Prolog

884 72 92
                                    

Idę wąską, wydeptaną ścieżką przez ciemny las. Nie wiem gdzie zmierzam, liczy się tylko to, aby być jak najdalej stąd. Czuję strach. Przeogromny lęk spowodowany zaistniałą sytuacją. W oddali słyszę głosy. Nie wiem ile ich jest, ani czego ode mnie chcą. Gonią mnie, są już tak blisko... A ja? Nie spieszę się. Nie mam potrzeby i tak mnie znajdą. Nawet na końcu świata te niewyżyte bestie mnie odnajdą. Ucieczka więc jest bezsensowna.

Dźwięki są coraz wyraźniejsze. Czuję ich. Niemal depczą mi po piętach. Nie będę uciekać, ale też nie poddam się. Pomimo, że wygląda to jak moja przegrana, w głębi serca wiem, że jestem górą. Dlaczego? Jestem silniejsza. Posiadam coś co oni stracili. Posiadam coś niezwykle cennego. Posiadam mój własny, niczym niezdominowany umysł. Jestem wolna. Oni nigdy nie będą.

Czuję jak ciągną mnie za ręce. Chwytają moje ramiona, a inne stają mi na drodze. Nie mam wyjścia. Zatrzymuję się i czekam. Czekam na ciąg dalszy. Nie patrzę na nie. Nie widzę ich oczu. Nie widzę ich twarzy. Są dla mnie niczym zjawy. Ciągną moje biedne ciało w głąb ciemnego lasu. Gęstość drzew dominuje w tym miejscu. Nie dociera tu blask księżyca. Ciemność. To jedyne co mnie otacza.

Słyszę krzyk. Po chwili dociera do mnie, że to mój krzyk. Sprawiają mi ból. Chcę uciec, lecz wiem, że to nie ma sensu. Czuję bezsilność. Pomimo, że właśnie mnie zabijają wiem, że jestem górą. To ja tu jestem silniejsza i kiedyś udowodnię to każdemu z nich. Zadają kolejne ciosy. Krew tryska niszcząc piękno zieleni. Brakuje mi sił. Przez głowę przelatują mi najróżniejsze myśli. Wspomnienia nawiedzają mój umysł. Wzrok traci ostrość. Tętno spowalnia. Bicie serca jest niemal niewyczuwalne. Tracę oddech. Umieram.

Dziś jak zwykle budzę się zalana potem. Od kilku miesięcy mam jeden i ten sam sen. Wszystko to samo przeżywam wciąż na nowo. Za każdym razem, gdy mam pójść spać, modlę się, aby choć raz było normalnie. Aby choć jeden raz obudzić się z uśmiechem na twarzy. Chcę radośnie witać kolejne dni i równie szczęśliwie je żegnać. Chcę, aby ten koszmar, zwany codziennością, wreszcie się skończył. Nie chcę czuć strachu i bezsilności. Pragnę korzystać z pełni życia, nie martwiąc się o jutro. Marzę by po prostu to się skończyło.

RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz