Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Nadchodzi dzień rozprawy. Dzisiaj moje małżeństwo z Theo oficjalnie zostanie zakończone. To jeden z najgorszych dni w moim życiu, czuję się w środku taka pusta, wyprana w uczuć. Mówiłam sobie, żeby się tym nie przejmować, ale chyba sama w to nie wierzyłam.
Rzeczy moje i dziewczynek są już spakowane, po dzisiejszej rozprawie, wylatujemy do Ameryki. Już nic mnie tutaj nie trzyma, nie mam zamiaru mieszkać w miejscu, które tak bardzo przypomina mi Theo.
Dziś zobaczę go po raz ostatni. Zrobię wszystko, żeby już więcej go nie spotkać. Już dla mnie nie istnieje.
***
Wchodzę po raz ostatni do sypialni i siadam na łóżku. Wspomnienia uderzają we mnie ze dwojoną siłą. Zaciskam mocno powieki, nie pozwalając łzom wypłynąć. Na stoliku nocnym stoi ramka z naszym zdjęciem. Theo obejmuje mnie od tyłu, razem trzymamy splecione ręce na moim ciążowym brzuszku.
Cholera.
Wyciągam zdjęcie i rwę je na malutkie kawałki, po czym wyrzucam je na podłogę. Na półce leży nasz ślubny album. Wyciągam wszystkie zdjęcia i zaczynam je niszczyć po kolei. W końcu nadchodzi pora na płytę z filmem ze ślubu. Nie mija dużo czasu, aż zostaje połamana.
Wszystkie pamiątki zostają zniszczone. Tak jak nasz związek.
Ściągam z palców obrączkę i pierścionek zaręczynowy, po czym zostawiam je na stoliku nocnym. Kładę na nim również wszelkie prezenty, które kiedykolwiek podarował mi Theo. Pragnę się od tego uwolnić, żeby mi o nim nie przypominały... Jedyne czego chcę, to zapomnieć. Najszybciej jak się da.
***
Jane przyjeżdża po nas dużym autem. Moja mama i dziewczynki na czas rozprawy zostaną w domu rodziny Taptiklis.
Jane zaczyna płakać i przytula mnie do siebie, gdy tylko zauważa moją osobę.
- Shailene, tak strasznie mi przykro, że tak się to wszystko potoczyło... Pamiętaj, że na nas zawsze możesz liczyć. Kochamy was - odsuwa się i patrzy mi w oczy. - Czy będziemy mogli od czasu do czasu zobaczyć wnuczki?
- Oczywiście... Tylko nie wiem jak będę was kiedyś przedstawiała... Theo nie chciał, żeby dziewczynki dowiedziały się, że jest ich ojcem - odpowiadam, a Jane wybucha głośniejszym płaczem.
I pomyśleć, że cała ta beznadziejna sytuacja zaczęła się od użądlenia przez pszczołę. To śmieszne... Jednak los szykuje dla nas dziwne scenariusze...
***
Staję przed budynkiem sądu w Londynie, a serce wali mi jak młotem. Idę zakończyć pewien rozdział mojego życia... Czasami szczęśliwy, a innym razem tragiczny...
Już za chwilę przestanę być panią Taptiklis i zostanę z powrotem Shailene Woodley.
Wchodzę do środka i kieruję się pod odpowiednią salę. Zauważam Theo, który siedzi na krześle i patrzy w jeden punkt. W końcu mnie zauważa.
- Witaj, Shailene.
- Cześć - odpowiadam i sięgam do torebki. - Oddaję ci klucze do domu.
- Chciałem go wam zostawić - mówi Theo.
- Daruj sobie, nie potrzebujemy łaski. Niczego od ciebie nie chcę, żadnych alimentów, nic. Po prostu musisz obiecać mi jedno - patrzę na niego ostro. - Już nigdy nie zbliżysz się do mnie, ani do moich dzieci. Nawet jeśli kiedyś odzyskasz pamięć. Zapomnisz, że są twoimi córkami i oddasz mi pełnię władzy rodzicielskiej. Zgadzasz się na taki układ?