Siódmy

3.1K 309 26
                                    

Trzask drzwi dobiega do moich uszu. Z trudem unoszę ciężkie powieki i oślepia mnie światło bijące z okna.

- O bogowie... - jęczę, chowając głowę pod kołdrę.

Po chwili czuję jak łóżko, na którym leżę, ugina się pode mną. Czyjaś ręka, opada na kołdrę, gdzie znajduje się moje ramię.

- Jak się czujesz? - Dobiega do mnie stłumione przez kołdrę pytanie.
Wychylam głowę i ciągle mrużąc i przecierając oczy, patrzę na nowoprzybyłą postać.

- Jenique? - Marszczę brwi z niedowierzania, odgarniając włosy. Dziewczyna siedzi przy mnie, jak gdyby nigdy nic. Fioletowe loki upięła w wysokiego kucyka, pozostawiając pojedyńcze pasma opadające na twarz. Skórzana kurtka lśni od pojedynczych kropli deszczu, jakby przed chwilą wróciła z zewnątrz.

- Oszczędzaj siły - mówi fioletowowłosa, a ja obserwuję połyskujące łańcuszki i srebrne ozdoby w jej fioletowych pasmach. Jej blada cera jest nieskazitelna, pełne usta pomalowała na głęboki fiolet, taki sam jak jej cienie na powiekach. Jej szyja obwieszona jest naszyjnikami, z wisiorkami o podobnych motywach jak te na włosach - maleńkimi blaszkami w kształcie księżyców, gwiazd i filigranowych ważek.

- Okej.

- Jak się czujesz? - Ponawia pytanie. W jej ciemnych oczach widzę troskę.

- Dobrze - odpowiadam, a spojrzenie dziewczyny zjeżdża momentalnie na moje ramię. Podążam za jej wzrokiem i widzę poplamioną koszulę. Plamy są niewielkie, brązowe, kruszące się, a gdzieniegdzie są także dziurki, tak jakby żażące się opiłki żelaza opadły na materiał. Poniżej rozerwanego rękawa, od ramienia do łokcia, bieli się ciasno zawinięty bandaż. Otwieram szerzej oczy ze zdziwienia.

- Mogę zobaczyć? - Pyta, nie czekając na moją reakcję i zabierając się za odwijanie opatrunku.
Kiedy odkleja od mojej skóry ostatnią warstwę, na białą pościel spada kilka maleńkich, jasnozielonych i lśniących drobinek. Syczę, kiedy chłodne powietrze niemal siecze moją skórę bez bandażu. Nie, nie skórę. To paskudna rana, dokładniej trzy spore, lekko wypełnione krwią zagłębienia w moim ramieniu.

- Co to? - Pytam, szeroko otwierając oczy.

- Co pamiętasz zanim odpłynęłaś? - Pyta Jenique, a jej głos jest bardzo kojący i spokojny.

- Ten incydent w szkole - zastanawiam się - William, taksówkarz... - I nagle wszystko do mnie wraca. Płonący taksówkarz, który przemienił się w okropne monstrum z setkami kłów i długimi pazurami. One sięgnęły po mnie i... Moje ciało przechodzi wspomienie tamtego bólu.

- O mój Boże - zasłaniam usta ręką i wbijam wzrok w ścianę naprzeciwko mnie, aż moje oczy zachodzą łzy. - Tam był demon, jakiś potwór, on... On wydawał się taki prawdziwy... - szepcę, spoglądając na Jenique w oczekiwaniu, że zapewni mnie iż coś mi się przyśniło, albo jestem chora i mam urojenia. Ku mojej zgrozie dziewczyna zagryza usta i kiwa głową.

- To jakieś żarty! - Wyrzucam ręce w górę, a moje ramię piecze. - To wszystko to jakaś chora sztuczka, demony nie istnieją! Prawda? Nie istnieją! To są tylko legendy dla nieposłusznych dzieci i inspiracja dla pisarzy fantasy, nie element naszego świata. To... - milknę, kiedy Jenique patrzy na mnie z wyrzutem i czymś w rodzaju złości w oczach.

- W szkole byłaś jedną z najlepszych uczennic - mówi cicho, a jej głos zdaje się balansować na linie, tuż nad przepaścią płaczu i wściekłości.

Trzynasty AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz