Rozdział czterdziesty drugi

71 10 0
                                    

Otwieram zaspane oczy, po czym przeciągam się leniwie. Orientuję się, że wciąż jestem w wczorajszych ubraniach, co wcale nie jest przyjemne. Rozglądam się po pomieszczeniu i zauważam zgnieciony list obok mnie, co świadczy o tym, że przy nim usnęłam.

Pocieram oczy i podnoszę się z wygodnego łóżka. Postanawiam wziąć odświeżający prysznic, mam nadzieję, że zmyje to ze mnie poczucie winy i narastającą obawę o Virginię. Podchodzę do dużej szafy i w pośpiechu wybieram pierwsze, lepsze ubranie, po czym zgarniam także moje ciemne trampki i wychodzę na obszerny korytarz. Bez zbędnego rozglądania się podążam wprost do łazienki, która okazuje się być wolna.

Zamykam łazienkę na klucz i ściągam z siebie niepotrzebne ubranie, między czasie ustawiając wodę na gorącą. Kiedy jestem już gotowa, wchodzę pod wrzący prysznic. Tak bardzo ciepła woda odpręża moje ciało, a zmartwienie oraz ciągły  stres znika, przynajmniej na tę, wspaniałą chwilę. To czas, w którym mogę zapomnieć o otaczającej mnie rzeczywistości oraz licznych problemach.

Gdy jestem już w pełni odgenerowana, wychodzę spod przyjemnego strumienia wody i w szybkim już tempie wycieram swoje mokre ciało.

Gorący prysznic to świetna sprawa, lecz w moim przypadku odprężenie nie trwa zadowalająco długo. Niestety, moje myśli ponownie zaczynają błądzić wokół niejasnej sytuacji ze współlokatorą. Zamyślona wyglądam za okno, przyglądając się zimowemu plenerowi. Ostatnio ciągle sypie śnieg, dzięki czemu na podłożu jest go pełno, oczywiście na zewnątrz.

Muszę odnaleźć Virginię, lecz wiem, że w pojedynkę nic nie zdziałam. Nie pozwolę, aby komuś stała się jakakolwiek krzywda z mojej winy.

Przytłacza mnie pesymistyczne poczucie bezradności, co jeszcze bardziej negatywnie wpływa na mój umysł i racjonalne myślenie. Przytłaczona sytuacją, wracam do swojego pokoju i siadam na łóżku. Muszę się komuś wygadać, a tym samym poprosić o pomoc. Pierwsza, a zresztą jedyna osoba, która przychodzi mi na myśl to mój dobry znajomy, Chris. Tylko czy to dobry wybór? Czy on zrozumie powagę sytuacji?  Niestety, nie mam tutaj nikogo na tyle zaufanego, dlatego nawet jeśli to zły wybór, to jedyny.

Wstaję ze swojego łóżka i zarzucam na siebie, wiszący na szafie, sweter, po czym kieruje się do drzwi. W tym samym momencie, kiedy mam chwytać klamkę, ona sama się porusza. Moje serce bije kilkukrotnie szybciej, lecz staram się opanować. Cóż to znowu? 

Nagle drzwi otwierają się, a w progu widzę zmartwionego Chrisa.

– Chcesz, żebym padła na zawał!? – krzyczę w jego stronę, a mężczyzna jedynie patrzy na mnie nic nie rozumiejąc. Wpuszczam go do środka, a sama zamykam drzwi i wracam do niego. Moje serce zdążyło się już nieco uspokoić i wyrównać do swojego naturalnego rytmu.

Chris zdążył już zająć miejsce na moim łóżku, kiedy ja wciąż stoję przy drzwiach.

– Lotte? Wszystko dobrze? – mężczyzna zadaje pytanie, a w jego głosie wyczuć można zmartwienie. Z jednej strony mam chęć wyjawić mu całą prawdę, lecz z drugiej stresuję się, że może nie zrozumieć, a jedynie mnie wyśmiać.

– Ziemia do Charlotte! – głos Chrisa wybudza mnie z głębokich zamyśleń i sprowadza z powrotem do rzeczywistości. Kiedy mój gość zauważa, że nie reaguję, wstaje i podchodzi do mnie. Chwyta moje ramiona i lekko nimi potrząsa.

– Co się z tobą dzieje? – kolejne pytanie ulatuje z jego pełnych ust. Spoglądam na niego bezsilnie, lecz uchylam usta, tym samym pozwalając na wypłynięcie z nich słów.

– Muszę ci coś powiedzieć.

Chris patrzy na mnie z zaciekawieniem, ale także troską. Czy on się o mnie martwi?

– Wierzysz w duchy? – zadaje proste pytanie, lecz mężczyzna patrzy na mnie nie rozumiejąc.

– Co? – ewidentnie jest zaskoczony moimi słowami, co nie wpływa dobrze na moje samopoczucie. – Pytasz mnie czy wierzę w duchy?

– Dokładnie tak – potwierdzam niepewnie jego tezę, lecz w głębi duszy boje się, że weźmie to na żarty.

Chris drapie się zmieszany po karku, lecz odpowiada po chwili.

– No, w sumie to wierzę. 

Jego słowa działają na mnie uspokajająco, ale także czuję się niepewnie, gdyż teraz nadchodzi chwila prawdy, a to stresujące. 

  – Lotte, co jest z tobą? Pytam poważnie.   – Mężczyzna jest zaniepokojony moim zachowaniem. Natomiast ja jedynie przyglądam się całej tej sytuacji. – Nie było cie na śniadaniu, w ogóle nie widziałem cie dzisiaj... 

__________________________

Kto razem ze mną zaczyna dzisiaj ferie? :D 


RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz