Nicolas
Obudziłem się przed Hope więc teraz miałem idealny widok na nią. To co wczoraj zrobiliśmy to było coś naprawdę niesamowitego. I choć ruchem wiele dziewczyn to, to było zupełnie coś innego. Dlatego, że my, ja i Hope się kochałyśmy, a nie pieprzyliśmy jak króliki. Leżałam tak jeszcze chwilę po czym wstałem i złożyłem delikatny pocałunek na jej głowę tak aby jej nie obudzić. Postanowiłem wziąć prysznic, a potem zrobić nam jakieś naleśniki. Dziesięć minut później już stałem przy patelni i robiłem drugiego naleśniki. Kiedy już zrobiłem ich cały stosik, ułożyła na tace i poszedłem zanieść śniadanko mojemu Kotkowi. Położyłem jedzenie na kołdrę i zacząłem budzić dziewczynę delikatnymi pocałunki. Zajęło mi to trochę dłużej niż przypuszczałem, ale od początku wiedziałem, że Hope nie jest rannym ptaszkiem. Ruda w końcu otworzyła swoje zasypane oczka i spojrzała na mnie z sennym uśmiechem.
- Hej.
- Hej. Jak się spało, Kotku? - cmoknąłem ją w nos i wyprostowałem się, żeby podać jej śniadanie. –Śniadanko niespodzianka.
- Myr..uwielbiam twoje popisowe naleśniki. Odpowiadając na twoje pytanie bardzo dobrze mi się spało.
- Obolała? - ta informacja była dla mnie bardzo istna ponieważ mimo, że wczoraj w nocy było nam cudownie i w ogóle to boję się, że może być teraz poszkodowana. A ostatnią rzeczą jaką chce to, żeby zraziła się do tego typu zbliżeń.
- Troszeczkę, ale wytrzymam.- musnęła moje usta swoimi i szybko wróciła to dalszego jedzenia. - Dobre, że nam na nasze intymne chwilę zebrało się wczoraj a nie dzisiaj.
- A to niby czemu? Jeżeli o mnie chodzi to możemy to jeszcze dziś powtórzyć i to nie raz.
- Nie licz na wiele, Kocie. Jakbyś zapomniał to jutro mam finał i nie mogę być na niego obolała ani nic z tych rzeczy.
- Tym razem masz szczęście i ci odpuszczam, ale następnym razem na to nie licz. - zapowiedziałem.
Sięgnąłem po drugi talerz, który przeniosłem i zacząłem jeść razem z nią śniadanie w przyjemnej cieszy. Po posiłku Hope powolnym krokiem poczłapała do łazienki. W tym czasie ubrałem się i pozmywałem po wszystkim. Gdy już skończyłem wszedłem na górę, żeby pomóc zejść mojej miłości po schodach. Czekając na nią zadzwonił do mnie telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłem numer Matt.
- Siema, stary. - w słuchawce rozbrzmiał głos blondyna.
- No hej, co tam?
- Jutro jest impreza u Suz. Wbijesz?
- Jutra? A o której?
- Nie wiem. Jakoś to późnym popołudniu lub pod wieczór.
- Może, zobaczę czy dam radę.
- Poza tym mamy tą kasę, którą Ci wisimy i chcemy ci ją w końcu oddać z honorami. – zaśmiał się gardłowo do słuchawki.
- W takim razie nie ma innego wyboru. Wpadnę jutro. - w tym momencie Hope wyszła z łazienki. - No dobra to ja kończę stary. - i nie czekając na jego odpowiedź rozłączyłam się.
Moja dziewczyna ubrała się w jasną, zwiewną, letnią sukienkę w kremowym kolorze, a na nogach miała rzymianki. Podszedłem do niej i wziąłem na ręce w stylu panny młodej i zniosłam po schodach.
- Kocie co ty wyprawiasz?
- Nie chce, żebyś się przemęczyła lub co gorsze sprawiła sobie jakiś ból.
- Jesteś kochany.
Posadziłem ją na kanapie, a sam w podskokach ruszyłem do kuchni. Z jednej z szafek wyjąłem średniej wielkości beżowe pudełeczko, które tu wcześniej ukryłem. Z niespodzianką wróciłem do dziewczyny, która cały czas na mnie czekał i kazałem jej otworzyć. Kiedy się do tego zbierała przysięgam, że czułem się jak dziecko podczas świat Bożego Narodzenia. Gdy zobaczyła jego zawartość spojrzała na mnie zaszokowana.

CZYTASZ
Dwa Słowa
RomanceJedno serce na pół rozdzielone. I każda z połówek w swoją ruszyła stronę. Czy się odnajdą? Nikt tego nie wie. Ich przeznaczenie spisane jest w niebie. Opowiadanie całkowicie wymyślone przeze mnie. Zbieżność jakichkolwiek wydarzeń czy postaci j...