Rozdział sześćdziesiąty

106 6 0
                                    

Do moich uszu dociera nieznany dźwięk. Kiedy otwieram oczy, zauważam, że znajduję się w samochodzie. Moje myśli momentalnie robią się niespokojne, a serce zaczyna niebezpiecznie szybko uderzać. Odwracam wzrok w stronę kierowcy i dostrzegam znajomą twarz, przez co oblewa mnie fala ulgi. 

  – Chris? – mówię zachrypniętym głosem, po czym kaszle chorobliwie. 

  – Jak się czujesz?  – jego słowa wydają się być szczere i takie uczuciowe. Próbuję się przekręcić, aby móc lepiej się rozejrzeć. Dopiero teraz dociera do mnie ogromny ból, jaki wywołuje ruch. Bolesne pulsowanie odczuwam przede wszystkim w lewej ręce, brzuchu, ale również lewej nogi czy głowy. Najbardziej uciążliwe jest dla mnie to, że nie pamiętam co właściwie się stało. 

  – Co się stało?  – Mrugam kilkukrotnie, ponieważ łzy napływają mi do oczu. Jest to nic innego, jak łzawienie. Zwyczajnie rozchorowałam się. Nic dziwnego przy takich przygodach oraz warunkach, w jakich przyszło mi ostatnio przebywać. 

  – Wpadłaś pod samochód  – tłumaczy mężczyzna, a ja przypominam sobie wcześniejsze wydarzenia. Faktycznie, biegłam zapłakana...to wszystko wina...rodziców.  – Ciesz się, że zdążyłem w porę się ogarnąć. Gdybym jechał nieco szybciej nie byłoby co już zbierać z ulicy – zarzuca mi Chris, przez co czuję się nieswojo, wcale nie prosiłam go o pomoc. 

– Dziękuję za pomoc, naprawdę – wyrażam swoją wdzięczność, po czym staram się obrócić. – Będę już iść – mówię i chwytam za klamkę od drzwi. Nie chcę dłużej siedzieć mu na głowie; wystarczy, że musiał przeze mnie opóźnić się...tam, gdzie jechał. Nie będę stwarzać więcej problemów. 

– Czy ty ogłupiałaś?! – mężczyzna podnosi na mnie głos, a mnie to już wszystko przerasta. Pociągam za klamkę i pcham metalową powłokę, po czym stawiam nogi po drugiej stronie progu. Niemalże natychmiast ogarnia mnie potworne zimno, ewidentnie panuje silny mróz. Zaczynam kaszleć, co staje się powodem moich duszności. 

– Lotte, zamykaj te jebane drzwi! – poucza Chris, lecz ja nie reaguję. Słyszę jak wychodzi z samochodu, trzaskając drzwiami, a chwilę później stoi przede mną. 

– Dziewczyno, ogarnij się! – mówi do mnie, lecz moje myśli są bardzo daleko stąd. – Patrz, jaki jest mróz. – Chris wypuszcza powietrza z płuc, co tworzy widoczną parę, która wydostaje się z jego ust. – Zamarzniesz tu sama. – Ma rację, gdzie bym miała iść?  Nie mam domu, nie mam gdzie iść podziać... 

– Nie chcę tam wracać – szepczę cichym głosem, ale mężczyzna doskonale mnie słyszy. 

– Wiem, ja też nie – odpowiada, a mnie ogarnia zdziwienie. 

– To ty nie szukałeś mnie na polecenie dyrektorki? 

– Nie, sam chciałem uciec stamtąd już dawno, tylko nigdy nie miałem wystarczającej motywacji – wyjaśnia, a ja przytakuję, choć wciąż jestem zaskoczona jego poczynaniem. – To jak? Zostajesz ze mną? – pyta, a gestem ciała pokazuje mi, że zwyczajnie zamarza na tym mrozie. 

– Tak. – Uśmiecham się do niego, co odwzajemnia i robi krok w tył. 

– Weź nogi. – Orientuję się, że moje kończyny wciąż wystają poza samochód. Automatycznie je chowam do środka, a drzwi zostają zamknięte. Chwilę później miejsce kierowcy zostaje zajęte, a ja spoglądam w jego kierunku. 

