- Nie mam ochoty - powtarzam po raz któryś, podczas gdy Jenique uparcie ciągnie mnie za nadgarstek, by wmusić we mnie posiłek.
Boję się jej wyrwać i znów wrednie potraktować, po tym jak wparowała do pokoju. Spałam. Spokojnie spałam, aż obudziło mnie pukanie do drzwi. Zignorowałam je, potem drugie i trzecie. Aż w końcu coś okropnie ciężkiego musiało uderzyć w te drzwi, bo otworzyły się gwałtownie, miażdżąc krzesło. W progu stanęła ona, a ja widziałam tylko zarys postaci, podświetlony od tyłu milionem świateł Londynu widocznych przez wielkie okna w korytarzu. Oczy postaci mieniły się fioletem, a ja już podejrzewałam że to Jenique. Oczywiście udawałam że śpię, ale niestety dziewczyna nie jest taka głupia jak sądziłam i nie zważając na moją godność i wolę, prawie wywlokła mnie z pokoju, nie czekając aż ubiorę marynarkę - jedyne ubranie, chroniące moje płuca przed zamrożeniem w tym miejscu. Gdybym spędziła tu te wszytskie godziny, ale z zasłoniętymi oczami, pomyślałabym że jestem w kostnicy. Nie no przesada. Ale zimno tu. Naprawdę.
- Ale musisz zjeść - burczy Jenique, kiedy wchodzimy do jadalni, a ja spinam się.
Kilkanaście osób siedzi przy jednym końcu stołu, gdzie dziś rano siedziałam ja. Niektórzy spoglądają na mnie z zaciekawieniem na mój zniszczony mundurek i bose stopy, ale w końcu większe zainteresowanie poświęcają swoim talerzom i rozmowie między sobą.
Jenique puszcza mój nadgarstek, a ja ociężale siadam przy rogu stołu. Podwijam nogi pod siebie. Naprzeciwko mnie siedzi nieco barczysty chłopak. Pochyla się nad talerzem a jego długawe blond włosy opadają na czoło, lecz nie w taki łobuzerski sposób jak u Williama. A właśnie. Ciekawe gdzie tamten okaz się podział...
Kiedy całkiem niekulturalnie opieram łokcie na blacie stołu, podnosi na mnie wzrok, prostuje się i również opiera łokcie o stół, łącząc dłonie pod brodą.- Dobry wieczór - mruży piwne oczy, dokładnie mnie skanując.
- Dla kogo dobry, dla tego dobry. - Odchylam głowę, kiedy wraca Jenique i stawia talerz z kanapkami i szklankę soku tuż przede mną.
- Wybornie - mruczę rozbawiona, patrząc na kromki chleba z szynką, serem i pomidorami.
- Hm? - mruczy Kashvi, siadając obok blondyna i spoglądając badawczo na mnie. - Jesteś wegetarianką? Przepra...
- Nie, w żadnym wypadku - zaśmiewam się, biorąc jedną z kromek do ręki. - Nie pogardziłabym nawet zapiekanką z wróżek. - Mruczę złośliwie pod nosem, podkreślając dziwność sytuacji. Podobno ratujemy świat przed demonami, a żywimy się kanapkami z serem, zamiast golonką ze smoka.
Zajmuję się jedzeniem przez dłuższą chwilę, ale przeszkadza mi wzrok blondyna, co jakiś czas lądujący na mnie. Jest jak namolna mucha.
- Będę tu musiała zostać do moich urodzin? - Nieoczekiwanie kieruję pytanie do Jenique. Dziewczyna kiwa głową, zajęta swoją sałatką.
- Zaczniesz treningi, by nie marnować czasu, co prawda póki co bez mocy, ale myślę że podstawy samoobrony i coś więcej również ci się przyda. - Mówi to z takim spokojem, że mam ochotę rzucić szklanką soku w kogoś. Najlepiej w blondyna, który wygląda jakby chciał coś powiedzieć.
- Wspaniale - mruczę. - Po co treningi? - Pytam po chwili. Trenowałam. Jakieś dwa lata temu. Ale to było tylko karate. Nędzne trzy lata karate trochę utwardziły mięśnie i dzięki nim nie mam problemów z zajęciami gimastyki w szkole, ale to wszystko. Nie wygram żadnej walki z tym co umiem...
![](https://img.wattpad.com/cover/82523440-288-k97406.jpg)
CZYTASZ
Trzynasty Anioł
FantasyAmalie Valerie Ravenblack: - Po pierwsze: moje życie w ciągu kilku dni wykonało krzywy, niedołężny i bardzo, ale to bardzo okropny obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Skoczyło, a gdy wylądowało, już nic nie było takie samo. Łowcy demonów? Owszem, lubi...