Gorzkie lekarstwo

134 15 6
                                    



Niemal do wieczora Zevran czekał pod jej komnatą. Podobnie Teagan niecierpliwym krokiem przemierzał korytarze, Emon, który przybył wezwany z pałacu, westchną tylko i wypytał elfa o miejsce zasadzki i przebieg zajścia. Od razu posła no straże, by przeczesały zaułek i jego okolice. Nim słońce zaczęło zachodzić żołnierze donieśli, że nic nie znaleziono oprócz ciał przybocznych. Zniknęły trupy zabójców, tylko kałuże krwi świadczyły o tym, co się zdarzyło. Był to niedobry znak. Ktoś jeszcze był w to zaangażowany i nie wszyscy zamachowcy zginęli. Wynne pozostawała ciągle przy łożu chorej. Służące wchodziły i wychodziły, przynosząc ciepłą wodę, ręczniki, zioła i eliksiry. Za każdym razem, gdy je ktoś pytał o stan chorej wzruszały ramionami twierdząc, że nic im nie wiadomo.

Zev czuł jakby ktoś wyrwał go z teraźniejszości i wrzucił w przeszłość.

To było na Głębokich Ścieżkach, spędzili niemal miesiąc pod powierzchnią. Odnaleźli to czego szukali, i nie tylko to. Głęboko pod ziemią wywiązała się walka miedzi Brandą, którą poszukiwali a legendarnym Caridinem. I jak to zwykle bywało, Erendis musiała wybrać stronę, po której miała walczyć. To właśnie tam, w wielkiej sali na stopniach wiodących do Kowadła Pustki, Strażniczka otrzymała potężny cios w bok. Młot Brandy skruszył pancerz, zmiażdżył jej biodro i spowodował krwotok wewnętrzny. To wtedy Zevran przeżył prawdziwe piekło. Wynne walczyła o jej życie, wlewając w nią eliksir za eliksirem, próbują złożyć potrzaskane kości, skleić ścięgna, załatać przeciekające tętnice. Mimo to po dziesięciu godzinach starań oświadczyły odrętwiałemu z rozpaczy elfowi, że nie są w stanie nic więcej zrobić, muszą czekać. Więc czekali, a każda godzina stawała się wiecznością. Zev siedział przy niej cały czas. Dopiero w tamtej chwili pojął w pełni, że na próżno przekonywał się sam, że to tylko przelotna przygoda miłosna. To co do niej czuł było dla niego zagadką, ale od chwili gdy zaczęli dzielić ze sobą posłanie, uczucie to potężniało. Myśl o tym, że mógłby ją stracić była wręcz nie do zniesienia.

Znów czekał w niepewności. Przez przeszłe trzy lata powtarzał sobie, że jego uczucia do Strażniczki zwietrzały, ale to było oszukiwanie siebie samego. Nie mógł dłużej się okłamywać. Nie potrafił o niej zapomnieć. Chęć ostrzeżenia jej przed niebezpieczeństwem była tylko głupią wymówką. Po prostu nie był już w stanie dłużej egzystować bez niej. Życie, z którego kiedyś czerpał całymi garściami, stało się nieznośnie puste. Nawet gdy leżał w posłaniu z trzema kobietami jednocześnie, czuł się potwornie samotny, myśli jego dryfowały do dni spędzonych u jej boku.

Potrząsną głową z rozdrażnieniem. Wracanie do przeszłości nie miało sensu. Spieprzył wszystko i nie wiedział, czy kiedykolwiek zdoła to naprawić.

Usłyszał poruszenie za drzwiami. Obrócił się ku wejściu w chwili, gdy Wynne opuszczała pokój. Na jej bladej, pomarszczonej twarzy odbijało się zmęczenie, jednak oczy wydawały się nieść pocieszenie.

- Wyjdzie z tego – sapnęła siadając na krześle naprzeciwko drzwi.

- Możesz mi powiedzieć jak to się mogło stać. Mówiłeś, że zaatakowano ją ostrzem.

Zev pokiwał głową.

- Widziałam cięcia na rękach, ale wygląd na to, że jakieś potężne zaklęcie kinetyczne zgniotło ją od środka – szepnęła Wynne – nigdy wcześniej nie widziała czegoś takiego.

Zapanowało milczenie, czarodziejka odchyliła głowę do tylu i przymknęła powieki.

- Co z nią będzie? – Glos Teagana przerwał wreszcie ciszę.

- Połatałam ją, ale będzie musiała spędzić parę dni w bezruchu i ty - tu Wynne otworzyła oczy spoglądając na bana – masz za zadanie pilnować, żeby stosowała się do tych zaleceń.

Długo i szczęśliwie (Dragon Age)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz