Powroty

266 24 19
                                    


Zatrzymała się w głównym holu. Spojrzała przez wysokie okno na panoramę miasta. Domy w dzielnicy handlowej pokryte czerwoną dachówką, świeżo odmalowane, ulice udekorowane girlandami z kwiatów, roje odświętnie ubranych ludzi, słowem wszystko przygotowane do hucznego świętowania, kolejnej rocznicy zwycięstwa nad Plagą.

Miała wrażenie, że z roku na rok ludzie coraz bardziej zatracają się w tym szale uciech i przyjemności, zupełnie zapominając o tym, co tak naprawdę upamiętniało to święto.

Przed jej umysł przemknęły obrazy z przed trzech lat. Widok zrujnowanego miasta, gruz zalegający na ulicy, dym zasnuwający niebo, ogień pożerający całe dzielnice, wszędzie krew, krzyki ogarniętych paniką ludzi, jęki konających. Potrząsnęła głową pragnąc wyrzucić te obrazy z pamięci. To było już za nią. Tamten czas nieodwołalnie ją zmienił, zmienił jej los. Przeżyła mimo wszystko, po to by stawiać czoła kolejnym dniom i obowiązkom, jakie ze sobą niosły.

„Wielu nie miało tego szczęścia" – przez chwilę przed jej oczyma wykwitł obraz zmarłego towarzysza, radosne ogniki tlące się w jego brązowo-zielonkawych oczach. Znów potrząsnęła głową, pragnąc rozwiać ponure myśli.

Wzięła głęboki oddech, wygładziła dłońmi kremowy materiał sukni i ruszyła przed siebie.

- Ach, tu jesteś moja droga. – Teagan wynurzył się zza drzwi prowadzących do biblioteki.

- Już myślałem, że stchórzyłaś.

- Prawdę mówiąc wolałaby stanąć przed hordą hurloków.

Teagan zaśmiał się podając jej ramię. Przyjęła ją i razem weszli do komnaty, z której dochodził już gwar rozmów.

- Z pewnością hurloki są mniej zawistne niż ta zgraja hipokrytów.

Erendis uniosła pytająco brwi.

- Czyżby ci czymś dokuczyli?

- Nie wiem czemu ubzdurało im się, że potrzebuję żony.

- Niech zgadnę, podtykają ci pod nos kwiat panien Fereldenu.

- A jakże – Teagan westchną. Popatrzyła na niego zaciekawiona. Potrafiła zrozumieć czemu był w centrum zainteresowań wszystkich panien na wydaniu. Był starszy o kilka lat od Fergusa, pochodził z jednego z najpotężniejszych szlacheckich rodów Fereldenu, od chwili, gdy jego bratanek został posłany do kręgu maginów, Teagan stał się jedynym spadkobiercą Emona. W przeszłości był szwagrem i wujem królów Fereldenu.

Erendis zerknęła na niego ukradkiem. Na dodatek Teagan był niezaprzeczalnie przystojnym mężczyzną.

- Och, na krew Andrasty, przestań się na niego gapić kobieto - upomniała się w myślach.

- Szkoda, że twój brat nie przyjechał.

Erendis westchnęła.

- Też byłabym rada go zobaczyć, i spodziewałam się go, ale przysłał list, jakieś nieoczekiwane problemy w Wysokorzu.

- Mam nadzieję, że nic poważnego, Emon chciał z nim porozmawiać jeszcze przed nadchodzącym zjazdem.

Tu rozmowa urwała się, weszli bowiem do obszernej komnaty, rzęsiście oświetlonej, wypełnionej po brzegi ludźmi, ubranymi w kolorowe, bogato haftowane stroje. Większość przybyłych skupiła się w niewielkie grupki, gwarząc o aktualnych sprawach, polityce i codziennych plotkach. Arlesa Izolda, jak przystało na dobrą gospodynię, przemieszczała się od grupki do grupki, wymieniając grzeczności, zapytując o zdrowie, rodzinę i różne inne sprawy, o jakie wypada się pytać gości.

Długo i szczęśliwie (Dragon Age)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz