Najgłębsze zakamarki

70 7 2
                                    

Kira stała w wielkim holu zamku Wysokoża przyglądając się sobie z niejakim zdziwieniem. Jej włosy, lśniące i skręcone w sprężynki zostały upięte wysoko na czubku głowy. Cienie jakie nałożyła jej na oczy Erendis przydawały wyrazistości jej szarym źrenicom. Bordowa suknia przylegała wszędzie tam, gdzie powinna, a jej głęboki kolor ożywiał bladą cerę. 

Gdy Kira patrzała na lustro niemal była w stanie rozpoznać w sobie tą żywiołową nastolatkę, która skryła się pod grubą warstwą, zmęczonej wdowy wychowującej trójkę urwisów.

Gdyby ktokolwiek inny niż Erendis zaproponował jej te zmiany, mogłaby poczuć się obrażona, wyśmiana nawet. Ale nie sposób było się gniewać na kobietę, która wybiegła jej na powitanie w zabrudzonym ziemią kaftanie, z potarganą czupryną i twarzą czerwoną od wysiłki. Erendis uściskała ją z serdecznością, jakiej Kira nie spodziewała się po wysoko urodzonej szlachcianki, czymże bowiem była, zaledwie banorą, z majątkiem, którego dochód ledwo wystarczał na wszystkie potrzeby.

Erendis była jednak szczera w swojej radości, otwarta i zupełnie inna niż można było się spodziewać po osławionej bohaterce, o której śpiewano pieśni.

Była inteligentna, momentami rozbrajająco szczera i niekonwencjonalna w kontaktach z innymi.

Głośny wybuch śmiechu zwrócił jej uwagę na trzech chłopców, w wieku sześciu, siedmiu i dziewięciu lat. Wszyscy zamęczali Erendis pytaniami o wojnę, Plagę i bitwę o Denermi.

Podwieczorek przebiegał w miłej atmosferze. Rozmowa z terynem Fergusem była niezwykle interesująca. W przeciwieństwie do innych mężczyzn, on nie traktował jej z lekceważeniem, czy nutą litości, tylko dlatego, że miała nieszczęście zostać wdową i musiała się sama wszystkim zajmować. Kira cieszyła się, że pomimo wszystkich pilnych zajęć udało jej się wyrwać na całe popołudnie z swojego zaścianka.

...

- Masz niezłe oko – szepnął jej Zevran podając swoje ramię – ta suknia leży, jak ulał.

Oboje szli na końcu wesołego pochodu. Z przodu gnały trzy niezmordowane urwisy, Fergus służył ramieniem Kirze. Popołudnie było ciepłe i słoneczne, łagodny wiatr poruszał żółknącymi powoli liśćmi drzew. Ogród w przekonaniu Erendis nie był tak piękny, jak za czasów jej matki. Kwiaty były niedopilnowane, wyraźnie brakowało tu kobiecej ręki.

Erendis uśmiechnęła się spoglądając na brata i banore pochłoniętych dyskusją. Widok twarzy Fergusa, gdy zobaczył Kiarę w zupełnie innej sukni, umalowaną i uczesaną, jak należy, był niezwykle zabawny. Taj jakby pierwszy raz spostrzegł, że młoda wdówka jest kobietą.

- Myślę, że ta czerwona suknia to najlepszy pomysł na jaki wpadłeś ostatnimi czasu – mruknęła do elfa, nachylając ku niemu głowę. Zev uśmiechnął się do niej zawadiacko.

- Zapewniam cię moją droga mam masę jeszcze lepszych pomysłów. – Złapał ją za dłoń i z namaszczeniem ucałował ją. Jedyne na, co miała ochotę w tej chwili to wskoczyć mu na ręce i kazać się nieść do jej komnaty.

...

- Został ci jeszcze jakiś bezpański szczeniak? – zapytała Erendis, gdy przeszli z ogrodu na boczny dziedziniec. Synowie Kiry pobiegli do stajni obejrzeć kucyki. Banora była naprawdę wdzięczna za niesłychaną życzliwość. Jej żywiołowa gromadka potrafiła znużyć, nawet jej krewni mieli dość rozszczebiotanych dzieciaków zadających mnóstwo pytań i mających tysiąc pomysłów na minutę. Tymczasem teryn zachowywał się bardzo wielkodusznie, odpowiadając cierpliwie na pytania malców, pozwalając dosiadać im swoich kucyków, oprowadzając po zamku i opowiadając o wszystkich psotach, które wyczyniał wraz z bohaterką Fereldenu za czasów ich dzieciństwa.

Długo i szczęśliwie (Dragon Age)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz