Dwudziesty piąty

1.4K 146 8
                                    

Nieopisany i gwałtowny ból wyrywa mnie z dziwnego snu. Otwieram oczy, materiał baldachimu powoli się wyostrza, a ja powstrzymuję się przed gwałtownymi ruchami - zawsze to źle się kończy. Panika i ból nadal krążą w moich żyłach ale uświadamiam sobie jeden istotny fakt: ryk i potworny, wszechobecny hałas nie zniknął; był obecny we śnie i jest również tu, na jawie.
Ignorując mądrą myśl o niewykonywaniu gwałtownych ruchów, wykonuję gwałtowny ruch, po czym wstaję z łóżka. Koszula nocna rozprostowuje się, muskając kostki, a lodowaty dreszcz przebiega od stóp dotykających zimnego kamienia, aż po czubek głowy. Starając się zapanować nad zawrotami głowy, wsłuchuję się w przerażające huki i zwierzęce ryki. Mam wrażenie że nadal śnię, a przez mój umysł przestrzela się, niczym cienka igła, panika i furia.

Kolejny potworny hałas sprawia, że już mam pewność że coś jest tutaj bardzo nie tak. Księżycowe światło pada sugestywnie na drzwi, jednocześnie zarysowując kształty przedmiotów dookoła. Sprawdzam drzwi. Zamknięte. Nic się nie zmieniło. Podbiegam do okna (kroków jest tyle samo co po potrojeniu liter w słowie ,,orlaith'') i odtwarzam stary numer z fotelem. Jest środek nocy, nie mam pojęcia która może być godzina. Ale w falującej powierzchni wody widzę światła i to bardzo wyraźne. Rozpoczynają się nieopodal mojego okna i sięgają hen daleko i szeroko w obydwie strony. Ryki są coraz głośniejsze, tak samo jak huk zniszczenia. Hałas przypomina mi walenie się budynku, toteż wpadam w panikę, mrożącą całe sześć litrów krwi w moim ciele. Zanim zejdę z fotela, na nocnym niebie przemykają niewyraźne punkciki, nie wiem ile, ale mam nadzieję na szczęście. Ale tylko pod warunkiem że spadające gwiazdy postanowią uratować mnie przed nagłą śmiercią, podczas gdy nie spełniają zwykłych życzeń.

Stoję już na dywanie, konstruując genialny plan wyważenia drzwi, podczas gdy te same się otwierają. Z hukiem uderzają o ścianę, a ja uświadamiam sobie z jak grubego drewna musiały być zrobione, skoro tak bardzo tłumiły dźwięki - teraz chaos dociera w zakątki tego pokoju, jest głośniejszy i bliższy.
Jednak wcale nie mam powodu do uciechy, bo drzwi zostały znokautowane nie przez człowieka, a przez demona. Jego cielsko jest przyprószone czymś podobnym do popiołu, a korytarz za jego plecami jest jakby zamglony, niewyraźny i zanużony w półmroku. Zwęglone skrzydła potwora poruszają się, może smagnięte gorącą falą powietrza, która wdziera się z korytarza do pokoju, wirując i na chwilę ogrzewając moje policzki, a może tak właśnie czają się na swoją ofiarę demony - niczym koty niecierpliwie wywijające ogonami.
Nie mam pojęcia czy mija kilka sekund, czy kilka minut, ale w którymś momencie stwór robi pierwszy, zbyt płynny jak na demona krok, w moją stronę. Momentalnie dopadam do kominka chwytając pogrzebacz i tęskniąc za swoimi mocami. Stojąc kilka metrów od potwora rodem z najgorszych koszmarów, jakie można sobie wyśnić, czuję odór śmierci i prawie widzę moje życie wiszące na włosku. Muszę się ratować.

Przez chwilę przenoszę się do innego dnia. Nadal jestem w tej samej komnacie, ale nie czuję się zaszczuta ani przerażona. Jestem silna. To ja tutaj jestem panią, to mnie powinien bać się cały świat. Jestem gotowa stawić czoło wszystkiemu. Czuję tą pulsującą energię w sobie, czuję jak współpracuje ze mną i tylko czeka na jedno moje skinienie. Mogłabym obrócić w proch wszystko dookoła. Na samą myśl uczucia tej władzy, siły i potęgi mój kręgosłup mrowieje, a coś nieopisanego kłuje moje plecy tak mocno i nagle, że prawie tracę równowagę. A jeśli to moja moc? Czy w ogóle się pojawi kiedy najbardziej jej potrzebuję?

Demon pozostaje spokojny, nie wygląda jakby przymierzał się do ataku, nie widzę wmętrza jego wstrętnej paszczy, a zamiast ohydnego warkotu, słyszę tylko chrapliwy oddech. Jedynie oczy pozostały dziko zaognione, a czerwone kręgi zastępujące źrenice i tęczówki są dla mnie jak wyobrażenie dziewięciu kręgów piekła Dantego.
Ja jednak nie zamierzam czekać na jego atak. Ruszam w jego stronę, modląc się by moje ciało pamiętało więcej niż samą teorię ruchu, który mam zamiar zaraz wykonać. To będzie szalone. I niech mi niebo dopomoże, by się udało.

Trzynasty AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz