We trójkę.
- Co?
- We trójkę. Albo i w pojedynkę, jeśli będzie trzeba.
- Co ty mówisz? W głowę się uderzyłaś?
- Pytałeś mnie parę minut temu, co planuję. I to jest mój plan. Wyruszę sama, jeśli będzie trzeba - powiedziałam z zaciętym wyrazem twarzy, chociaż wewnątrz miałam wiele wątpliwości.
- We dwójkę - odparł Aret, czym mnie zaskoczył. Byłam pewna, że nie pozwoli mi na coś takiego.
Uśmiechnęłam się szeroko, bo niezbyt wiedziałam co odpowiedzieć.
- To jaki dokładnie masz plan? - zapytał Aret po chwili ciszy.
- Na razie jest to tylko zarys - mruknęłam. - Na dobry początek muszę przedstawić ten pomysł Królowi i Radzie. Czekam na dobry moment. Póki co, jest do tego daleko.
Aret pokiwał głową z poważną miną.
- A co jeśli się nie zgodzą?
- Cóż, wtedy trzeba będzie zadziałać na własną rękę. Zresztą nie ma na razie potrzeby, aby się tym martwić. Najpierw muszę spróbować szczęścia w dyplomacji - mruknęłam, pomijając fakt, że do tej pory, jeśli chodzi o dyskusje z władzą, mam raczej małe doświadczenie.
Doświadczenie przyszło szybciej, niż się tego spodziewałam.
~*~
Standardowa ciekawostka nr. 6
Wasz ulubiony (bądź nie) Ununchi miał być "tym złym" do samego końca. Z czasem jednak stwierdziłam, że byłoby to zbyt schematyczne. Miałam jeszcze kilka powodów do zmienienia jego roli. Jak ktoś chce więcej szczegółów, niech napisze.
Pozdrawiam
Silea

CZYTASZ
Ormundia
Fantasy" - Moc została opanowana. Mimo że nadal sprawia trudności Diwarowi, jest on już gotowy aby stawić czoła swojemu i naszemu wrogowi." Silea rusza w długą podróż, aby zgładzić swojego największego wroga. Zaopatrzona w listy Ununchiego, swoje zdolnoś...