• Theo •
Następnego dnia wstaję wcześniej, żeby możliwie jak najwięcej czasu spędzić z Shailene. Moja żona wygląda na smutną, kiedy przygotowuje dla nas śniadanie. Staram się ją pocieszyć, choć sam czuję się koszmarnie.
- Będę dzwonił i pisał najczęściej jak się da - obiecuję i całuję ją w usta. Czuję, jak po jej policzku spływa łza, kapie na moją koszulkę.
- Mam jakieś złe przeczucia - wyznaje Shailene.
- Niepotrzebnie. Kocham cię - zapewniam ją. - Nic się nie stanie. Słyszysz? Wszystko będzie dobrze.
- Ufam ci.
***
Żegnamy się w samochodzie, bo Shailene nie chce wychodzić ze śpiącymi bliźniaczkami na lotnisko. Robię się potwornie smutny, ciężko mi ma sercu, jeśli pomyślę, że nie zobaczę moich dziewczyn przez dwa miesiące.
- Kocham cię - całuję się jeszcze z Shai. Nasz ostatni pocałunek przed dłuższą przerwą.
- Ja ciebie też. Wracaj szybko do domu - odpowiada, a ja przytulam ją jeszcze do siebie, żeby poczuć jej cudowny zapach. Będzie mi tego brakowało, jej zapachu, uśmiechu, głosu, ogólnie jej obecności. Kiedy staliśmy się od siebie tak uzależnieni, że nie potrafimy się rozdzielić na dłużej niż jeden dzień?
- Uważaj na siebie i dziewczynki. Zadzwonię jak przyjdę - uśmiecham się smutno i wysiadam z auta. Wciągam walizkę z bagażnika i kieruję się w stronę wejścia na lotnisko. Odwracam się i macham jeszcze Shailene, która chyba w końcu się rozpłakała, choć starała się być twarda.
***
Lot do Sydney trwa niewiarygodnie dużo czasu. Na szczęście lecę pierwszą klasą, więc nie jest tak źle. Przez większość czasu słucham muzyki i oglądam zdjęcia, albo filmiki z moimi dziewczynkami.
Uśmiecham się, gdy przypominam sobie reakcję fanów na zdjęcie Hazel i Astrid, a raczej ich złączonych rączek, które wstawiłem na instagrama tuż po ich narodzinach. Wydawali się równie zachwyceni jak my.
Dzieci Sheo...
Wciąż zdumiewa mnie fakt, że ludzie mogą tak bardzo cieszyć się z tego, że jesteśmy razem. Pamiętam, że jeszcze gdy byłem z Ruth, fani łączyli mnie z Shailene, doszukiwali się na zdjęciach i filmach z wywiadami każdego znaku, świadczącego o tym, że się kochamy. I chyba mieli rację, bo od zawsze czułem coś do Shai, tylko byłem zbyt uparty, żeby się do tego przyznać.
***
Gdy lądujemy w Sydney, jestem już nieźle zmęczony i marzę tylko o tym, żeby się położyć i przespać się chociaż kilka godzin.
Przy wyjściu czeka na mnie mężczyzna z kartką, na której widnieje napis „Theo James". Witam się z nim i po chwili wsiadam z nim do auta, które ma mnie zawieźć do hotelu. Po drodze dzwonię do Shailene, żeby poinformować ją, że doleciałem na miejsce cały i zdrowy.
Wkrótce docieramy do hotelu. Wysiadam z auta i biorę swoją walizkę. Muszę poczekać chwilę na kartę do pokoju. Nagle widzę przed sobą brunetkę, która mi kogoś przypomina. Czy to jest ta osoba, o której myślę? Ale jaja.
- Shai, muszę kończyć. Ucałuj ode mnie dziewczynki - żegnam się i rozłączam. Podchodzę do brunetki. - Victoria?
Odwraca się i obdarza mnie szerokim uśmiechem. To ona.
- Theo! Rany, jak miło cię widzieć, ile to już lat minęło! Nic się nie zmieniłeś, nadal jesteś bogiem seksu - puszcza mi oczko.
- Ty też wyglądasz świetnie - odpowiadam.
Podchodzi do mnie recepcjonista i podaje mi kartę. Dziękuję mu, po czym wracam do rozmowy z Victorią.
- Jestem padnięty po długim locie, ale może spotkamy się później i pogadamy? - Proponuję.
- Super! Możemy wyskoczyć na drinka wieczorem, co ty na to?
Kiwam głową i wymieniamy się numerami.
- Do zobaczenia, Theo!
- Do zobaczenia!
CDN.
Dobranoc 😈
Tak btw. widziałam dzisiaj reklamę Underworld z Theo milion razy i nie mogę się doczekać aż to obejrzę 🙈🙉😊