Gdy postać Marcusa znika za moim ogrodzeniem, wracam zrezygnowana do domu. Rodzice siedzą w salonie, dzięki czemu udaje mi się dojść do swojego pokoju niezauważona. Nie mam zamiaru widzieć ojca, za bardzo sobie przegiął u mnie. Emocje do końca nie zeszły ze mnie, wciąż czuję wściekłość.
Czas upływa szybko i takim tempem jest już wieczór.
Podchodzę do szafy i wybieram z niej piżamę oraz bieliznę. Postanawiam wziąć odświeżający prysznic. Podobno chłodna woda jest lekarstwem na złe myśli. Biorę potrzebne rzeczy i zamykam się w łazience. Spoglądam na swoje odbicie w lustrze. Przemywam twarz wodą i zaczynam się rozbierać. Brudne ubrania wkładam do kosza na pranie, a czyste kładę na nim. Odkręcam ciepłą wodę i wchodzę pod nią. Pozwalam strumieniom wody uderzać o moje delikatne ciało.
Umyta i porządnie spłukana zakręcam wodę i staję na puszystym dywaniku. Otulam się ręcznikiem i wycieram.
– Charlotte – nagle słyszę swoje imię, dochodzące gdzieś zza mnie. Odwracam się, lecz nikogo tam nie ma. Pewnie rodzice mnie wołają, jak zwykle. W szybkim tempie ubieram się i rozczesuję włosy.
– Za tobą – ponownie dochodzi do mnie ten sam głos. Przechodzi mnie lęk. Za mną? Co za mną? Powoli się odwracam, lecz również nikogo nie widzę. Odkładam szczotkę na swoje miejsce i wychodzę z pomieszczenia.
– Charlotte.
Moje imię rozbrzmiewa w łazience, lecz nikogo tam nie ma. Skąd więc dochodzi głos? Jestem roztrzęsiona, nie wiem co robić. Zaglądam do pokoju rodziców, ale oni już śpią. Czuję przeszywający strach. Skoro oni już odpłynęli, to kto do mnie mówi?
Pospiesznym krokiem idę do swojego pokoju i zamykam się w nim. Nie chcę mieć nic do czynienia z tajemniczymi dźwiękami.
– Czy ja popadam w paranoje? – zadaje sobie sama pytanie. O, matko. Ja już nawet rozmawiam sama ze sobą.
Nie chcąc dłużej czuć strachu i roztargnienia, kładę się spać. Mam nadzieję, że sen przyjdzie wkrótce.
Rano budzę się niewyspana. Spoglądam na zegarek i dostrzegam, że mam mało czasu. Wstaję pospiesznie i wybieram ubranie na dzisiejszy dzień. Ubieram się i schodzę na dół. Parzę kawę i równie szybko zjadam śniadanie, przygotowane przez mamę.
– Nie spóźnij się – ostrzega kobieta, gdy szykuje się do wyjścia. Moment później już jej nie ma. Widocznie dzisiaj każdemu się spieszy.
Robię wszystkie zaplanowane czynności i również opuszczam dom. Na zewnątrz sypie śnieg, mróz daje po sobie znać w postaci pięknych malowideł widniejących na każdej szybie. Podziwiam jego duszę artystyczną oraz kreatywność. Ludzie spiesząc się do pracy, szkoły muszą uporać się z potężnym wyzwaniem, jakim jest pozbycie się lodu ze swoich samochodów, czy nawet ogromnej ilości śniegu, który nie pozwala na wyjście ze swojego domu. Każdy jest ubrany, jak najcieplej, aby choć trochę chronić się od tego zimna.
Tym razem kierowca autobusu nie był tak łaskawy i spóźnił się prawie pięć minut. Mam nadzieję, że zdążę na zajęcia. O godzinie ósmej sześć wchodzę do budynku szkolnego. Nie jest źle, na spóźnienie jeszcze się wyrobię. Nie tylko ja jestem niepunktualnie, na dziedzińcu jest wiele nastolatków, którzy biegną na swoje lekcje. Na szczęście mieszczę się w czasie i docieram do sali, mając jedynie spóźnienie, a nie nieobecność.
~*~
– Marcus? – wołam chłopaka, gdy tylko go zauważam przy wejściu do męskiej toalety. Podbiegam do niego i zatrzymuję.

CZYTASZ
Rejected
ParanormalMoje życie toczy się w ciągłym strachu. Nie znam dnia ani godziny kiedy to powróci. Boję się każdego poranka, a w nocy zasypiam z lękiem. Budząc się mam tylko nadzieję, że choć raz będzie normalnie. Choć raz przeżyję spokojny dzień w towarzystwie zn...