Rozdział z okazji świąt i przypływu weny xd
Nicolas
Ten skok to było coś naprawdę niesamowitego. Szczerze to chętnie to jeszcze powtórzę.
Doszliśmy na górę i podziękowaliśmy temu idiocie z obsługi. Kiedy oddaliśmy mu sprzęt Hope stwierdziła, że to dobry pomysł, żeby wyrazie czego wymienili się numerami telefonów, a ja w tym czasie dostawałem białej gorączki.
Kiedy już zakończyli zapisywać odpowiednie liczby na urządzeniach, złapałem Hope za rękę i pociągnąłem ją w stronę wyjścia, rzucając frajerowi krótkie nara.
Schowaliśmy rzeczy do auta i ruszyliśmy w stronę centrum coś zjeść.
***
Reszta wyjazdu minęła nam naprawdę wspaniałe, no prawie wspaniale tak naprawdę. Dwa dni temu wróciliśmy z koncertu i muszę przyznać, że było na nim naprawdę niesamowicie. Za to reszta dni minęła nam spokojnie. Zwiedzanie, jedzenie i tego typu rzeczy. Nawet ostatniego wieczoru udało nam się pójść do klubu. Oczywiście jakiś facet przystawiał się do mojej dziewczyny więc dałem mu w mordę czego konsekwencją była kłótnia z Hope. Tamtego też feralnego wieczoru wpadłem na "genialny" pomysł jakim było olewanie Hope, upicie się i przy okazji gadanie z jakimiś lasami.
Teraz żałuję tego jak cholera, bo mój "genialny" pomysł skończył się przed wejściem do toalety gdzie Hope nakryła mnie z jakąś Azjatą. Boże jaki ja jest głupi to czasami mi ręce opadają.
Od tamtego momentu Szkotka się do mnie nie odzywa, a kiedy chcę ją dotknąć odsuwa się lub zabiera rękę. Ostatniej nocy także nie spała ze mną. Zabrała poduszkę, dwa koce z szafy i położyła się na podłodze. Próbowałem ją przekonać, żeby wróciła na łóżko albo chociaż, żebym to ja spał na podłodze co spotkało się tylko z jej środkowym palcem.
- Hope proszę porozmawiajmy. Błagam odezwij się do mnie. Możesz krzyczeć, wyzywać mnie cokolwiek tylko nie bądź taka obojętna. To mnie zabija. Proszę. - Wyszeptałem do niej tuż przed startem samolotu, ale tak samo jak w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin spotkałem się z milczeniem. - Nie traktuj mnie jak powietrze. Bo nim nie jest, ale wiesz kim jestem? Jestem twoim chłopakiem do cholery. - powoli odwróciła się w moją stronę i uniosła jedną brew do góry.
- Jesteś nim? Naprawdę? - to co powiedziała, a raczej sposób w jaki to wypowiedziała zabiło jakiś mały kawałek mnie. Bo powiedziała to z cholerną obojętnością.
- Tak jestem. - Mimo bólu odpowiedziałem jej stanowczo.
- Jakoś wczoraj się nie zachowywałeś jakbyś nim był. - w te słowa włożyła chyba taką dużą ilość jadu na jaką było ja stać.
Po tych słowach zamilkłem i nie odzywałem na nie przez najbliższą godzinę.
- Wiesz co? Możesz się do mnie nie odzywać, ale ja i tak będę do ciebie mówił, bo przed sobą mamy ponad jedenaście godzin lotu, a ja nie zamierzam milczeć. - nawet nie zareagowała. - Mam wiele ciekawych rzeczy ci do powiedzenia na przykład to, że dostałem się i na marketing, i na prawdo. Widzisz jakiego masz zdolnego CHŁOPAKA. Ale wiesz co chciałbym poznać zdanie MOJEJ DZIEWCZYNY gdzie powinienem iść. - dalej nic. Nawet się nie odwróciła. - PRZESTAŃ W KOŃCU, KURWA MILCZEĆ!
Nie wytrzymałem i wybuchłam. Ponieważ czułem się teraz jak mały szczeniak, których chcę choć trochę uwagi swojej właścicielki skupić na sobie.
CZYTASZ
Dwa Słowa
RomanceJedno serce na pół rozdzielone. I każda z połówek w swoją ruszyła stronę. Czy się odnajdą? Nikt tego nie wie. Ich przeznaczenie spisane jest w niebie. Opowiadanie całkowicie wymyślone przeze mnie. Zbieżność jakichkolwiek wydarzeń czy postaci j...