• Shailene •
Budzę się w nocy i nie otwierając oczu, szukam ręką Theo, żeby się w niego wtulić.
Tyle że moja ręka trafia na pustą pościel. Theo nie ma w łóżku.
Wstaję i wychodzę z sypialni, kierując swoje kroki do kuchni. Jestem niemalże pewna, gdzie jest mój mąż.
Zza otwartych drzwi lodówki wystaje tylko jego wypięty tyłek osłonięty czarnymi bokserkami. Zaciskam usta i podchodzę do niego na palcach, żeby mnie nie usłyszał, po czym daję mu mocnego klapsa.
Słychać huk i jęk Theo, który się wystraszył i walnął głową w szklaną półkę.
- Ała! Kurwa - klnie, wynurzając się z lodówki. Pociera energicznie głowę, a buzię ms prawie całą umazaną czekoladą.
- Ja ci zaraz dam, ty obżarciuchu! - Robię groźną minę. - Wiedziałam, że nie wytrzymasz!
- Przez ciebie nabiłem sobie guza - marudzi Theo.
- Pokaż - każę mu usiąść na krześle i patrzę w jego głowę. Nic tam nie ma, ale i tak całuję go w to miejsce i dmucham. - No już, do wesela się zagoi.
- Ha ha ha - odpowiada Theo.
- Co nie zmienia faktu, że jesteś tak bardzo zakochany w słodyczach, że nie wytrzymasz bez nich nawet jednej doby - siadam na jego kolanach i obejmuję go. Składam na jego ustach czuły pocałunek, który smakuje czekoladą.
Theo chwyta mnie za pośladki i wstaje, więc oplatam go nogami w pasie. Kieruje się w stronę schodów, a następnie do naszej sypialni.
- Zrobisz mi mój wygrany masaż, Theodore? - Pytam i całuję go zmysłowo w szyję.
- Masaż i w gratisie zapewnię ci dzisiejszej nocy orgazm albo i dwa - puszcza mi oczko.
Wchodzi do sypialni i bezceremonialnie zrzuca mnie na łóżko, kładąc się na mnie. Zaczyna mnie namiętnie całować i językiem wpycha się do wnętrza moich ust. Wsuwam dłonie pod jego bokserki, ściskając jego tyłek i jęczę mu cicho do ucha.
- Co z masażem? - Pyta Theo, całując mój brzuch.
- Może później, teraz masz się ze mną kochać - uśmiecham się do niego niewinnie.
- Moja żona, za dnia aniołek, a w nocy diablica - odpowiada Theo z łobuzerskim uśmiechem.
Moje ręce zmieniają położenie z tyłu na przód. Oddech Theo znacznie przyspiesza, kiedy obejmuję ręką jego męskość.
- Chcesz zrobić kolejnego dzidziusia? - Pyta, poruszając brwiami.
- Nawet o tym nie myśl! Mamy trójkę i starczy - przewracam go na plecy i zaczynam całować jego szyję, powoli kierując się w dół.
- Przecież wiesz, że chcę mieć piątkę. Tylko wtedy będę spełniony.
Przewracam oczami i powoli na nim siadam. Opieram się rękami o klatkę piersiową Theo i zaczynam się poruszać. Schylam się i sięgam do jego ust. Całujemy się długo i intensywnie, z pasją i miłością.
- I zobacz, tym razem nam nie przeszkodzili - zauważa Theo i wydaje z siebie jęk.
- No cóż, może wiedzą, że rodzice mają swoje potrzeby, które muszą zaspokoić - odpowiadam, a Theo przewraca mnie tak, że znów jestem pod nim. Zaczyna się poruszać szybko, na jego czoło wstępują kropelki potu. Czuję, że jestem już blisko, więc wbijam paznokcie w jego plecy i głośno krzyczę jego imię.
- Theo!
- Och Shai, jesteś cudowna - wpija się gwałtownie w moje usta i oboje dochodzimy.
Przez dłuższą chwilę leżymy, próbując uspokoić oddech. Kiedy mi się to udaje, kładę głowę na jego piersi i słucham jego równego bicia serca. Całuję go delikatnie w to miejsce.
- Masaż zrobisz mi jutro - uśmiecham się.
- Nie ma sprawy. Kocham cię - mówi i głaszcze mnie po nagim ramieniu.
- Ja ciebie bardziej, Theodore.
CDN.
💛