Zabawa trwa, a każdy z uczestników jest już mocno wstawiony. Wszędzie widoczny jest dym papierosowy, a na stołach łatwo dostrzec puste butelki po wódce. Towarzystwo bawi się w najlepsze, nawet Virginia gdzieś zniknęła mi z oczu. Nie ukrywam, że sama już nieco promili mam we krwi, jednakże nie jest to ogromna ilość.
– Lotte! Jeszcze kolejeczke! – dociera do mnie głos z tłumu. Nie wiem do kogo on konkretnie należy, lecz mogę stwierdzić, że to na bank męski głos.
Virginia zapoznała mnie wcześniej z wieloma osobami, dlatego nie ubolewam gdy ta niespodziewanie znika. Pomimo tego, że zdecydowanie wolę samotność, jestem sympatyczną osobą i często przeciągam do siebie płeć przeciwną.
Właśnie opróżniamy kolejne kieliszki niebieskiej substancji, a moja twarz powoli rozpromienia się. Zaczynam dostrzegać piękno i radość w każdym z osobna. Nagle świat staje się taki doskonały, a smutek i pesymizm odchodzą w zapomnienie.
W tle słyszę moją ulubioną piosenkę, dlatego jej słowa same suną mi się na język.
– Tell me how we're not alike, but we work so well, and we don't even know why...* – zaczynam śpiewać na całym głos, a moje towarzystwo patrzy na mnie.
– Yeea! – krzyczy jakiś chłopak, stojący obok mnie. Spoglądam na niego, a ten gestem dłoni namawia mnie, abym kontynuowała. Przestaję zwracać uwagę na otoczenie, być może jest to spowodowane ilością alkoholu w moich żyłach. Wstaję z miejsca, ówcześnie opróżniając kolejny kieliszek, i udaję się na środek pokoju. Poruszam swoim ciałem w rytm melodii, a z moich ust wylatują następne jej słowa.
– We don't even no why. No no. We don't even know why. No no no!
Nagle czuję duże dłonie na swoim ciele, przez co przechodzi mnie dreszcz, jednak nie zwracam na to większej uwagi. Spoglądam na ich właściciela, który okazuje się być całkiem przystojny. Uśmiech się do niego zalotnie, a ten odwzajemnia mój gest.
Mężczyzna zbliżą się do mnie, a nasze ciała są tak blisko siebie, że mogłyby stać się jednością. Co dziwne, podoba mi się ten fakt. Jego usta muskają płatek mojego ucha, przez co na moim ciele pokazują się ciarki.
– Mm, lubię takie jak ty – mruczy wprost w mój narząd słuchu. W normalnej sytuacji oddaliłabym się od niego i już nigdy nie chciałabym mieć z nim do czynienia, ale że jestem pijana, poddaje się jego żałosnym zalotom. – Może masz ochotę na coś? – na jego słowa chichoczę jak głupia. Moje zachowanie przypomina jakieś dziecinnej nastolatki. Moja ulubiona piosenka dobiega końca, a ja odklejam się od faceta. Niespodziewanie ten ponownie przyciąga mnie do siebie.
– Oj, mała zapraszam cię na podróż do wnętrza rozkoszy – zagaduje nachalnie, a ja nie mam siły ani chęci sprzeczać się, więc zwyczajnie oddaje się losowi. Mężczyzna chwyta mnie za dłoń i prowadzi w nieznanym mi kierunku. Po drodze zgrania kolejne, pełne kieliszki wódki i podaje mi jeden z nich. Bez wahania piję do dna, tak samo jak i mój towarzysz. Po chwili zauważam, że wyprowadza mnie z imprezy.
Idę cały czas z nim za rękę, co jest dla mnie uciążliwe, ponieważ jego tempo jest o wiele szybsze od mojego i zwyczajnie nie nadążam.
– Ej! – nagle zagaduję pijanym bełkotem, na co facet spogląda na mnie zaciekawiony. – A ty jak tam się w ogóle nazywasz?
Chłopak parska śmiechem na moją zdolność mówienia, ale odpowiada.
– Jestem Kevin.
– Nie zapytasz mnie o imię? – zadaję kolejne pytanie, ponieważ moje myśli błądzą w każdym temacie w tym momencie.
– Po co? Nie potrzebuję wiedzieć z kim sypiam.
W pewnej chwili stajemy przed obcymi mi drzwiami, a mężczyzna otwiera je kluczem. W pokoju panuję ciemność, co więcej, Kevin nie ma zamiaru zapalać światła. Jego zachowanie jest dla mnie nieco zastanawiające, lecz szybko poganiam te myśli. Chcę się dobrze bawić, nieważne z kim.
– To co mała, czas na wycieczkę wprost do raju...
* Tekst piosenki z mediów.
CZYTASZ
Rejected
ParanormalMoje życie toczy się w ciągłym strachu. Nie znam dnia ani godziny kiedy to powróci. Boję się każdego poranka, a w nocy zasypiam z lękiem. Budząc się mam tylko nadzieję, że choć raz będzie normalnie. Choć raz przeżyję spokojny dzień w towarzystwie zn...