Po niedługim czasie Chris wraca do mnie, ku mojemu zdziwieniu w jego dłoniach znajduje się taca, pełna jedzenia. Zupełnie nie rozumiem jego zachowania, dlatego w osłupieniu patrzę na jego dalsze poczynania.
– Patrzysz się na mnie, jakbym chciał cię zabić – komentuje moje zachowanie. Robię głupią miną, ponieważ wciąż nie rozumiem jego postępowania. Mężczyzna podchodzi kilka kroków i kładzie tacę na stoliku nocnym, tuż obok mnie.
– To dla ciebie – informuje, kiedy zauważa, że spoglądam niepewnie. Chris siada obok mnie na łóżku i poprawia sobie włosy. – Zjedz.
– Nie jestem głodna...
– Nie jadłaś dzisiaj nic. Lotte, masz to zjeść i dopiero powiem ci mój pomysł.
Jego zachowanie przyprawia mnie o nerwy. Ja rozumiem, że się martwi, ale bez przesady. Mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie, a nie jedzenie.
W ostateczności ulegam i zabieram się za posiłek. Za bardzo mi zależy na tym jego dziwnym pomyśle, mam tylko nadzieję, że jego plan jest chociaż trafny, a nie jakieś bzdety.
Śniadanie składa się z niewielkiej ilości jajecznicy, do której są kanapki wysmarowane masłem oraz ciepła herbata z cytryną.
Posiłek przygotowany przez Chrisa jest naprawdę smaczny. Coraz bardziej przekonuję się do stwierdzenia, że to własnie mężczyźni są lepszymi kucharzami. Być może dlatego, że oni robiąc coś przykładają się do jednej, tej wykonywanej czynności, a nie jak większości kobiet – tysiące naraz.
– Powiesz mi teraz? – Odwracam się jego stronę, wyczekując odpowiedzi. Mężczyzna poprawia włosy, a właściwie targa je na wszystkie strony, co przypomina zwyczajny ład.
– Z tego co jest napisane w tym niby liście – zaczyna, lecz szybko przestaje. Jego twarz przedstawia wyraz zamyślenia, a wzrok podążą gdzieś po podłodze. W jednym momencie podnosi głowę i patrzy wprost w moje oczy, przez co przechodzą mnie dreszcze.
– Jest to gdzieś głęboko, ale niedaleko nas... – każde słowo wypowiada niezwykle wolno, aby doszły do mnie pewne fakty. I tak też się stało.
– Piwnica – wyraz sam ciśnie mi się na język. – Ugh, czemu ja wcześniej na to nie wpadłam – wyrażam swoje poirytowanie, które w tym momencie jest naprawdę wysokie. Chris wciąż siedzi na swoim miejscu, nawet nie ruszony moim odkryciem, a raczej jego. Wydaje się być bez emocji, ponieważ pała od niego obojętnością, która mnie przytłacza.
– Idziesz ze mną? – pytam, a w między czasie zabieram ciepłą bluzę z wieszaka i staję zniecierpliwiona przy drzwiach.
– Jak ty chcesz się tam dostać? – Jego twarz wyrażą niechęć, Czyżby nagle chciał się wycofać?
– Nie pomożesz mi? – Jestem zawiedziona, a mój głos perfidnie mnie zdradza. Mężczyzna spogląda na mnie niepewnie, a ja zauważam jak jego jabłko Adama porusza się niebezpiecznie i jest o wiele bardziej widoczne niż zazwyczaj. Zaczynam się denerwować.
– Mam iść sama? – pytanie samoczynnie wylatuje z moich ust, gdyż emocje we mnie buzują niebezpiecznie, co wcale nie jest przyjemne. Chris wciąż siedzi w bezruchu, nie reaguje na moje słowa. Jego pusty wzrok skierowany jest w podłogę. Nie mam ochoty dłużej stać tutaj i bezcelowo czekać na zbawienie.
Zdenerwowana odwracam się w stronę drzwi i chwytam za klamkę. W głębi duszy mam cichą nadzieję, że jednak zmieni swoje zdanie. Niestety, nic takiego się nie dzieje. Trzaskam drzwiami i bez czekania podążam przed siebie, wprost do schodów, a następnie wchodzę na sam dół. W głowie ciągle mam widok Virginii zmarzniętej i osamotnionej gdzieś na dnie ogromnego budynku.
Coraz szybciej idę do podziemia, choć robię to całkiem nieświadomie. Dochodzę do miejsca, gdzie promienie słoneczne nie mają możliwości dotarcia, nawet w niewielkich ilościach. Podchodzę do drzwi i zamieram.
W jednym momencie na stalowej powłoce ukazuje się krwistoczerwony napis, a raczej bazgroły. Wysilam zmysły, lecz nie jestem w stanie odczytać wyrazów. Buzuje we mnie złość na myśl o tej przebiegłej suce, lecz także mam ogromną nadzieję, czuję szanse, że to moje rozwiązanie, ale nie mam pewności i to mnie dołuje.
– Lotte! – Nagle dociera do mnie gruby głos, wołający moje imię. Nie ukrywam, że zlękłam się na niespodziewany dźwięk. Oglądam się dookoła, lecz nikogo nie zauważam, co jeszcze bardziej mnie dekoncentruje. Głos powtarza słowo, a po chwili dostrzegam męską sylwetkę, zbliżającą się do mnie.
– Chris? – dopiero, kiedy jest na równi ze mną zauważam, że to żaden nieznajomy, a jedynie Chris. Przyznam, że odczuwam ulgę na jego widok.
– Tu jesteś – mówi zdyszany, a w jego głosie mogę wyczuć lekkie zmartwienie.
– Podobno nie chcesz iść ze mną – stwierdzam oburzona, nawiązując do wcześniejszej sytuacji. Mężczyzna jedynie przewraca oczami, co wskazuje na zlekceważenie względem mnie.
– Rozumiem, że nie chcesz, żebym szedł z tobą. – Robi głupią minę i udaje, że idzie w stronę wyjścia.
– Możesz iść ze mną – mówię pospiesznie, ponieważ oczywiste jest, że lepiej iść z kimś, a już szczególnie facetem. – Skoro już tu jesteś...
– O, ty. Wredna małpo! – stwierdza zabawnie, ale wraca do mnie. – Ostatni raz zgadzam się na twoje zachcianki – zapewnia stanowczo, lecz ja wiem, że jego słowa na ten temat mijają się z prawdą. Każdy tak mówi, a potem i tak wychodzi całkiem inaczej.
– Jak chcesz otworzyć te drzwi? Przecież one są stalowe, nawet gdybyś czołgiem w nie wjechała to by nie puściły – Chris tłumaczy zawzięcie, lecz mnie to jedynie chce się z niego śmiać.
– O, klamka – udaję zaskoczenie i z głupią miną chwytam za nią, a stalowa powłoka ulega i dociera do nas smród, jaki panuje w podziemiach.
CZYTASZ
Rejected
ParanormalMoje życie toczy się w ciągłym strachu. Nie znam dnia ani godziny kiedy to powróci. Boję się każdego poranka, a w nocy zasypiam z lękiem. Budząc się mam tylko nadzieję, że choć raz będzie normalnie. Choć raz przeżyję spokojny dzień w towarzystwie zn...