Mija prawie cały tydzień. Tydzień, który całkowicie zajął mnie nauką i projektem na zajęcia z dziennikarstwa. Ten projekt jest naprawdę dla mnie bardzo ważny, ponieważ słyszałam na pierwszej lekcji u pani Richardson, ponad rok temu, że osobom których artykuły są naprawdę dobre, przydziela się niekiedy rubryki w prawdziwych lokalnych gazetach. Tak, by uczeń zapoznał się z tą pracą, a i wszyscy dookoła poznali się na jego talencie. Owszem, tak. Zamierzam kiedyś napisać artykuł dla gazety London News, gdzie kierownik współpracuje z moją szkołą i przede wszystkim nie zna mojej mamy. Nie będę pchała się poprzez znajomości do pracy marzeń. Ja zamierzam to osiągnąć własnym wysiłkiem, by nikt nie zarzucił mi nieuczciwości. Dlatego tak się staram przy wywiadach z kandydatami i codziennie wieczorem jeszcze raz czytam tekst mojego artykułu, by upewnić się czy wszystko jest w nim jak powinno. Arystoteles powiedział że doskonałość nie jest jednorazowym aktem, lecz nawykiem, a ta zasada huczy mi w głowie od początku mojej pracy nad artykułem.
Dziś po trzeciej lekcji, w czasie lunchu, po raz ostatni w bibliotece spotkam się z ostatnią kandydatką na stanowisko przewodniczącej - z Ericą Zanderson. Oczywiście pracuję z ludźmi z mojej listy, którą dostałam od Caroline. Nie zamierzam wdawać się w jakiekolwiek relacje i kontakty z Williamem Route'm. Zadecydowałam o tym już tydzień temu. Nie zrobię z nim wywiadu, a w razie pytań powiem że nie wiem nic o jego kandydaturze. Nic się nie stanie przecież... choć nie jestem już tego taka pewna, przypominając sobie spojrzenie Williama, którym obrzucał mnie za każdym razem, kiedy widział mnie z którymś z kandydatów na przewodniczącego; kiedy stałam pod biblioteką z Sarah Hill, rozmawiałam z Marcem Gutirrezem, zaczepiłam Vicky Moliere na stołówce i żegnałam się z Olivierem Robertsem przy wyjściu ze szkoły. Po Olivierze, William powinien być kolejny na liście, lecz na mojej go nie było. Ups...
Naprawdę nie chciałam przeprowadzać z nim nawet zwykłej rozmowy, przez wzgląd na Lindsay. Była nieobliczalna i tylko diabeł w piekle wie co by zrobiła, podejrzewając mnie o ,,odbicie jej chłopaka". Wolałam nie ryzykować eksperymentowania z rozwścieczoną dziewczyną i trzymać się w bezpiecznej odległości. Co William skutecznie mi utrudniał chociażby krótkim kontaktem wzrokowym na korytarzu. Taki mały, dyskretny kontakt, lecz mnie już przyprawiał o szybsze bicie serca. Choć powoli zaczynałam myśleć, że strach z moim pulsem nie ma nic do rzeczy, kiedy William jest blisko...
Pod koniec przerwy na lunch opuszczam bibliotekę, po raz ostatni zapisując na telefonie nagranie głosowe z wywiadu z Ericą. Huh... W końcu będę to miała z głowy.
- Amalie! - Słyszę panią Richardson gdzieś za sobą. Przystaję przy schodach i czekam, aż nauczycielka do mnie podejdzie.
- Tak, proszę pani? - mówię, opierając się o barierkę.
- Jak ci idzie projekt? Już wszystko gotowe? Pamiętaj że jutro musisz go oddać. - Uśmiecha się, poprawiając torebkę na ramieniu.
- Tak, idzie świetnie, dziś jeszcze tylko dopracuję szczegóły... - ... to znaczy dzisiejszej nocy skleję wszystkie części w jedną całość... - ... i na jutro dostarczę pracę.
- W takim razie liczę na coś wspaniałego. - Kobieta uśmiecha się po raz kolejny.
- A ja liczę, że się pani nie zawiedzie - odpowiadam uśmiechem i sprawdzam godzinę na telefonie. - Niestety, przepraszam, muszę już iść. - Mówię poprawiając okulary na nosie, które dziś zastępują soczewki, a pani Richardson życzy mi miłego dnia i odchodzi. W tym samym momencie dzwoni dzwonek na lekcję.

CZYTASZ
Trzynasty Anioł
FantasyAmalie Valerie Ravenblack: - Po pierwsze: moje życie w ciągu kilku dni wykonało krzywy, niedołężny i bardzo, ale to bardzo okropny obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Skoczyło, a gdy wylądowało, już nic nie było takie samo. Łowcy demonów? Owszem, lubi...