Rozdział dwudziesty

99 14 3
                                    

Perspektywa Pani Grandlever

Odkąd Charlotte wróciła ze szpitala wszystko się zmieniło. Nie wiem dokładnie co takiego wydarzyło się w nim, aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że moja córka bardzo to przeżywa. Stała się zamkniętą w sobie owieczką, która szuka swojego wybawcy. Nie uczęszcza do szkoły, ani nawet nie widuje się ze znajomymi. Całymi dniami siedzi zamknięta w swoich czterech ścianach i... no właśnie. I co? Nikt nie zagląda do jej pokoju, nikogo tam nie wpuszcza. Nieraz starałam się porozmawiać z nią, lecz jest to zwyczajnie niewykonalne. Dziewczyna nic się nie odzywa. Gdy wchodzę do jej pokoju, nagle sztywnieje. Wszystko chowa co ma pod ręką i udaje, że nic nie robi. Obcych takich, jak Marcus, który przychodzi regularnie sprawdzać jej stan, w ogóle nie przywita, ani nie wpuści do swojego imperium. Rzadko kiedy je, a kiedy już to robi jest to niewielka ilość. Jedyny czas kiedy opuszcza swój pokój, to noc. Wtedy dopiero idzie się umyć i załatwić potrzeby fizjologiczne. Ma pewność, że nikt wtedy jej nie napotka, nie zamieni z nią słowa. 

Właśnie kończę gotować obiad, gdy do domu wchodzi mój mąż. Rozbiera się z wierzchnich ubrań i podchodzi do mnie. 

  – Gotujesz obiad  – stwierdza, patrząc na kuchenkę. Przytakuję niezgrabnie, po czym mężczyzna opuszcza pomieszczenie. Zapewne przemieszcza się w stronę kanapy z zamiarem obejrzenia telewizji. Robi tak zawsze po pracy. Chwilę później dociera do mnie dźwięk wiwatów i gwizdów. Uśmiecham się pod nosem. A nie mówiłam? 

  Gdy obiad jest już gotowy, rozdzielam każdemu porcję na osobne talerze. Jedną zanoszę mężowi, natomiast z drugą idę do góry. Mijam pomieszczenia naszego domu, po czym staję przed moim celem. Pukam w drzwi dwukrotnie i nasłuchuję, lecz nic nie dociera do moich uszu. Wchodzę do pokoju i rozglądam się. Wszystko jest, jak zawsze, na swoim miejscu. Lotte siedzi na łóżku oparta o ścianę. Dziewczyna nawet nie spogląda na mnie. Tępo wgapia się w wyłączony telewizor przed sobą. 

  – Przyniosłam ci obiad  – mówię tym samym zwracając jej uwagę na swoją osobę. Wciąż nie zauważa mnie, bynajmniej tak to wygląda, aczkolwiek wiem, że zdaje sobie sprawę z mojego pobytu tutaj. Kładę jedzenie na biurku obok jej łóżka i patrzę na córkę. Martwię się o nią, nie wiem co się dzieje. Lekarze mówili, że jest już zdrowa, więc dlaczego tak się zachowuje? 

Zrezygnowana wycofuję się, po czym opuszczam jej pokój. Tak jest za każdym razem. Wracam do kuchni, aby sama zjeść przygotowaną wcześniej potrawę. 

Perspektywa Charlotte

Kolejne dni mijają bardzo szybko. Podobno, gdy człowiek nie robi nic konkretnego czas się dłuży. Nie zgodzę się z tym. Całymi dniami siedzę zamknięta w swoim, przytulnym pokoju i czuję się z tym dobrze. Od czasu do czasu naszkicuję coś ciekawego, czasem natomiast zwyczajnie patrzę na ścianę przede mną. Nawiedzają mnie wspomnienia ze szpitala. Nie mogę sobie z nimi poradzić, ale o tym nie mówię. Nie ufam ludziom, nie ufam nikomu. Czuję, że każdy ma złe plany wobec mnie. W końcu te postacie, które widuję również wyglądają jak zwykli ludzie, a jednak nie są.

Czuję się jak nawiedzona, moje całe życie zamienia się w horror, a ja nie jestem w stanie nic z tym zrobić. Prawie jak bohater tragiczny. Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę w takiej sytuacji.

Moje dumanie przerywa dźwięk przechodzącego smsa. Biorę telefon do ręki i zauważam wiadomość, którą otwieram.

Od: Marcus
"Wszystko dobrze? Lotte, martwię się o ciebie"

Codziennie pisze do mnie, a nawet dzwoni, jednak ja nie reaguję na to. Chwilę później słyszę kolejny dźwięk.

Od: Marcus
"Odpisz mi"

Szkoda mi go trochę, ale nie mam ochoty odpowiadać. Nie jestem na to gotowa.

Od: Marcus
"Nie olewaj mnie"

Po kolejnej wiadomości wyłączam całkowicie telefon i odkładam go na stolik nocny. Nogi zaczynają mi cierpnąć, dlatego wstaję chodzę bez celu po całym pokoju. Mój wzrok zatrzymuje się na ruszającej się firance. Podchodzę do okna i spoglądam na równie szybko poruszające się gałęzie drzew. Wieje mocny wiatr. Otwieram je i wychylam się, podziwiając piękno świata. Momentalnie robi mi się zimno, ale nie przestaję. Wciąż obserwuje otoczenie na zewnątrz. Powoli zaczyna się ściemniać. Zimowe dnie są nadzwyczaj krótkie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
A jednak! Udało się napisać. Czasem cuda się zdarzają...

RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz