Ojciec mówił prawdę. Minuta po minucie, dzień za dniem, krok za krokiem ból ustępował. Z wielkim trudem zepchnęła go w kąt, pozostał z nią jednak, zawsze gdzieś na skraju świadomości, czekający, by ją pochłonąć niespodziewaną falą niemocy.
- To już ostatnia, Wasza Wysokość.
- Dziękuję, Anno, możesz już iść do siebie.
Jej pokojówka dygnęła i wycofała się do pokoju przydzielonego jej na czas pobytu Królowej w Twierdzy Czuwania.
Upłynął zaledwie rok, a wszystko wkoło zmieniło się. Erendis z westchnieniem spojrzała w lustro. Ona sama zmieniła się nie do poznania. Z twardej uzbrojonej po zęby Strażniczki w odzianą w jedwabie damę. Czasem nie poznawała samej siebie.
Cały rok, każdy jego dzień, upewniał ją, że postąpiła słusznie, ale nie przynosiło to ukojenia. Jednego dnia miała głowę pełną marzeń, następnego rzeczywistość strąciła ją na ziemię.
Erendis powoli zaczęła rozplatać włosy, myślami podążając wydarzeniami ostatnich miesięcy. Udało się im ustabilizować sytuację w kraju. Oczywiście było kilku niezadowolonych, ale unia Guerinów i Couslandów była siłą nie do powstrzymania. Była też sprawa Eamona. Arlowi bardzo zależało na tytule kanclerza. Erendis przystała na to zastrzegając, że będzie on pełnił tę rolę do chwili, aż jej brat odzyska siły.
Eamon niewiele sobie z tego robił, sądząc może, że Fergus nie obudzi się. Gdy jej brat odzyskał w końcu przytomność i siły na tyle, by objąć obowiązki, Eamon mocno oponował. Niestety w rękach królowej pozostawały pewne dość intrygujące listy poprzedniego króla Cailana. Wyjaśniały one bez cienia wątpliwości, jak arl Redcliffe usilnie namawiał młodego władcę do zawarcia unii z Orlais. Same listy wystarczyły, by Eamon jak niepyszny zdał urząd i powrócił do swojego arlatu.
Zajęli się również ich poprzedniczką. Erendis w skrytości serca uważała, że kara była zbyt łagodna, jednak zależało im na dobrym wrażeniu i poparciu Branta. Anorze nie pozostawiono wyjścia: śluby zakonne lub Fort Drakon. Pozostawała w klasztorze w Wysokożu, Fergus miał na nią oko.
Sprawami Strażników, tak jak wcześniej sobie zaplanowała Erendis, zajął się Nathaniel. Wbrew temu, co sądził o nim jego ojciec, okazał się doskonałym włodarzem i komendantem. Dopiero po pół roku otrzymał oficjalną nominację na to stanowisko z Weisshaupt, to była przyczyna, dla której królowa pofatygowała się osobiście do Twierdzy Czuwania - aby zdać oficjalnie urząd Komendantki w ręce Howe'a.
Małżonek chciał towarzyszyć jej w tej podróży, niestety ciągle nie rozwiązana sprawa następców Gwaren wymagała jego obecności w stolicy.
Erendis rozczesała starannie włosy, zaplotła je w ciasny warkocz, z sentymentem wspominała czasy, gdy sięgał on jej talii. Ignorując przekąski, które pozostawiono dla niej na stole, wsunęła się pod kołdrę. Jutro czekało ją wiele zadań, nie mogła pozwolić sobie na zmęczenie.
Z niezadowoleniem zagrzebała się w zimne poduszki. Musiała przyznać, że jedną z zalet posiadania męża była możliwość przytulenia się do ciepłego ciała. Do tego wcale nie potrzeba męża - usłyszała w głowie cichy głos z charakterystycznym akcentem. Zwalczyła go, jak i obrazy, które przynosił ze sobą. Minęły miesiące, nim była w stanie pozwolić się dotknąć Teaganowi. Trzeba przyznać, że wykazał się w tym czasie niezwykłą cierpliwością i delikatnością. Nie był też złym kochankiem, potrafił rozpalić jej ciało. Niestety ten żar nigdy nie sięgnął głębiej. Za każdym razem, po fakcie, walczyła z poczuciem winy.
Dość tego - pomyślała, zaciągając kołdrę pod samą brodę. Powoli zanurzała się w sen. W takich momentach, pomiędzy jawą a snem, nie miała kontroli nad tym, co jej podświadomość podtykała. Na kilka chwil przed zapadnięciem w sen bez snów dane jej było zobaczyć złociste włosy i oczy, szelmowski uśmiech i trzy czarne linie połyskujące na ciemnym policzku.
CZYTASZ
Długo i szczęśliwie (Dragon Age)
Fanfiction(Część 1 uniwersum Eris&Zev) Co powinien zrobić skrytobójca, gdy w końcu pojmie, że przed uczuciem nie da się uciec? Co zrobi kobieta, która nie potrafi zaufać? Co ma zrobić syn zdrajcy by to o czym marzył nie wymknęło mu się z ręki? Trzy lata po za...