Trzydziesty ósmy

1.5K 121 54
                                    

- Nadal nie wierzę, że chcesz to zrobić. - Komentuje Connor, na chwilę odrywając się od planów i map rozłożonych na podłodze. - To czyste szaleństwo.

- Myślałam że lubisz takie klimaty. - Mruczę, przeglądając niedbały szkic katakumb wykonany przez Metzli.
Przełykam ślinę, pokonując zbierającą się gulę w gardle. To będzie bardzo trudne dla dziewczyny, ale musi znaleźć tunel prowadzący w jak najdalszy zakątek Ellesmore, a przy tym wychodzący w całkiem bezpiecznym miejscu. To jedyny sposób, by moja ucieczka okazała się udana.
Dzielę się z nią tym spostrzeżeniem.

- Dam sobie radę. - Posyła mi pokrzepiający uśmiech i wraca do dopracowywania swoich szkiców.

Powiedziałam im o moich planach. Powiedziałam im o wszystkim i jest mi o wiele lżej. Dzięki ogólnej aprobacie, a nawet chwilowemu entuzjazmowi na początku, czuję się o niebo lepiej niż wieczorem, gdy nic nie wiedząca jeszcze Metzli przyszła do mnie z herbatą rumiankową.

- Jeśli coś miałoby mnie powstrzymać przed wyprowadzką z tego pałacu, byłby to właśnie ten napar. - Zaśmiałam się, ogrzewając dłonie o porcelanowy kubek. Metzli była odwrócona plecami do mnie, rozpalała na nowo w kominku. Jeśli Connor powiedział jej o moim napadzie słabości - a na pewno powiedział - to Metzli zachowywała się normalnie wobec mnie: nie ukazywała listości ani nadzwyczajnego współczucia. Byłam jej za to wdzięczna.

- Nie sądzę, by woda z zielskiem mogła kogokolwiek tu zatrzymać. - Odpowiedziała w żartach, a moje serce zatrzepotało w piersi. Nerwy trochę nadgryzły mój spokój. Ale przywołałam się do porządku, wzięłam głęboki wdech i wyrzuciłam to, co leżało mi ma sercu:

- Chcę stąd uciec.

Metzli przestała szurać szufelką z popiołem wewnątrz kominka i zapanowała dziwna cisza. Dziewczyna odwróciła się do mnie z błyskiem w oku.

- Ale nie przez herbatę rumiankową, prawda?

To oznaczało, że dobrze przyjęła tą wiadomość.
Potem już tylko spoglądałam co chwila na zegar i przygryzałam wnętrze policzka, by nieco uspokoić moje nerwy. Wyczekiwałam, aż Connor zjawi się w wyrwie w ścianie, a serce trzepotało mi za każdym razem, gdy w moich czterech ścianach odbił się głośniejszy szmer, czy któraś z nas głośniej postawiła coś na meblach. Skurcze ściskały mój żołądek raz za razem, a ja nie potrafiłam przestać myśleć o delikatnych, chłopięcych objęciach. Zegar tykał i tykał, a chłopaka nie było.
Gdy jednak wreszcie się zjawił, nie miałam odwagi spojrzeć mu w oczy. Nie po tym co miedzy nami zaszło. Chociaż w sumie nic wielkiego nie zaszło, ale moja chora głowa wszystko przeżywała i przeżywa inaczej.

Connor poradził sobie ze mną podobnie jak Metzli; zapytał tylko, czy to przez gwiazdkę shuriken stwierdziłam że jestem taka silna i niezależna, że mogę uciec z pałacu. Zanim odpowiedziałam, potwornie się zarumieniłam, a broń którą mi podarował, wydawała się rozgrzać do czerwoności w mojej kieszeni.
Obydwoje zachowali się jak prawdziwi przyjaciele i zachowują się tak teraz, gdy pomagają mi opracować plan ucieczki. Musi być bezbłędny i sprytny.

- To nie ma sensu. - Znów odzywa się Connor. Spoglądam na niego spod rzęs i nasze spojrzenia się spotykają. Po raz już któryś. I po raz któryś coś kotłuje mi się w brzuchu. Przypuszczam że to przez nerwy i podekscytowanie moim planem, ale to tylko wersja oficjalna. Prawda jest całkowicie inna.

- Tak uważasz? - Rzucam nie przywiązując wagi do tego co mówię; przecież nikt i nic nie jest mnie w stanie odwieść od pomysłu ucieczki.

Trzynasty AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz