Rozdział czterdziesty siódmy

58 7 0
                                    

"Emily to przebiegła suka, która właśnie wykorzystała moje miękkie serce i słaby punkt. Ciężkie, stalowe kraty zamykają się, zostawiając mnie samą w ciemnej i przerażającej piwnicy.

– Naiwna, naiwna... – słyszę głos zjawy, lecz jest on coraz cichszy. Chwilę później i ona znika."  

Przestraszona podbiegam do zamykających się krat, w nerwach chwytam za nie i staram się otworzyć, pomimo faktu, że wiem, iż to nic nie da. W chaosie, który panuje w mojej głosie, próbuję wymyślić racjonalne wyjście z tej fatalnej sytuacji. Rozglądam się nerwowo po całym otoczeniu, ale jedyne co dostrzegam to sterta drewna, być może na opał. 

Dochodzi mnie głośny śmiech zjawy, a następnie słyszę równie donośny huk, lecz tym razem obok mnie. Zaalarmowana patrzę w kierunku dźwięku i jestem przerażona. Trumna, na której leżała Virginia, jest całkowicie pusta. Dziewczyna zwyczajnie zniknęła, rozpłynęła się w powietrzu. 

Moje biedne serce bije tak szybko, dając znak, że jeśli ja stąd nie wyjdę, to ono samo opuści moje ciało. 

W panice ciągnę za stalowe kraty i wołam jak opętana. Jednak nic się nie dzieje, a stal nie poddaje się i wciąż stoi, jak stała. Jestem roztrzęsiona. Panicznie krzyczę oraz walę w ściany, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Z moich oczu coraz intensywniej płyną słone łzy. Boję się, co ja gadam, ja tu umieram ze strachu! 

Po dłuższym czasie jestem już zwyczajnie zmęczona tą bezsensowną walką. Te cholerne kraty nie wypuszczają mnie poza swoje objęcia. Nie rozumiem dlaczego to wszystko spotyka akurat mnie. 

Zrezygnowana siadam w kącie, pod ścianą i bezcelowo wpatruję się w przestrzeń przede mną. Z oczu samowolnie płyną mi łzy, a ja nawet ich nie wycieram. Pozwalam bezwładnie opadać na moje policzki, które szybko stają się mokre. 

Siedzę w pozycji z podkulonymi nogami, które oplatam rękoma, z powodu potężnego chłodu, jaki panuje w piwnicy. Dopiero, kiedy przechodzi mi panika, którą zastępuje rozpacz, zaczynam odczuwać zimno, Mroźny podmuch wiatru otula moje zmarznięte ciało. Zastanawiam się co będzie ze mną, może i nic takiego  mi się nie dzieje, ale każdy w takiej sytuacji miałby podobne myśli. Szczególnie intensywne rozmyślenia następują, kiedy człowiek całkowicie sam. Bowiem ma wtedy czas, aby zastanowić się ad swoim losem lub rozważyć wszystkie problemy. 

Po dłuższym czasie siedzenia pod ścianą i rozmyślania, nie mam już siły na nic nawet, aby wstać i ponownie podjąć się walki. Moje ciało jest wyczerpane, co jest spowodowane przebywaniem w mroźnym pomieszczeniu, bez jedzenia, a nawet picia. Zmęczona kładę głowę na kolanach, gdyż wciąż nie zmieniłam swojej pozycji. Nie mam pojęcia która jest godzina, a nawet ile tu już jestem. Zastanawia mnie również co z Virginią. Czy jest wreszcie bezpieczna? 

Moje powieki są coraz bardziej ciężkie, a ciało nie reaguje już na żadne moje mentalne rozkazy, aby nie zasypiać. Staram się nie poddać uczuciu zmęczenia, ale staje się to coraz bardziej uciążliwe. 

W ostateczności nie daję rady i zamykam wykończone oczy, po czym niekontrolowanie zasypiam wśród panującej ciemności, której towarzyszy grobowa cisza oraz ogromny smród. 

RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz