Dziewiętnasty

340 28 2
                                    

Kilka godzin później, gdy za oknem zupełnie ciemnieje, pokojówki znów mnie odwiedzają. Wkrótce znów siedzę przy jednym stole z Merenwenem Ravenblackiem, mierząc go nienawistnym wzrokiem, podczas gdy on, jak gdyby nigdy nic, spokojnie je kolację.

Gdy po raz kolejny, nie patrząc na mnie, unosi kielich by się napić, głośno wciągam i wypuszczam powietrze przez nos.
Lodowate spojrzenie skupia się na mnie, a blizna na twarzy mężczyzny jest dziś wyjątkowo blada. Przypomina wyżłobiony w lodzie ślad po płozie łyżwy.

- Dlaczego nie jesz? - Pyta, marszcząc brwi i spoglądając na mój talerz. - Chyba nie jesteś wegetarianką?

Okazuje autentyczne zainteresowanie, a nawet troskę, podczas gdy ja myślę, że byłby bardzo dobrym aktorem.

- Dopóki się stąd nie wydostanę, będę całkowicie stronić od jedzenia. Nie chcę tańczyć jak mi zagrasz - syczę, specjalnie wciągając brzuch, by uspokoić skręcający się z głodu żołądek.

W odpowiedzi Merenwen odkłada powoli sztućce, wzdycha ciężko i przeciera twarz.
A potem wbija we mnie bezsilne spojrzenie.

- Nie jesteś tu więźniem - mówi.

- Akurat - rzucam, zakładając ręce na piersi.
Posyła mi pytające spojrzenie. - No co? Zamknąłeś mnie w pokoju. Nie pozwalasz wrócić do domu. Czuję się tu jak więzień.

- Twój dom jest tutaj Amalie. A ja po prostu się o ciebie troszczę, bo jestem twoim ojcem.

- Nie? - Mrużę oczy, rozkładając ręce. - Nie jesteś moim ojcem? To nie jest mój dom? To...

- Dlaczego ciągle sobie to wmawiasz? - Przerywa mi już ostrzejszym tonem.

- Bo za grosz ci nie wierzę - rzucam.

- To co mam zrobić żebyś mi uwierzyła? - Pyta, a ja z drwiną unoszę brew i mam ochotę się roześmiać.

- Teraz? To chyba już nic - mówię, ale do głowy przychodzi mi pomysł. - Wypuść mnie - rzucam po chwili.

- Nie. - Odpowiada szybko.

- Dlaczego?!

- Bo grozi ci niebezpieczeństwo.

- Jakie znowu niebezpieczeństwo?

Kolejne ciężkie westchnięcie.

- Claudine. - Mówi cicho, a ja czekam na dalszy ciąg. Nic jednak nie dopowiada.

- Kto to? - Pytam, a mięśnie mojej twarzy same decydują o ułożeniu się w pogardliwą ciekawość.

- Twoja pokojówka. Ta która mówi.

- Ona jedyna - mruczę cicho, nie patrząc na Merenwena. W głowie zaczyna mi huczeć, mimo że nie wypiłam ani kropli tego czegoś, podejrzanie przypominającego wino, w eleganckim kieliszku po mojej prawej. Huczy mi natłok myśli, wszystkie zgodne, lecz różne, ostatecznie nie prowadzące do niczego.

- Widzisz, ona jedyna nie jest do końca strawiona przez demoniczną chorobę. - Po jego słowach, moje plecy zalewa fala ciarek. Krzywię się i marszczę brwi.

- Demoniczne co...?

- Choroba, na którą zapadłabyś, nie lecząc tego. - Machnięciem ręki wskazuje na mnie, a raczej na moje ramię, gdzie podczas porwania zostałam zraniona przez demona.

Trzynasty AniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz