Rozdział dziewiętnasty

115 13 0
                                    

Perspektywa lekarza

Gdy daję Charlotte leki uspokajające to zwyczajnie zasypia. Nic dziwnego, na tym to jednak polega. Pada w ramiona przyjaciela, który zanosi ją na łóżko. Spoglądam na jej matkę. Jest zmartwiona, nic z tego nie rozumie. Takie zachowanie swojego jedynego dziecka jest niewątpliwie trudne. 

  – Mogę z państwem porozmawiać?  –  pytam w odniesieniu do obojga rodziców. Kobieta przytakuje i wstaje, poprawiając swoje ubranie. Wychodzimy z sali, po drodze matka pacjentki informuje męża o mojej prośbie rozmowy. 

Prowadzę ich do mojego gabinetu, gdzie wskazuję fotele, aby usiedli. Małżeństwo robi to, patrząc na mnie. Wyczekują czegokolwiek z mojej strony. 

  – Co państwo sądzą o zachowaniu córki?  – zadaje pytanie, ciekaw odpowiedzi. Oboje robią zagubione miny. 

  – Myślę, że Lotte ma jakieś problemy  – słyszę przyciszony głos kobiety, na co jej przytakuję. – Może coś w szkole, albo jakieś miłosne sprawy – dodaje, spoglądając na swoje dłonie. Widać, że jest jej wstyd, że tak mało wie o swoim dziecku. 

  – A pan?  – słowa kieruje do mężczyzny naprzeciwko mnie. 

  – Nie wiem. Pewnie kolejne głupie kłótnie nastolatków – odpowiada, a ja otwieram szerzej oczy ze zdziwienia. 

  – Nie przejmuje się pan zdrowiem psychicznym córki?  – pytanie samo ulatuje mi z ust, nie mogę się powstrzymać. Mężczyzna zdaje się być zniesmaczony moim dociekaniem. Jest to dla niego zwyczajnie niewygodne. 

  – Sądziłem, że jest pan lekarzem, a nie psychologiem  – sprytnie wymiguje się od odpowiedzi na moje pytanie. Uśmiecham się pod nosem. 

  – Ależ oczywiście   – przyznaję mu rację, przez co mężczyzna jest zbity z tropu. Parzy na mnie w ten swój specyficzny sposób. – Podejrzewam u Charlotte zaburzenia psychiczne. 

  – Zaburzenia psychiczne?  – powtarza ojciec pacjentki, zaś kobieta ma łzy w oczach. Z tego co widzę jest bardzo emocjonalnym i wrażliwym człowiekiem. – To niedorzeczne. Moja córka nie jest nienormalna! – podnosi głos mój rozmówca, na co reaguję upomnieniem. Mężczyzna wstaje i opuszcza salę. 

Sięgam dłonią do szuflady w moim biurku i wyciągam mały kawałek tekturki. 

  – Proszę  – mówię, wręczając przedmiot kobiecie. –  To wizytówka do dobrego specjalisty z dziedziny psychologii – tłumaczę, ponieważ nie rozumie mojego gestu. Kobieta już miała się odzywać, lecz wyprzedziłem ją. – Na wszelki wypadek. 

Po moich słowach kobieta dołącza do swojego męża. Siadam z powrotem na swoim wygodnym fotelu i przeglądam papiery. 

Perspektywa Charlotte 

Czuję, że wybudzam się z tego długiego snu. Pomimo, że "długi', to i tak niewystarczająco. Wciąż doskwiera mi ból i niewypoczęcie. Otwieram zmęczone oczy i zauważam, że jestem w szpitalu. Obok mnie siedzą oboje moich rodziców. Czuję lęk, nie wiem czemu, ale boję się. Mam strach przed światem, przed ludźmi. 

  – Lotte! Wybudziłaś się  – słyszę szczęśliwy głos mamy. Z tej radości aż wstaje z krzesła i podchodzi bliżej mnie. – Jak się czujesz? – pyta, lecz głos nie wydobywa się z mojego gardła. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nikt nie wiem tego. 

~*~

Mijają kolejne godziny, a ja wciąż nie rozmawiam z nikim. Stałam się bardzo zamknięta w sobie. Niedawno przyszła do mnie kobieta z kolacją. Jednakże nawet nie spojrzałam na jedzenie. Nie jestem głodna. Pomimo tego, że prawie cały dzień nic nie jadłam, nie czuję głodu. Dowiaduję się, że muszę zostać tutaj na kilka dni, na obserwację oraz ponowienie badań. Mnie to obojętne. Rodzice cały czas mnie odwiedzają, no przynajmniej wtedy, gdy nie pracują. I jest jeszcze Marcus, który codziennie odwiedza mnie po szkole. Często przynosi mi smakołyki, które uwielbiam. Jednakże nigdy z nikim nie rozmawiam. Nie czuję się na tyle silna emocjonalnie, żeby z kimś zamieniać słowo. 

~*~

Dwa dni później mogę wrócić do domu. 

  – Oto twój wypis  – mówi do mnie lekarz, prowadzący moje badania. Dlaczego do mnie? Ponieważ jak zwykle rodzice pracują, a ja chcę już wrócić do siebie. Nie będę czekać na nich do południa. 

Zabieram swoje rzeczy i wychodzę. Wsiadam w pierwszy autobus, który jedzie do mnie i zajmuję miejsce siedzące. Opieram głowę o szybę i spoglądam na krajobraz na zewnątrz. Dzisiejszy dzień wydaje się ładny, lecz i tak doskwiera zimno. Na moich oczach zaczyna sypać śnieg, pomimo promieni słonecznych, które padają na ziemię. 

Po około czterdziestu minutach, wysiadam. Idę pieszo dziesięć minut, nie spiesząc się nigdzie. Biały puch powoli opada na moje ciało, tym samym je mocząc. Moje włosy stają się białe, wyglądam jak królowa śniegu. Mijam pobliskie domy sąsiadów, kieruję się do swojego. 

Mijam bramkę oddzielającą moją posesję i idę w stronę drzwi wejściowych. Otwieram je i zauważam, że nikogo nie ma w środku. Zaalarmowana spoglądam na zegarek. Piętnasta trzydzieści. No, tak. Rodzice wrócą dopiero za jakiś czas. Rozbieram się z wierzchnich ubrań i idę do swojego pokoju. Rozglądam się uważnie po pomieszczeniu, nic się tu nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu w tym miejscu. Torebkę odkładam na biurko, po czym siadam na łóżku. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, czuję się zagubiona. Z tego też powodu, postanawiam wyciągnąć szkicownik z szuflady oraz mój ulubiony ołówek. Strugam przyrząd, aby dawał lepszy efekt i zabieram się za rysowanie. 

To moje ulubione zajęcie w dni takie, jak ten. Mogę odprężyć się i zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Jestem tylko ja i kartka przede mną. 

~~~~~~~~~~~~~~

Stwierdziłam, że do każdego rozdziału (postaram się) dodawać zdjęcia lub gify. To nie jest forma ułatwienia mojego zadania, ale bardziej urozmaicenia, ponieważ opisy i tak będą się pojawiać, jak zawsze. No chyba, że wolicie piosenki (wiem, że niektórzy lubią słuchać muzyki czytając), decyzja zależy od was. Miłego weekendu! 

Ps. Mam sporo nauki na weekend, więc jeśli uda mi się napisać coś w tym czasie, to będzie cud :) 










RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz