Świąteczny epizod

101 15 0
                                    

Akcja w tym rozdziale nie ma nic
wspólnego z genezą książki.
Jest to tylko świąteczny dodatek!
I jego wydarzenia nie wpływają na akcje książki.

Więc jeżeli ktoś nie lubi świątecznej atmosfery może go równie dobrze ominąć i nic nie straci.

Ps. Prawdziwy rozdział jak zawsze w weekend. Postaram się już w piątek.

Ps. nr2. Dziękuję za wszystkie gwiazdki i komentarze. 😊⭐

Ps. nr3. Wiem, że za wcześnie, ale nie chciałam dodawać tego rozdziału w samą wigilię, bo wiem, że wtedy wszyscy są zalatani i mają mało czasu a dużo do roboty.

Zdrowych, wesołych świąt 😘🎅

- No po prostu świetnie, cudownie! - krzyknęła rudowłosa dziewczyna uderzając o deskę rozdzielczą w samochodzie.

- Hej Kotku nie denerwuj się. Damy radę. - blondyn próbował ją jakoś uspokoić choć i tak widział, że to nic nie da.

- Nick nie mów mi, żebym była spokojna. - wypowiedziała to zdanie tak przeraźliwie cicho i spokojnie, że aż przeszły go ciarki. - Do do cholery jesteśmy dobry kilometr od domu moich rodziców, w zepsuty samochodzie, który nie chce zapalić i mamy dokładnie pięć minut, żeby  się znaleźć przy świątecznym stole! W dodatku telefony nam padły! - krzyknęła tam głośno, że aż dziw, że szybko nie popękały.

To prawda byli w kiepskiej sytuacji, ale nie w takiej bez wyjścia. Blond włosy chłopak wpadł wtedy na świetny pomysł. Wysiadł z samochodu i podszedł do bagażnika. Jakie szczęście, że w ten weekend byli na nartach i jeszcze nie zdążyli wypracować rzeczy.

Z wielkiej torby wyrzucił wszystko co było nie potrzebne i zapakowaliśmy tam całe jedzenie które mieli oraz tyle prezentów ile się dało. Po skończonej robocie wziął do ręki zimowe buty i spodnie narciarskie i wrócił do swojej dziewczyny.

- Zakładaj. - ta tylko spojrzała na niego zdziwiona i uniosła jedną brew do góry. - No zakładaj, nie ma czasu. Sama powiedziałaś, że mamy tylko pięć minut. Zrobimy sobie spacer, a w szpilkach będzie ci niewygodnie oraz w samych rajstopy za zimno. - wyjaśnił jej szybko z szerokim uśmiechem.

- Ty to jednak wariat jesteś. - nie sprzeczając się z nim więcej zaczęła się przebierać.

Nicolas wrócił do tyłu samochodu czekając na dziewczynę i przy okazji biorąc torbę z jedzeniem i prezentami na ramię. Zastał tylko jeden duży prezent, który się nie zmieści, ale Hope zaoferowała się, że go weźmie.

Po paru minutach dziewczyna stanęła obok niego i wyglądała naprawdę komiczne. Czerwone szpilki trzymała w ręce na stopach miła teraz zimowe trapery, a na nogach ciepłe szare spodnie, które do połowy były zasłonięte tego samego koloru co buty sukienką. Wszystko dopełnił kremowy, ciepły, dopasowany, zimowi płaszcz. We włosach miała pełno płatków śniegu co sprawiało, że wygląda uroczo.

- Idziemy? - dziewczyna przytaknęła, zabrali prezenty, zamknęli samochód po czym złapali się za ręce i ruszyliśmy w stronę domu jej rodziców.

Idąc tak musieli wyglądać naprawdę komiczne. On ubrany w czarny płaszcz, pod spodem miał tego samego koloru garnituru, a na stopach eleganckie buty i ona trzymająca go za rękę dziewczyna wyglądająca jakby uciekła z jakiegoś bankiety, żeby pojeździć na nartach i zaczęła przebierać się w biegu.

Szli tak rozmawiając i śmiejąc się z dobre dwadzieścia minut. Co prawda mogli by dojść tu w piętnaście, ale stwierdzili, że skoro i tak są już spóźnieni to kilka minut nie robi większej różnicy, a przynajmniej będą mieli spokojny i wesoły spacer.

Gdy dotarli już pod drzwi domu państwa Brown mieli prawie białe włosy i zaczerwienione z zimną policzki. Ale na ich twarzach gościł wielki uśmiech. Kiedy już chwilę odsapnęli zapukali w wielkie drzwi, w których po chwili stanęła Pani Brown.

- Czy znajdą się dwa wolę miejsca dla wędrowców? - zapytał chłopak z uśmiecham, a kobieta szybko spojrzała na nich i szybko wpuściła ich do środka śmiejąc się przy tym pod nosem.

Wewnątrz domu czekali już na nich wszyscy. Czyli Państwo Brown, rodzice Nicolasa razem z jego młodsza siostrą, a także Tim i Matt oraz Ami i Scott. Hope pobiegła do swojego pokoju się szybko przebierać, a Nick w tym czasie podał jedzenie gospodyni, położył prezenty pod choinką i przywitał się ze wszystkimi.

Ruda przyszła do salonu już ubrana w czerwone szpilki i bez spodni narciarskich. Także przywitała się z każdym i wszyscy zsiadli do stołu. Atmosfera jaka przy nim panowała była niezwykle lekka i przyjemna. Para opowiedziała historię jak to się stało, że przyszli na piechotę i dlaczego.

- Takie przygody to tylko wam mogły się zdarzyć dzieciaki. - ich wywód skomentowała jak zawsze uśmiechnięta Lili. - To co rozpakowujemy prezenty.

- A możemy poczekać dosłownie minutkę to szybko skoczę zapalić? - zapytał Nick.

- Miałeś rzucić, obiecałeś. - przypomniała mu jego dziewczyna.

- Rzucę obiecuję. To będzie moje postanowienie noworoczne Kotku. - pocałował ją w policzek i podszedł do płaszcza wyjmując paczkę tego cholerstwa po czym wyszedł na dwór.

- Ty to masz z nim dwa światy Hope. - zażartowała Lili.

- Osiem. - pokręciła z niedowierzaniem głową. - Osiem światów Pani Adams.

Kilka minut późnej do środka wrócił chłopak i wszyscy zaczęli częstować się opłatkiem.

- Wytrwałości i cierpliwości ze mną Kotku, bo szybko nie mam zamiaru cię opuścić.

- Tobie również Kocie i żebyś rzucił w końcu to cholerstwo. - chłopak nachylił się do niej i złączył ich usta w namiętnym pocałunku. Chciał, żeby ta chwila trwała jak najdłużej, ale dziewczyna prędko się od niego osunęła. - Śmierdzisz fajami i nimi smakujesz. - oskarżyła go.

- Dobrze wiem, że gdzieś tam głęboko w duszy uwielbiasz to tylko mówisz mi to po to abym rzucił.

I cholera miał racje. Uwielbiała to. Bo TO było jak taki jego znak rozpoznawczy papierosy zmieszane z cynamonem. I choć będzie tęsknić za tym połączeniem nie chciała, żeby się więcej truł. 

Po złożeniu sobie życzeń wszyscy razem usiedli przy drzewku i jak to głosiła tradycja najstarsza osoba rodowała prezenty. Tym razem okazał się nią Adam Adams. Uwierzcie śmiechom nie było końca.

Tom i Natali od swojej córki i jej chłopaka dostali weekend na Hawajach za to rodzicom chłopaka otrzymali od nich weekend w Rio de Janeiro, do którego zawsze chcieli pojechać. Ami otrzymała piękny złoty wisiorek, Scott ukulele, Matt dostał skórzaną kurtkę, a tym Tim deskorolkę.

Hope kupiła Nicolasowi gitarę, która właśnie była w tym wielkim pudełku, które sama tu niosła. Za to blondyn podarował Szkotce pointy, które ostatnio oglądała w sklepie. Dziewczyna była tak uradowana, że rzuciła mu się na szyje i czule pocałowała.

- Dziękuje. - wszeptała.

- Dla ciebie wszystko Kotku.

- Kocham cię.

- Kocham cię.

To były zdecydowanie najlepsze święta Bożego narodzenia w życiu tej dwójki. Stali się dla siebie rodziną, którą sami wybrali.

_Santa_ 


Dwa SłowaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz