48.

540 54 27
                                    

• Shailene •

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

• Shailene •

Trwa rozprawa rozwodowa.

Każdy coś mówi, ale ja myślami jestem daleko, nic nie słyszę, tylko wspominam moje wspólne chwile z Theo.

Nie potrafię powstrzymać łez i cały czas płaczę. Staram się nie patrzeć na Theo, który siedzi ze swoim adwokatem na przeciwko mnie, ale i tak widzę, że on również płacze.

Dlaczego to nas spotkało? Dlaczego musimy być tak zranieni? Ja chciałam mieć tylko rodzinę, kochającego męża i dzieci. Nie prosiłam przecież o gwizdkę z nieba.

Głos w mojej głowie krzyczy z rozpaczy i bezsilności.

***

Pielęgniarka wraca ze mną do sali i wtedy ich zauważam. Theo stoi pod ścianą ze swoimi rodzicami. Wygląda na okropnie zmęczonego, jego twarz jest zmartwiona.

- Theo! - Nie zważając na ból, wyskakuję z wózka, którym wiozła mnie pielęgniarka i rzucam się w jego kierunku. Obejmuję go zdrową ręką, a on trzyma moją twarz, całując każdy jej milimetr i powtarzając jak bardzo mnie kocha. W końcu dociera do ust i nie zwracając uwagi na otaczających nas ludzi, zaczynamy się całować. Łzy szczęścia napływają mi do oczu i spływają po policzkach, mieszając się z łzami Theo. Zawsze jest taki silny... A teraz płaczemy w swoich objęciach, ciesząc się sobą.

- Shai - mówi, kiedy odrywa się od moich ust. - Boże, jak się cieszę, że żyjesz - jego wzrok spoczywa na moim gipsie. - Jakie odniosłaś obrażenia?

- Złamana ręka i wstrząśnienie mózgu - jak na zawołanie zaczyna mi się kręcić w głowie, więc przetrzymuję się go zdrową ręką. - Ale lekarz pozwolił mi iść do domu, jeśli będę się dobrze czuła.

- To kiedy chcesz wrócić?

- Teraz. Oni i tak mają dużo pracy przy poważniej rannych. A ja muszę tylko odpocząć.

- Dobrze, zabiorę cię do domu, kochanie - uśmiecha się do mnie i całuje mnie w czoło.

- A ty jak się czujesz? - Pytam. - Bałam się, że coś ci się stało...

- Shai, to ty byłaś bliżej. Ja nie odczułem wybuchu - krzywię się, gdy ból przeszywa moją głowę. Theo patrzy na mnie i nagle bierze mnie na ręce.

- Theo, puść, sama pójdę! - Protestuję od razu.

- Nie ma mowy. Zaopiekuję się tobą, kochana - uśmiecha się, więc odwzajemniam gest. Kocham w nim to, że jest taki troskliwy.

***

Pierwsza rozprawa zostaje zakończona. Następna odbędzie się za dwa tygodnie. Jest mi strasznie ciężko na sercu, nie mogę myśleć normalnie.

- Shai, możemy porozmawiać? - Pyta Theo, zagradzając mi drogę.

- Nie mamy o czym - próbuję go wyminąć, ale łapie mnie za rękę.

- Błagam cię - mówi, patrząc na mnie ze łzami w oczach.

Robi mi się go trochę żal, więc powoli kiwam głową. Kierujemy się do parku obok sądu.

- Shai, nie zdradziłem cię - zaczyna Theo.

No nie, znów się zaczyna.

- Theo, wiem co widziałam!

- No właśnie nic nie widziałaś, bo ona sama się rozebrała i się na mnie rzuciła! A ja czekałem na ciebie!

- Theo, błagam cię, przestań już - mówię, zmęczona tym wszystkim.

- Powiedz mi, że nic do mnie nie czujesz.

Patrzę na niego przez chwilę, nie wiedząc co powiedzieć. To jasne, że nadal go kocham.

Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, Theo zaczyna mnie całować. Chcę zaprotestować, ale tak bardzo za tym tęskniłam... Obejmuję go mocniej i wplątuję palce w jego włosy.

Nasz ostatni pocałunek...

Theo odrywa się ode mnie po dłuższej chwili.

- Powiedz, że nic nie czujesz.

- To nic nie zmienia, Theo - odpowiadam z bólem. - Nie możemy być już razem. Nigdy więcej już ci nie zaufam i to, że cię kocham, nic nie zmienia. Musisz się pogodzić z tym, że nas już nie ma.

I odchodzę.

CDN.

Coraz bliżej finał 😳

WITH LIFE MESS - SHEO STORY (4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz