Z pięknego koszmaru budzi mnie dźwięk alarmu. Niechętnie podnoszę swoje zacne cztery litery i go wyłączam. Spoglądam na godzinę: szósta trzydzieści. Kieruję się do łazienki, załatwiam swoje potrzeby i idę do kuchni.
– Wstałaś już – mówi zdziwiona mama. Podchodzę do niej bliżej.
– Tak – odpieram dumnie. Rzadko kiedy zdarza mi się wstać na czas, a co dopiero przed nim.
– Co to za okazja? – pyta zabawnie poruszając brwiami.
– Żadna – mówię spokojnie. Wstaję, aby zrobić sobie śniadanie. Decyduję się na tradycyjne płatki oraz kawę.
– Ciężko uwierzyć – dociera do mnie głos kobiety, na co się uśmiecham.
– A jednak czasem cuda się zdarzają – mówię śmiejąc się pod nosem. Zalewam kawę przygotowaną wodą, słodzę oraz dolewam mleko.
– Nie w twoim przypadku.
– Ej, mamo! – mówię oburzona, powstrzymując śmiech. Płatki także są już gotowe, więc zasiadam do stołu i wcinam.
– Wracasz dzisiaj po szkole do domu? – pyta mama biorąc łyka swojej kawy.
– Raczej tak – odpowiadam grzecznie, po czym kolejna łyżka pełna płatek ląduje w mojej buzi.
– Muszę już iść – mówi nagle mama i odchodzi od stołu. Żegnam się miło i znów zostaję sama. Powoli kończę swoje śniadanie, a puste naczynia wsadzam do zlewu i zalewam wodą, aby później było łatwiej umyć. Spoglądam na zegarek: siódma dwie. Szybkim krokiem idę z powrotem do swojego pokoju i robię wszystko co potrzebne do wyjścia. Gotowa wychodzę z domu i kieruję się na przystanek autobusowy. Między czasie podłączam słuchawki oraz puszczam muzykę.Po około czterdziestu minutach drogi wysiadam z autobusu. Idę w stronę szkoły, a w uszach dudni mi już znana melodia. Przy dobrych dźwiękach czas szybciej płynie. Mijam codziennie te same krajobrazy, dlatego przestaję na nie zwracać już uwagę. Gdy piosenka dobiega końca słyszę szelest za sobą. Odwracam się i spostrzegam, że idę laskiem, aby było szybciej. Niepokojący dźwięk powtarza się. Zdenerwowana ponownie spoglądam za siebie. Nikogo nie zauważam, pewnie przesłyszało mi się. Nie do końca przekonuje mnie ta opcja, ale muszę sobie jakoś tłumaczyć pewne rzeczy, inaczej bym zwariowała. Włączam następny utwór i podążam dalej.
Mijam kolejne ulice i zauważam znany plac zabaw, kieruję się w jego stronę. W mojej głowie panuje dziwne uczucie, jakby ktoś mnie obserwował. Ponownie rozglądam się, lecz nikogo nie widzę. Patrzę na miejsce zabaw dla dzieci i dostrzegam bujające się huśtawki. Jestem jakieś trzy minuty drogi od szkoły. Jeszcze raz spoglądam w poprzednim kierunku, ponieważ kątem oka zauważam białą postać. Staję jak zamurowana, moje serce dwukrotnie przyspiesza, a ręce zaczynają się pocić. Przymykam oczy, aby upewnić się, czy to nie przewidziało mi się. Gdy je z powrotem otwieram moim oczom ukazuje się plac zabaw pełen duchów. Przerażona uciekam do szkoły, jeszcze nigdy nie spieszyło mi się tak do tego budynku. Dopiero gdy przekraczam próg, czuję ulgę. Nie wiem co to było, może mi się wydawało, jestem zagubiona.
– Bu! – Słyszę za swoimi plecami, przez co prawie dostaję zawału.
– Jezu – mówię niekontrolowanie, odwracając się. Przede mną stoi zadowolony Marcus. – Chcesz żebym dostała zawału?!
