~o~
„Owej nieszczęsnej nocy płomień rozświetlił niebo, a huk pożaru niósł się ponad miastem. Ogień objął część Obcowiska i dzielnicy doków, pożerając drewniane domy i magazyny. Jedynie dzięki rozwadze i męstwu Szarych Strażników, którzy raz jeszcze w chwili zagrożenia okazali rozsądek, udało opanować się żarłoczne płomienie. Tej nocy magowie stanęli ramię w ramię z templariuszami współpracując tak, jak sama Andrasta nakazała, bowiem magia ma służyć ludziom, a nie na odwrót.
Katedra przeobraziła się w szpital polowy, gdzie siostry wraz z uzdrowicielami nieśli pomoc najciężej rannym nie oszczędzając sił swoich, nie omijając nikogo, pochylając się nad każdym rannym, człowiekiem czy elfem.
Był to straszna noc dla naszego dumnego miasta, lecz dym i płomień jedynie zakrywał daleko straszniejsze czyny, przysłaniał sczerniałe od nienawiści serca i zaćmione chęcią zemsty umysły. Tej bowiem nocy uderzyli ukryci wrogowie naszego narodu. Zdradzieccy lordowie uknuli spisek, by odebrać nam najjaśniejszą gwiazdę, bohaterską królową, perłę w koronie Fereldenu..."
Fragment z „Historii Fereldenu" pióra brata Albusa z Denerim
~o~
Sześć godzin wcześniej - Zamek, Denerim
Kierowała nim desperacja w najczystszej formie. Nigdy wcześniej... nie, to nie prawda, był już kiedyś taki dzień, który mijał zbyt wolno i noc, która przychodziła nie dość szybko. Wtedy jednak na pocieszenie wiedział, jakie jest jego zadanie. Sprawa była prosta, musiał włamać się do najpilniej strzeżonego więzienia w całym Fereldenie i uwolnić najbardziej strzeżonego więźnia w całym Forcie Drakona. Teraz... teraz było o wiele gorzej.
Nigdy dotąd nie miał tak wielkiego problemu z opanowaniem nerwów, patrząc na piękną kobietę stojącą przed nim, odzianą w atłasy, umytą i uczesaną, dumną... Anora stojąca przed nimi nie przypominała tej przerażonej bezradnej kobiety, jaką uwolnili z posiadłości Howe'a. Zevran już wtedy podejrzewał, że to tylko poza, by zmiękczyć ich serca. Wtedy jej o to nie winił. Teraz wszystko się jednak zmieniło.
- To bardzo niefortunne - powiedziała, omiatając wzrokiem zebranych w komnacie ludzi. Minę miała poważną, ale Zev znał dobrze to spojrzenie. Ta śliska, wredna bestyjka, usadowiona na tronie Fereldenu nie żałowała tego, co się stało. Erendis znalazła się w łapach jej ojca i groźba zrzucenia z tronu przez parę Szarych Strażników wydawała się oddalać.
Alistair pozbawiony wsparcia, jakim była dla niego lady Cousland, wydawał się być niepewny i zagubiony. Bez wątpienia łatwiej byłoby wmanewrować go w niechciane małżeństwo, gdy zabrakło Erendis.
Zev czuł, jak spinają się w nim wszystkie mięśnie, dłoń sama wędruje do noża ukrytego w rękawie.
- To niemożliwe... - wyjęczał Alistair i łamiąc wszelkie protokoły osunął się w fotel w obecności królowej. Ukrył twarz w dłoniach. - Nie powinienem jej słuchać, powinienem być z wami...
Anora zlekceważyła wybuch.
- W efekcie wylądowalibyście oboje w lochach. Erendis miała słuszność, prosząc, byś został tutaj - skomentował erupcję rozpaczy Eamon.
Jeszcze jedna gnida, której zniknięcie Strażniczki było na rękę - pomyślał Zev. Mogli się cieszyć w skrytości, ale nie za długo. Zev wiedział, co musi zrobić.
- Twoje miejsce jest na tronie... - z zamyślenia wyrwał go słodki głosik Anory. Królowa podeszła do roztrzęsionego Strażnika, składając dłoń na jego ramieniu w geście pocieszenia. Doprawdy, gdyby Zev tak bardzo nie nienawidził jej w tej chwili, mógłby oklaskiwać aktorski talent królowej.
CZYTASZ
Długo i szczęśliwie (Dragon Age)
Fanfiction(Część 1 uniwersum Eris&Zev) Co powinien zrobić skrytobójca, gdy w końcu pojmie, że przed uczuciem nie da się uciec? Co zrobi kobieta, która nie potrafi zaufać? Co ma zrobić syn zdrajcy by to o czym marzył nie wymknęło mu się z ręki? Trzy lata po za...