Budzi mnie delikatne pukanie do drzwi. Otwieram z trudem sklejone powieki i jeszcze przez chwilę nie mogę sobie przypomieć co się stało.
Znów słyszę pukanie.
- Wejść - jęczę, a moje usta są tak suche, jakbym dmuchając, odkurzała nimi Saharę. Dosłownie.- Cześć kochanie - głos mamy, tak jakby mnie otrzeźwia i spoglądam w okno. Jest ciemno.
- Ile spałam? - pytam, a materac ugina się po drugiej stronie łóżka, kiedy mama siada.
- Od dwunastej, do dwudziestej pierwszej, to w sumie będzie dziewięć godzin. - Stuka czymś w blat nocnego biurka.
- Jest dwudziesta pierwsza?! - To działa na mnie jak kubeł zimnej wody. Nagle przypominam sobie, że po całym zajściu z Lindsay w bibliotece, wróciłam do domu na pieszo, przez co na Victoria Street byłam jakieś pół godziny później. Od razu, kiedy przekroczyłam próg mojego pokoju, rzuciłam się na łóżko, by chwilę odpocząć, co zmieniło się w dziewięciogodzinny sen. Przez dziewięć godzin na spokojnie zrobiłabym ten projekt z zajęć dziennikarskich. A niech to szlag jasny trafi!
- Mamo, ja muszę szybko... - mruczę pod nosem, nagle stając na nogi i przerzucając zawartość mojej torby szkolnej. - Jest! - Szepcę triumfalnie, znajdując kartki z wywiadami. Siadam przy biurku, otwierając laptopa i włączając mój nieskończony artykuł. - Oprócz samego tekstu, muszę jeszcze zrobić koretkę ewentualnych błędów i dopracować wygląd tekstu... - mamroczę, wkładając długopis do buzi, jak robiła to Caroline.
- Kochanie - odzywa się mama - zrobiłam ci kanapki i przyniosłam ciepłe kakao i czekoladę. Zjedz może najpierw i przebierz ten wygnieciony mundurek.
Kiedy słyszę słowo ,,kanapki" mój żołądek wywija fikołka i zaciska się, starając się pokazać mi, jak bardzo jest pusty. Nie zjadłam nawet lunchu dziś rano...
- Dziękuję - wzdycham.
Całuję mamę w policzek po chwili wewnętrznej walki i porywając talerz z kanapkami. Dziesięć minut później, kiedy wchodzę do łazienki, słyszę kroki Daisy, schodzącej do kuchni z pustym kubkiem i talerzem. Zrzucam z siebie mundurek, wchodzę pod prysznic i włączam zimną wodę. Momentalnie po moich plecach rozlewa się najpierw fala dreszczów, a następnie fala bólu, niemal rysująca pojedyńcze, bolesne i niewidzialne esy floresy na mojej skórze. Zaciskam zęby i opieram się o ścianę. Zimna woda nadal spływa po moim czole, nosie, oczach, spuchniętych i spękanych ustach oraz niżej na całe ciało, odbierając oddech i zabierając ze sobą wszystkie nerwy, kotłujące się we mnie.Owinięta ręcznikiem, orzeźwiona i pełna chęci i zapału do pracy, ubieram wygodne legginsy, bluzę, otwieram okno na oścież i biorąc ze sobą czekoladę siadam przy biurku.
- Huh... Zapowiada się długa noc... - wzdycham i zaczynam wystukiwać pierwsze wyrazy kolejnego wersu.
★★★
Oczy Williama wwiercają się w moją twarz, kiedy siedzi naprzeciwko mnie, przy biurku w bibliotece. Jestem tuż przy końcu wywiadu z chłopakiem.
- Co planujesz na sam początek jako przewodniczący? - Zadaję ostatnie pytanie, a William uśmiecha się, pochylając się nade mną jeszcze niżej niż do tej pory.
- Umówić się z tobą na randkę, śliczna. - Kiedy wypowiada to zdanie, owiewa mnie zapach soku pomarańczowego. Spuszczam wzrok, rumieniąc się. Potem wyginam się na krześle, by sięgnąć po telefon, który nagle jest bardzo daleko. Moje plecy przeszywa ból. Tłumię jęk, lecz i tak z moich ust wydobywa się ciche sapnięcie.

CZYTASZ
Trzynasty Anioł
FantasíaAmalie Valerie Ravenblack: - Po pierwsze: moje życie w ciągu kilku dni wykonało krzywy, niedołężny i bardzo, ale to bardzo okropny obrót o sto osiemdziesiąt stopni. Skoczyło, a gdy wylądowało, już nic nie było takie samo. Łowcy demonów? Owszem, lubi...