53-2

1.2K 94 16
                                    

Parę miesięcy później:

-Kochanie,otwórz wino-powiedziała Charlie.Dzisiaj poznamy rodziców dziewczyny mojego syna.Nie mam na to jakiejś wielkiej ochoty.

Sądząc po charakterze tej młodej kobiety,można zauważyć,że jest wredna,samolubna i arogancka.Bardzo mi przypomina Susanne.Ale to tylko moje myśli.To niemożliwe,gdyż nie wiem,gdzie w tym momencie jest Sus,czy ma rodzinę czy też jest sama.Nic nie wiem.

Charlie kazała mi założyć białą koszulę,której nie znoszę.

Oparłem się o blat w kuchni i rozpiąłem górny guzik koszuli.Od razu lepiej.

Nie mam ochoty uczestniczyć w tym spotkaniu nie dlatego,że nie chcę poznać rodziców tej dziewczyny,ale dlatego,że będę zmuszony udawać szczęśliwego męża,którym nie jestem.Mam już dosyć Charlie.Od kilku miesięcy ciągle się kłócimy.Charlie ma do mnie wyrzuty,że za mało pracuję,przez co ona nie może jeździć na zakupy co tydzień.Ta kobieta mnie wykańcza.To już nie jest to samo,co było na początku.Coraz częściej myślę o rozwodzie.Peter jest już pełnoletni,więc nie widzę żadnego problemu.

Moje przemyślenia przerwał dzwonek do drzwi.Chciałem otworzyć,jednak wyprzedził mnie mój syn.

-Dzień dobry.-usłyszałem i ruszyłem w stronę drzwi,ale po drodze zatrzymała mnie Charlie.

-Niall,jak ty wyglądasz?-przewróciłem oczami i chciałem ją wyminąć,lecz ta mi na to nie pozwoliła.Poprawiła mi koszulę i zapięła guziczek do samej góry.Pokręciła głową i poszła przywitać gości.

Głośno westchnąłem i ruszyłem za nią.

-Alice jak ty pięknie wyglądasz!-powiedziała moja żona do dziewczyny.Moje oczy najpierw ujrzały jakiegoś mężczyznę,był wysoki.Miał na sobie granatową koszulę i czarne spodnie,włosy jego były idealnie ułożone.Perfekcjonalista-pomyślałem.

Wtedy moim oczom ukazała się ona.Susanna Evans we własnej osobie.Zaniemówiłem.Prawie się nie zmieniła.Ścięła jedynie włosy.Próbowała poskładać parasolkę,gdyż na dworze padało.Co chwilę słyszałem jak pod nosem klnie,tak aby nikt tego nie usłyszał.

-Kochanie,pomóż pani,a my udamy się do salonu.-odparła moja żona i poszła razem z gośćmi w głąb domu.Przełknąłem głośno ślinę.

-Daj pomogę ci.-powiedziałem,a wtedy Sus zesztywniała.Powoli podniosła głowę i spojrzała na mnie.Czułem jakby czas się zatrzymał.

-Niall-szepnęła,a ja delikatnie się uśmiechnąłem.Podszedłem do dziewczyny i złożyłem parasolkę.Evans nie odrywała ode mnie wzroku.

-Witaj-odezwałem się.

-Cześć-odparła i uśmiechnęła się.-Dawno się nie widzieliśmy-dodała stojąc obok mnie.

-Kilka lat-zaśmiałem się.Sus zmierzyła mnie wzrokiem i prychnęła.-Co?

-Od kiedy ty taki elegancik-zaśmiała się.Cóż,Susanna była ubrana w czarną sukienkę.Idealnie do niej pasowała.

-Wiesz-na chwilę się zaciąłem.-Moja żona mi kazała to założyć-odparłem,obserwując ją.

-Widzę,że się zmieniłeś-rzekła wymuszając uśmiech.Ruszyła do salonu.-Kiedyś nikt nie mógł wpłynąć na twoje decyzję,nikt nie mógł cię zmienić.-mruknęła jakby do siebie,ale to usłyszałem.

Ty mnie zmieniłaś,to dzięki tobie jestem jaki jestem.

-To moja mama Susanna,a to mój tato Joel.-powiedziała Alice.Była kopią swojej matki,ale oczy miała po ojcu.

Wyjątkowa I n.h IWhere stories live. Discover now