– Ej, spokojnie – uspokaja mnie, nadal ma dobry humor. – Coś ty taka spięta? – Nie denerwuj mnie – bulwersuję się na niego. Nie mam ochoty z nim teraz rozmawiać, dlatego bez zbędnych słów mijam go i idę pod docelową salę. Staję pod ścianą i wraz z innymi czekam na nauczyciela. Nie trwa to długo i już po kilku minutach wykład się rozpoczyna. Na moje nieszczęście, zostaje pytana. Czemu nieszczęście? Ponieważ z moją wybitną wiedzą z wosu zdobywam właśnie sprawiedliwe wyróżnienie jakim jest ocena negatywna. Załamana wracam do swojej ławki, a wykładowca wraca do poprzedniego tematu.Reszta lekcji minęła mi na bazgraniu w zeszycie bliżej nieokreślonych kształtów. Zawsze gdy nie mam pomysłu na szkice, po prostu rysuję nieokiełznane wzory, które później przypominają różne rzeczy. Nagle dociera do mnie dźwięk dzwonka, przez co gwałtownie podnoszę głowę. Pakuję swoje rzeczy do torby i wychodzę z klasy. Wciąż myślę o wcześniejszej sytuacji, nie mogę dojść do siebie, dlatego postanawiam przemyć twarz wodą. Idę korytarzem pełnym uczniów prosto do łazienki. Pcham drzwi z napisem wc i mrugam oczami, ponieważ panuje tu ciemność. Dłonią macam ścianę w poszukiwaniu przełącznika od światła. Gdy wreszcie mi się to udaje spostrzegam, że żarówka jest spalona, dlatego nie ma światła. Podchodzę do zlewu i przemywam twarz zimną wodą. Spoglądam w lustro, aby zobaczyć swoje odbicie i zamieram. Za mną widzę białą postać. To niemożliwe nikt tutaj nie wchodził odkąd tu jestem, a w środku też nikogo nie było. Mam zbyt dużego stracha, aby się odwrócić. Szukam racjonalnego wytłumaczenia tej sytuacji, ale mój mózg za słabo pracuje w tym momencie. W końcu decyduje się spojrzeć za siebie. Powolnym krokiem odwracam się, lecz nikogo nie widzę. Przerażona wybiegam z łazienki. Biegnę przed siebie, do momentu gdy wpadam na coś twardego. Patrzę do góry i dostrzegam oczy Marcusa.
– Lotte? Wszystko dobrze? – pyta mnie zdziwiony. Nerwowo rozglądam się dookoła.
– T-tak – jąkam się ze strachu. Chłopak przykłada dłoń do mojego czoła.
– Jesteś cała rozpalona – stwierdza nagle, zabierając rękę. Nie bardzo go słucham, ponieważ ciągle patrzę na wszystkie strony w poszukiwaniu czegoś nadprzyrodzonego. – Słyszysz mnie? – pyta chłopak, lecz nie odpowiadam. W końcu chwyta mnie za ramiona i potrząsa. – Co się z tobą dzieje?
– Nie jestem chora – odpieram krótko i wyrywam się przyjacielowi.
– Nie pójdziesz na lekcje w takim stanie – mówi stanowczo i bierze ode mnie torbę.
– Nic mi nie jest – próbuje go przekonać, lecz bez skutku. Chłopak chwyta mnie pod rękę i prowadzi w stronę przystanek autobusowego.Gdy dochodzimy do miejsca, Marcus staje naprzeciw mnie.
– Wybacz, że tylko tutaj cię odprowadziłem, ale wracam do szkoły...
– Nie szkodzi – przerywam mu, jestem wdzięczna, że chociaż tutaj nie musiałam iść sama. Na pewno gdyby wiedział jaka jest sytuacja, inaczej by postąpił. – Dzięki za wszystko – mówię i zabieram od niego moją torbę. W oddali widzę nadjeżdżający autobus.
– Spadam. Odezwij się w domu – żegna się ze mną grzecznie.
– Dobrze, cześć! – odpowiadam i wsiadam do pojazdu. Nie wiem co mam o tym sądzić. Może faktycznie jestem chora i mam zwidy, może to tylko omamy spowodowane stresem lub innymi problemami.
CZYTASZ
Rejected
ParanormalMoje życie toczy się w ciągłym strachu. Nie znam dnia ani godziny kiedy to powróci. Boję się każdego poranka, a w nocy zasypiam z lękiem. Budząc się mam tylko nadzieję, że choć raz będzie normalnie. Choć raz przeżyję spokojny dzień w towarzystwie zn...