– Zimno ci? – zadaje pytanie, wskazując na moje ciało. Dopiero teraz zauważam, że siedzę w ubraniu, a Chris nie ma na sobie kurtki ani innych akcesoriów zimowych. Faktycznie, w środku jest całkiem ciepło, lecz po takim wyziębieniu wciąż odczuwam zimno. 

– Tak – przyznaję na co mężczyzna podkręca ogrzewanie. 

– Pewnie jesteś bardzo głodna – stwierdza pytającą, lecz nie czeka na odpowiedź. – Opowiedz mi lepiej, jak tutaj dotarłaś – prosi i zerka na mnie uroczym wzrokiem. Niestety, ale nie mam siły, aby tyle opowiadać... 

– Bardzo boli mnie gardło. – Wskazuję na swoją szyję, a Chris sięga do schowka obok mnie. 

– Czekaj, może mam coś na gardło. – Przeszukuje dzielnie skrytkę, aż w końcu wyjmuje listek tabletek. Spogląda na nie upewniając się czy to, aby na pewno te, a następnie podaje mi je. Czytam etykietę i stwierdzam, że to tabletki do ssania. Biorę jedną z nich, a a resztę odkładam w poprzednie miejsce. 

– Dziękuję – mówię do mężczyzny, a ten macha lekceważąco dłonią. Odwracam wzrok na okno, a Chris odpala samochód i rusza z pobocza, gdzie stał od dłuższego czasu. Oglądam widok zza szyby, między czasie ssąc tabletkę. Żadne z nas się nie odzywa, lecz nie jest to w żaden sposób krępujące czy niezręcznie. Ta cisza jest nam bardzo potrzebna. Nim się orientuję Chris zatrzymuje samochód pod stacją paliw, niedaleko od...domu. 

– Hot dog? – pyta, wyłączając silnik i zerkając na mnie przelotnie. Mój brzuch wydaje charakterystyczny dźwięk przez co się peszę. Mężczyzna domyśla się odpowiedzi i bez słowa opuszcza pojazd. 

Pod jego nieobecność rozglądam się po wnętrzu samochodu, ale nie widzę nic ciekawego. Standard, jeśli chodzi o facetów i ich autka. Mój wzrok wędruje na tylne siedzenie, gdzie leży kurtka Chrisa, lecz nie to przykuwa moją uwagę. Spod ubrania wystaje twardy róg, zaciekawiona sięgam po przedmiot i zauważam, że jest to mój szkicownik. Uśmiech wkrada mi się na usta, ale nie do końca wiem co tu robi moja rzecz. Z ciekawości, a może raczej tęsknoty, zerkam do środka. Na kilku stronach widzę moje dawne rysunki, przyglądam się im uważnie, wspominając chwile, kiedy je szkicowałam. 

Nagle, przekręcając kartki natrafiam na duży napis, którego z pewnością nie jestem autorem. Uważnie czytam każde słowo,  a serce przyspiesza swój rytm. Jednak później uśmiecham się szczerze, przytulając szkicownik do piersi. 

Do samochodu wchodzi Chris wraz z ciepłym posiłkiem oraz torebką lekarstw dla mnie. Nawet nie wiem kiedy wyszedł z budynku. 

– Wszystko dobrze? – zadaje pytanie, gdyż od dłuższego czasu wpatruję się w jeden punkt, nie zwracając uwagi na mężczyznę. Spoglądam na niego szczęśliwa. 

– Lepiej być nie może – odpowiadam, a mój głos przesiąknięty jest euforią. Teraz będzie już tylko lepiej...


"Brawo, wykonałaś zadanie. Powodzenia na nowej drodze życia.

Żegnaj, Emily." 

_____________________________________

Słów: 954 

______________

Uwaga! I oto jesteśmy na samym końcu opowieści! Jak wrażenia po całości? Mnie osobiście jest nieco przykro, że muszę pożegnać się z tą historią, ale z pewnością będzie głęboko w moim sercu, jak każda jedna :) 

Pozdrawiam, Klaudia. 

RejectedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz