• Theo •Kilka dni później postanawiamy spędzić z Shai i dziećmi bardzo miły dzień. Rano zjadamy śniadanie, ubieramy się i pakujemy się do auta, żeby pojechać do zoo w Londynie.
Jest lato i sezon na turystów, więc spotykamy spore tłumy. Zakładamy okulary przeciwsłoneczne, mając nadzieję, że nie zostaniemy rozpoznani.
Spacerujemy, oglądając wszystkie zwierzęta. Dziewczynki są wyraźnie zachwycone, a Will jak to Will - cały czas śpi. Ten chłopak jest prawdziwym śpiochem, budzi się tylko jak jest głodny. W sumie, podobnie było z Astrid, tylko Hazel jest żywym srebrem i wszędzie jej pełno. Już teraz mogę powiedzieć, że wyrasta na małą szefową, która ma wszystko pod swoją kontrolą.
- Tata, bolą nóżki - mówi Astrid, wyciągając do mnie ręce. I jak miałbym odmówić swojej małej księżniczce? Biorę ją na ręce, a drugą podaję Hazel, żeby nam nigdzie nie uciekła. Shai pcha wózek z Willem.
- W tym roku jakoś nam pogoda dopisuje, nie? - Zauważa Shai. - Tak ciepło w Anglii, to aż niemożliwe.
- Ten kraj jest pełen niespodzianek - puszczam do niej oczko. - Dla mnie to ty jesteś słońcem.
- Ojjjj, Theodore, jakiś ty słodki. Coś przeskrobałeś? - Pyta podejrzliwie Shai.
- Nie! Po prostu bardzo cię kocham - uśmiecham się.
- Zauważyłeś, jak ostatnio dobrze nam się żyje? Bez żadnych kłótni, dramatów... Normalnie sielanka!
- To prawda - zgadzam się. - Ale lepiej nie zapeszać. Chyba że już wyczerpał się dla nas limit złych rzeczy i teraz możemy być już tylko szczęśliwi.
- Byłoby cudownie - Shai robi rozmarzoną minę, po czym poważnieje. - Ale lepiej mieć oczy szeroko otwarte, licho nie śpi.
***
Po wizycie w zoo, postanawiamy pojechać na obiad. Wybieramy knajpkę w Oxfordzie, do której zwykle jeździ moja rodzina.
Zamawiamy obiad, podczas gdy Shai zamawia dla siebie jakieś zielsko zwane sałatką.
- Daj spokój, zjedz normalnie - mówię.
- Mam dzisiaj trening, nie chcę być potem ociężała, a jak się objem takim ciężkim obiadem, to nie będę mogła się ruszyć - odpowiada.
- No to odpuść sobie dzisiejszy trening, pojedziesz kiedy indziej.
- Umówiłam się już na osiemnastą z Georgem, nie będę robić z gęby dupy.
- No dobra, jak chcesz - wzruszam ramionami.
Ciągle tylko George to, George tamto. Widzę, że Shai go lubi, co niezwykle mnie drażni. Wiem, że mogę jej ufać, ale to właśnie jemu nie ufam.
***
- Będę za jakieś dwie godziny - mówi Shai i cmoka mnie w policzek. - Dam ci znać, jak będę już blisko.
- Okej, czekam - uśmiecham się.
Shai wychodzi, a ja idę dokończyć kolację, żeby nakarmić dzieci.
***
Kiedy słyszę dźwięk otwierających się drzwi, myślę, że to Shai, więc czekam cierpliwie w sypialni, nago.
Jestem zdziwiony, bo miała dać mi znać, że jest już w pobliżu.
Nagle drzwi się otwierają, ale zamiast Shai widzę Ruth. Natychmiast zakrywam się kołdrą.
- Co ty tu robisz?! Wynoś się! - Krzyczę.
- Widzę, że jesteś już gotowy na moją wizytę - uśmiecha się szyderczo i zaczyna się rozbierać.
Rozrzuca swoje ciuchy po całym pokoju, po czym ściąga bieliznę, zostając zupełnie nago.
- Ubierz się, zaraz będzie Shai, nie chcę, żeby pomyślała, że z tobą spałem - warczę.
- Nie udawaj, że nie chcesz, ja tylko oddaje ci przysługę - podchodzi bliżej.
Nagle rzuca się na mnie i dosłownie przyciska mnie do materaca, całując mocno moje usta. Próbuję ją odepchnąć, ale wtedy drzwi do sypialni ponownie się otwierają.
- Przepraszam, że nie dzwoniłam, ale zapomniałam... - mówi Shai, po czym jej wzrok pada na mnie. Na jej twarzy można zauważyć wielki ból. - Nie wierzę, Theo - szepcze, a jej oczy wypełniają się łzami.
CDN.
Za kilka minut rozpocznie się seans ❤️ Theo nadchodzi 💙